Tajlandia: demonstranci wdarli się na teren siedziby rządu
W Bangkoku wciąż niespokojnie. Protestujący usunęli zabezpieczenia utrudniające dostęp do budynku, a następnie wycofali się. Żądali opuszczenia budynku przez policję. Nie doszło do konfrontacji z siłami bezpieczeństwa.
2013-12-12, 07:18
Demonstranci najpierw usnęli drut kolczasty przed murem okalającym posesję, po czym wspięli się na ogrodzenie i weszli na teren siedziby rządu. Później protestujący odcięli prąd w siedzibie rządu. Reuters donosi, że zastali tam oddziały prewencji policji, ale do żadnych starć nie doszło. Manifestanci wycofali się po kilku minutach.
Podczas zajścia pani premier nie było w kancelarii, ale wkrótce potem wydała w telewizji oświadczenie, że 15 grudnia odbędzie się spotkanie ze wszystkimi grupami społeczeństwa w celu znalezienia rozwiązania kryzysu politycznego w kraju. Agencja AP zwraca uwagę, że nie wiadomo, gdzie Yingluck znajdowała się, gdy wygłaszała oświadczenie.
Tymczasem przywódca protestów i były wicepremier Suthep Thaugsuban zwrócił się do dowódców wojskowych i policji, aby spotkali się z nim jeszcze w czwartek i opowiedzieli się po którejś ze stron trwającego już od ponad miesiąca kryzysu politycznego.
18 przewrotów
Mająca duże wpływy w Tajlandii armia oświadczyła, nie chce mieszać się w konflikt, ale może mediować. Od 1932 roku, kiedy nastąpił wojskowo-cywilny zamach, który doprowadził do ustanowienia monarchii konstytucyjnej, kraj ten doświadczył 18 przewrotów lub prób ich dokonania.
REKLAMA
W poniedziałek około 160 tysięcy ludzi zgromadziło się przed siedzibą rządu i pani premier Yingluck Shinawatra, domagając się ich ustąpienia i przekazania władzy bliżej nieokreślonej "radzie ludowej".
Tego samego dnia premier Tajlandii rozwiązała parlament i wezwała do zorganizowania nowych wyborów. Yingluck Shinawatra podjęła decyzję po kilkutygodniowych protestach w stolicy kraju oraz po oddaniu mandatów przez wszystkich posłów opozycji.
Kto rządzi?
Yingluck Shinawatra stoi na czele rządu Tajlandii od 2011 roku. Protestujący twierdzą jednak, że gabinetem faktycznie kieruje z zagranicy jej brat, były premier Thaksin Shinawatra. Zapowiadają też kontynuowanie manifestacji, domagając się dymisji całego rządu. Suthep Thaugsuban uważa, że rozwiązanie parlamentu nie zmieni sytuacji politycznej w Tajlandii. Podkreślił, że celem protestów jest całkowite odsunięcie od władzy "reżimu Thaksina", czyli ludzi związanych z obecną premier.
Wybory parlamentarne w Tajlandii prawdopodobnie odbędą się w lutym przyszłego roku. Takie informacje płyną kręgów rządowych.
REKLAMA
Protesty rozpoczęły się w Bangkoku, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Zobacz galerię Dzień na Zdjęciach>>>
PAP,kh
REKLAMA
REKLAMA