Rosjanie nie zmienią raportu. MAK: generał Błasik był pod wpływem alkoholu

Rosjanie odmówili usunięcia z raportu końcowego w sprawie katastrofy smoleńskiej informacji o obecności alkoholu etylowego we krwi gen. Andrzeja Błasika - informuje "Nasz Dziennik".

2014-05-27, 10:21

Rosjanie nie zmienią raportu. MAK: generał Błasik był pod wpływem alkoholu
Rozbity Tu-154 pod Smoleńskiem. Foto: staszewski/Wikimedia Commons

Gazeta przypomina, że po konferencji MAK 12 stycznia 2011 r. świat obiegła wiadomość, że do katastrofy doszło z powodu kompromitujących błędów załogi i nacisków "pijanego generała". Ta opinia Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, dotycząca gen. Błasika, została ostatecznie obalona przez specjalistów z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, którzy na podstawie próbek krwi dowódcy polskich Sił Powietrznych stwierdzili, że był on w chwili śmierci trzeźwy.

Pełnomocnik wdowy po generale, Ewy Błasik, mec. Bartosz Kownacki zwrócił się w związku z tym do MAK o korektę raportu. Po trzech miesiącach otrzymał odpowiedź, w której zastępca szefowej komitetu Aleksiej Morozow w ogóle nie komentuje ustaleń polskich biegłych i stwierdza jedynie, że Komisja Techniczna MAK dysponowała opinią wydaną przez eksperta moskiewskiego Biura Ekspertyz Medycyny Sądowej.

Morozow dodaje, że według załącznika 13 do konwencji chicagowskiej "celem badania wypadku lub incydentu lotniczego jest przeciwdziałanie wypadkom i incydentom lotniczym w przyszłości", a nie "stwierdzenie części czyjejkolwiek winy lub odpowiedzialności".  - Odbijamy się od ściany, kwituje odpowiedź Morozowa mec. Kownacki.

10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów przez radzieckie NKWD. W katastrofie, do której doszło w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.

REKLAMA

Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>

PAP/"Nasz Dziennik"/aj

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej