Polscy żołnierze wesprą Francuzów w Afryce? Decyzja rządu do 30 grudnia

- Rząd w obiegowym trybie, najpóźniej do 30 grudnia, rozpatrzy wniosek do prezydenta o użycie polskich żołnierzy do wsparcia francuskiej operacji w Republice Środkowoafrykańskiej - poinformował rzecznik MON ppłk Jacek Sońta.

2013-12-24, 12:09

Polscy żołnierze wesprą Francuzów w Afryce? Decyzja rządu do 30 grudnia
. Foto: MoD/Crown Copyright/Wikimedia Commons/CC

Chodzi o wysłanie około 50 polskich żołnierzy do wsparcia logistycznego i technicznego Francuzów - obsługi polskiego samolotu Hercules C-130. Maszyna miałby rozpocząć działania od 1 lutego 2014 roku. Francja wysłała do ogarniętego chaosem afrykańskiego kraju 1,6 tys. żołnierzy.
"Afryka będzie miała coraz większy wpływ na sytuację globalną"
O wsparciu dla francuskich działań w Republice Środkowoafrykańskiej poinformował 20 grudnia Donald Tusk. Zaznaczył, że nasi żołnierze nie będą uczestniczyli w działaniach wojennych. Wyjaśnił, że Polska zdecydowała się poprzeć francuską misję m.in. dlatego, że Francja staje się bardzo ważnym partnerem strategicznym Polski oraz "kluczowym partnerem, jeśli chodzi o obronność", co udowodniła udziałem w niedawnych natowskich ćwiczeniach Steadfast Jazz w Polsce i krajach bałtyckich.

W ocenie premiera sytuacja w republice to nie tylko tragedia humanitarna, ale także radykalnie narastające zagrożenie ze strony terrorystów. - Przewidujemy, że sytuacja w Afryce będzie miała coraz większy wpływ na sytuację globalną. Bezpieczny i stabilny kontynent afrykański coraz częściej będzie oznaczał także bezpośredni interes ekonomiczny, ale także wynikający z naszej polityki bezpieczeństwa interes dla naszego kraju - powiedział.
Unia Europejska zapowiedziała, że w styczniu zapadnie decyzja, czy operacja Francji w Afryce przekształci się we wspólną misję unijną, o co zabiega prezydent Francji Francois Hollande. Hollande podał, że oprócz Polski pomoc zadeklarowało też kilka innych krajów Unii, wśród nich wymienił Niemcy, Wielką Brytanię, Belgię, Hiszpanię i Holandię.
Chaos w byłej francuskiej kolonii
Chrześcijanie stanowią ponad połowę ludności Republiki Środkowoafrykańskiej i odkąd ogłosiła ona niepodległość (1960 rok) sprawowali w niej władzę. Wszyscy dotychczasowi prezydenci byli chrześcijanami i wszyscy z wyjątkiem jednego wywodzili się w dodatku z zamieszkanego przez chrześcijan południa.
Muzułmanie stanowiący ok. 20 proc. ludności od lat narzekali, że przez chrześcijan traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. Muzułmańska północ, wstrząsana powstaniami i nędzą, pogrążała się w anarchii, a rzeczywistą władzę w niej przejmowali wszelkiej maści watażkowie, nastawieni bardziej na kontrabandę i kłusownictwo niż myślący o przejęciu władzy w Bangi.
Sytuacja zmieniła się przed rokiem, gdy pięć partyzanckich armii z północy postanowiło zjednoczyć się, by obalić skorumpowanego dyktatora Francois Bozize, który rozdawał posady i przywileje swoim krewnym i rodakom z ludu Gbaya.
Rebelianci, będący niemal bez wyjątku muzułmanami, w marcu wzięli szturmem Bangi, obalili i przegnali z kraju Bozize, a nowym prezydentem ogłosili swojego przywódcę Michela Djotodię, który w ten sposób został pierwszym muzułmańskim władcą kraju. Afryka uznała go, kiedy obiecał, że do 2015 roku przeprowadzi wolne wybory, ale sam nie weźmie w nich udziału.
Po zdobyciu władzy powstańczy sojusz Seleka rozpadł się jednak na niepodlegające niczyjej kontroli armie łupieżców, którzy zabrali się za grabienie i pogromy chrześcijan z Bangi. Ratując się przed przemocą, jedna piąta 5-milionowej ludności kraju porzuciła swoje domy.
Jesienią chrześcijanie zaczęli skrzykiwać się w zbrojne milicje, które przybrały nazwę "Anti-balaka - Anty-maczeta" i przystąpiły do odwetu. Na początku grudnia chrześcijańskie milicja wraz z byłymi żołnierzami Bozize zaatakowały Bangi, gdzie doszło do pogromu muzułmanów.
Gdy walki zaczęły przeradzać się w wojnę religijną, Francja, obawiając się, że pogromy przybiorą ludobójczą skalę, postanowiła wysłać do Bangi 1,6 tys. żołnierzy, by wspierani przez wojska Unii Afrykańskiej rozpędziły bojówki i zaprowadziły spokój.
Francuzi wylądowali na początku grudnia i błyskawicznie spędzili bojówki z ulic stolicy. W mieście po raz pierwszy od wielu miesięcy zapanował spokój. Na krótko, bo wkrótce znów zaczęło dochodzić do starć i pogromów, a uważając Francuzów za swoich sojuszników, chrześcijańskie milicje przystąpiły do nowych ataków na muzułmanów i zażądały, by wycofani z kraju zostali muzułmańscy żołnierze z Czadu, wchodzący w skład sił pokojowych Unii Afrykańskiej. Muzułmanie z kolei nieufnie odnoszą się do przybyłych Francuzów, podejrzewając ich o sprzyjanie chrześcijanom.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk

''

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej