Poznań: prokuratura po raz kolejny umorzyła śledztwo ws. porodu na plebanii
Dziecko zmarło, bo jego ojciec - ksiądz miał nie udzielić pomocy kobiecie, która je rodziła. Prokuratura uznała, że nie doszło do przestępstwa i umorzyła śledztwo. Śledczym nie udało się ustalić, czy dziecko urodziło się żywe, czy martwe.
2013-12-20, 10:29
Sprawę opisał "Głos Wielkopolski". Według gazety, w 2011 roku, w jednej z poznańskich plebanii 30-letnia kobieta urodziła martwe dziecko. Jego ojcem miał być ksiądz pracujący w tej parafii. Choć obecny podczas porodu, nie pomógł matce dziecka. Gdy kobieta rodziła mężczyzna w drugim pokoju miał słuchać muzyki.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus,  śledztwo umorzono m.in. wobec braku uzasadnienia podejrzenia popełnienia  przestępstwa.  Prokuratura sprawdzała, czy ksiądz faktycznie nie naraził dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub  zdrowia i czy odmówił pomocy kobiecie, co mogło ja narazić na śmierć lub uszczerbek na zdrowiu.        
 - Narażenie  miało polegać na tym, że podjęto decyzję o przeprowadzeniu porodu  noworodka w warunkach pozaszpitalnych, na terenie plebanii, oraz  zaniechaniu wezwania pomocy. W tej części prokurator umorzył  postępowanie wobec braku danych uzasadniających podejrzenie popełnienia  czynu. W drugiej części prokurator umorzył postępowanie wobec  niestwierdzenia znamion czynu zabronionego - podała Mazur-Prus.
Czy dziecko było człowiekiem?
Według "Głosu Wielkopolskiego" prowadząca sprawę prokurator Natasza Wojtczak chciała ustalić czy dziecko zmarło w łonie matki jeszcze przed porodem, czy w jego trakcie. Rozważała też, czy w chwili porodu dziecko księdza, w sensie prawnym, było człowiekiem. Zasadnicze pytanie stawiane przez panią prokurator brzmiało: kiedy płód staje się człowiekiem?
Natasza Wojtczak w uzasadnieniu umorzenia sprawy napisała, że prawo karne nie zawiera definicji pojęcia człowiek”. Odwołała się do dwóch orzeczeń Sądu Najwyższego, w których stwierdzono, że ochronie z art. 160 kk podlega życie człowieka od chwili rozpoczęcia porodu.
W sprawie powołani zostali biegli z zakresu medycyny sądowej, oraz ginekologii i położnictwa. Jak podała Mazur-Prus, biegli nie byli jednak w stanie stwierdzić, kiedy doszło do śmierci noworodka.
"Głos Wielkopolski" podał, że po zdarzeniu ksiądz G. został przeniesiony do klasztoru pod Ostrów Wielkopolski, a potem na Ukrainę. Kuria Metropolitalna w Poznaniu po ujawnieniu sprawy informowała, że ksiądz został zawieszony w czynnościach kapłańskich.
Prokuratura już raz umorzyła postępowanie w tej sprawie. W 2012 roku doszła do wniosku, że ksiądz nie popełnił przestępstwa. Podstawą była ekspertyza biegłego medyka sądowego.    
 PAP/Głos Wielkopolski/iz