Starcia w Odessie. Co najmniej czterech zabitych

Kilkaset osób z pałkami i w hełmach napadło na półtoratysięczną ukraińską manifestację jedności narodowej.

2014-05-02, 19:41

Starcia w Odessie. Co najmniej czterech zabitych

Posłuchaj

Starcia w Odessie. Relacja Piotra Pogorzelskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Kilka tysięcy kibiców odeskiego Czornomorca i charkowskiego Metalista, których drużyny grają wieczorem w Odessie, zebrało się, aby przeprowadzić marsz poparcia dla jedności Ukrainy. Od czasu rewolucji między wszystkimi kibicami na Ukrainie trwa zawieszenie broni. Dołączyli do nich zwolennicy kijowskiego Majdanu i działacze prawicowi.

Nagle napadła na nich grupa prosyjskich bojówkarzy ubranych w kamizelki kuloodporne i z kijami baseballowymi. Rozpoczęły się regularne starcia. Z obydwu stron zaczęła lecieć kostka brukowa. Słychać było wybuchy petard i strzały. Według milicji, protestujący rzucali w funkcjonariuszy koktajlami Mołotowa, kostkami brukowymi oraz materiałami wybuchowymi.

Milicja interweniowała, by nie dopuścić do rozprzestrzenienia się przemocy. Kilkadziesiąt osób - po obu stronach - zostało rannych. Jeden mężczyzna zmarł w wyniku postrzału w pierś.

Zmarł przed przybyciem karetki.

Nie wiadomo, kim są kolejne dwie ofiary śmiertelne. Jest wielu rannych, w tym trzech milicjantów.Liczby poszkodowanych nie sprecyzowano.

Miejscowy parlamentarzysta Dmytro Spiwak mówił ukraińskiej telewizji, że śmierć poniosło czterech młodych zwolenników kijowskich władz. - Wyraźnie widać, że strona prorosyjska była bardzo dobrze uzbrojona, zorganizowana, a ta akcja była od dawna zaplanowana. Powiem jedną rzecz Putinowi: zapomnij o Odessie - dodał.

Rozpad Ukrainy. Jak daleko posunie się Rosja? [relacja] >>>

Do starć doszło, gdy kilkuset prorosyjskich demonstrantów, noszących kaski i uzbrojonych w pałki, zaatakowało idący przez centrum miasta pochód złożony z około 1500 zwolenników władz w Kijowie - podały agencja Interfax-Ukraina i AFP, powołując się na świadków.

(źródło:ENEX/x-news)

- Dziesięć nadchodzących dni będzie najbardziej niebezpiecznymi w historii Ukrainy po uzyskaniu przez nią niepodległości w 1991 roku - mówi w wywiadzie dla "Financial Times" premier Arsenij Jaceniuk.

Szef ukraińskiego rządu zarzucił Rosji, że prowokowała czwartkowe zamieszki podczas pochodów pierwszomajowych na wschodzie kraju. W Doniecku parada zakończyła się walkami, w wyniku których prorosyjscy separatyści wtargnęli do miejscowej siedziby prokuratury. Milicja i Gwardia Narodowa stawiały opór, ale w końcu funkcjonariusze i żołnierze wycofali się pod naciskiem agresywnych prorosyjskich bojówkarzy. W ostatnim czasie separatyści coraz aktywniej działają na wschodzie Ukrainy.

Arsenij Jaceniuk mówił, że separatyści odwołują się do dziedzictwa Związku Radzieckiego , prowokują i sztucznie wywołują starcia. - Zazwyczaj towarzyszy im grupa dziesięciu - dwudziestu dobrze wyszkolonych rosyjskich agentów, którzy szturmują budynki, uprowadzają tych, którzy stawiają opór, znikają i przenoszą się do innego miasta - powiedział ukraiński premier.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

IAR/PAP/asop

''

Polecane

Wróć do strony głównej