Symulacja katastrofy w Smoleńsku: Tu 154M wykonał półobrót
Tu-154M po utracie końcówki skrzydła wykonał półobrót i jednocześnie "górkę" odchylając tor lotu w lewo - wynika z symulacji prof. Grzegorza Kowaleczki nt. ostatnich 14-15 sekund lotu.
2014-01-03, 15:37
Jego zdaniem obliczenia potwierdzają ustalenia raportów MAK i komisji Millera.
Liczące 103 strony opracowanie opublikował na swojej stronie zespół smoleński przy kancelarii premiera, którym kieruje Maciej Lasek. Prof. Kowaleczko - jak twierdzi Lasek - wykonał swoje opracowanie z własnej inicjatywy i przekazał je bezpłatnie zespołowi.
Prof. Kowaleczko we wstępie napisał, że temat podjęto - w związku z pojawiającymi się często wątpliwościami, czy samolot mógł wykonać półobrót po utracie skrzydła. (...) Wątpliwości te, a często kwestionowanie takiego przebiegu ostatniej fazy lotu, było inspiracją do przeprowadzenia symulacji numerycznych - podał Kowaleczko.
Taki przebieg katastrofy kwestionują eksperci związani z parlamentarnym zespołem ds. katastrofy smoleńskiej, na którego czele stoi Antoni Macierewicz. Jeden ze związanych z nim naukowców, prof. Kazimierz Nowaczyk, ocenił np., że samolot leciał wzdłuż linii prostej za brzozą, z którą miał, według komisji Millera, się zderzyć. - Nie mógł wykonać słynnej półbeczki, bo musiałby zmienić kierunek lotu - mówił Nowaczyk w lutym 2013 r.
Jednak zdaniem Kowaleczki odpowiedź na pytanie, - czy samolot Tu-154M po utracie końcówki skrzydła wykonał półbeczkę, czy też nie?, jest jednoznaczna. - Samolot Tu-154M po utracie końcówki skrzydła wykonał półobrót i jednocześnie +górkę+, odchylając tor lotu w lewo. Ponieważ samolot wznosił się w chwili utraty końcówki i po tym zdarzeniu, urwany kikut skrzydła nie miał kontaktu z ziemią - podsumował swoje analizy Kowaleczko.
Wyliczony przez niego punkt uderzenia tupolewa w brzozę, które, według raportu MAK i komisji Millera, zakończyło się urwaniem fragmentu skrzydła, bliższy jest danym prokuratury niż komisji Millera. Symulacje i obliczenia eksperta dały wysokość 7,2 metra nad ziemią, podczas gdy wyniki pomiarów prokuratury to 6,66 metra, zaś komisji Millera - 5,1 metra.
- Pomimo licznych uproszczeń udało się z dobrą, inżynierską dokładnością potwierdzić opisane w raportach zachowanie się samolotu po uderzeniu skrzydłem w drzewo - ocenił Kowaleczko, nawiązując do opracowań z badania katastrofy opublikowanych przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) i Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (czyli tzw. komisję Millera).
REKLAMA
Zobacz serwis specjalny - Smoleńsk 2010>>>
Profesor, który podkreśla, że podobne badania prowadzi od 1983 r., do symulacji wykorzystał oprogramowanie wykorzystywane do analizy wpływu na samolot turbulencji i śladu generowanego przez inną maszynę. Przy jego pomocy odtworzono m.in. lot wojskowego samolotu An-28 Bryza, który w marcu 2009 r. rozbił się na lotnisku Gdynia-Babie Doły.
Grzegorz Kowaleczko dane dotyczące sterowania samolotem oraz parametrów lotu w chwili zderzenia z brzozą, kiedy samolot stracił fragment skrzydła, zaczerpnął z raportów MAK i komisji Millera.
Prof. Kowaleczko to prorektor ds. naukowych Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie i członek Rady Naukowej Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, były pracownik Wydziału Mechatroniki i Lotnictwa Wojskowej Akademii Technicznej i - jak podkreśla zespół Laska - jeden z najlepszych polskich specjalistów w dziedzinie mechaniki lotu.
mc
REKLAMA