Szarpanina w redakcji "Wprost". Dziennikarze nie oddali nagrań
Próba siłowego przejęcia materiałów z rąk redaktora naczelnego tygodnika nie powiodła się. ABW wraz z prokuratorem i policją wycofały się z budynku.
2014-06-18, 23:25
Posłuchaj
Prokuratura i ABW szukały nośników, na których zarejestrowano podsłuchane rozmowy czołowych polityków. Dziennikarze "Wprost" poinformowali, że nie wydali nośników z nagraniami.
Na miejsce przyjechała policja, było też kilkudziesięciu dziennikarzy. ABW odstąpiło od wykonywania czynności i opuściło budynek po godzinie 23.
Na jednym z plakatów przyczepionych na drzwiach redakcji napisano: "nie dla PRL-bis, prawda zwycięży". Dziennikarze "Wprost" stanowczo bowiem sprzeciwiali się prowadzonej akcji. Twierdzą, że narusza prawo i wskazują na jej bezprecedensowość.
Sylwester Latkowski, redaktor naczelny "Wprost", relacjonował na gorąco, że funkcjonariusze ABW użyli wobec niego siły. - Rzuciło się na mnie kilku funkcjonariuszy i robiło swoje. Szarpało mnie, przydusiło - powiedział Latkowski. Dodał, że dziennikarze tygodnika nie wydali im nośników z nagraniami. Podkreślił też, że poinformował funkcjonariuszy ABW, iż przekaże je natychmiast po tym, gdy sąd uchyli tajemnicę dziennikarską. Dodał, że ABW zrobiła wszystko, by przeszkodzić dziennikarzom "Wprost" w pracy i przygotowaniu kolejnego numeru pisma.
REKLAMA
(TVP/x-news)
Latkowski podziękował też wszystkim tym, którzy przyszli wieczorem do redakcji, by wesprzeć dziennikarzy "Wprost". - Tu chodzi o istotę mediów - podkreślił.
(TVP/x-news)
Prokuratura i ABW szukały nośników, na których zarejestrowano podsłuchane rozmowy czołowych polityków - między innymi szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, prezesa NBP Marka Belki, byłego ministra transportu Sławomira Nowaka i byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur, przeszukanie we "Wprost" jest konsekwencją odmówienia przekazania nagrań przez redakcję. Jak przekonywała, nośniki, będące w posiadaniu "Wprost", stanowią dowód przestępstwa. Prokuratura wszczęła we wtorek dochodzenie w związku nielegalnym podsłuchiwaniem i nagrywaniem wysokich urzędników państwowych.
"Naruszenie wolności prasy"
- Z tego wyniknie tylko zło. Samo zło! - pełnomocnik prawny "Wprost" ostro krytykuje działania prokuratury. Mecenas Jacek Kondracki uważa, że decyzja o przeszukaniu redakcji tygodnika łamie wolności prasy.
REKLAMA
- Myślę, że jest to dosyć daleko idące naruszenie wolności słowa i prasy. To bardzo nieroztropna decyzja. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Tylko zło - przekonywał Jacek Kondracki.
Mecenas Jacek Kondracki zapowiedział, że złoży zażalenie na decyzję prokuratury. - To są rzeczy, które nie mają prawa się zdarzyć! a jednak się dzieją - mówił pełnomocnik "Wprost".
W trakcie akcji do przedstawicieli Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratora dołączyli policjanci. Przeszukanie obserwowało kilkudziesięciu dziennikarzy - zarówno tych bezpośrednio zaangażowanych z tygodnika "Wprost", jak i z innych mediów, którzy relacjonowali i rejestrowali wydarzenia w redakcji tygodnika.
Na upublicznionym przez "Wprost" nagraniu słychać, jak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką i byłym ministrem Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 r. W listopadzie Rostowski został zdymisjonowany; pod koniec maja 2014 r. do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP.
W innej nagranej rozmowie b. wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz miał mówić Sławomirowi Nowakowi, że użył swych wpływów do zablokowania kontroli skarbowej u żony Nowaka. W sprawie treści tej rozmowy praska prokuratura wszczęła śledztwo w poniedziałek.
AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>
REKLAMA
IAR/PAP, to
REKLAMA