John Kerry: nie można pozwolić rozprzestrzenić się złu
John Kerry składa właśnie niezapowiedzianą wizytę w Iraku. Szef amerykańskiej dyplomacji przyleciał do Bagdadu na kilka godzin przed planowanym orędziem amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy, który ma przedstawić plan walki z radykałami.
2014-09-10, 23:59
Posłuchaj
WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>
Kerry oświadczył w Bagdadzie, że ekstremiści z Państwa Islamskiego to największe obecnie zagrożenie dla Irakijczyków.
- Wszyscy powinniśmy wspierać iracki rząd w tym krytycznym momencie. Stany Zjednoczone i świat nie będą stały bezczynnie i nie pozwolą temu złu, jakim jest Państwo Islamskie, by się rozprzestrzeniło - oświadczył. Dodał, że sąsiedzi Iraku w Zatoce Perskiej powinni powstrzymać przepływ broni i pieniędzy dla radykałów.
Fanatycy z Państwa Islamskiego w ostatnich miesiącach zdobywają kolejne tereny na północy Iraku oraz w Syrii. Radykałowie dokonują czystek etnicznych i są oskarżani o tortury, gwałty i masowe egzekucje. Amerykańskie lotnictwo dokonało już ponad 120 nalotów na ich pozycje, a coraz więcej krajów dołącza się do koalicji przeciwko islamistom.
REKLAMA
Kerry spotkał się w Bagdadzie z nowym irackim premierem Hajdarem al-Abadim i chwalił jego zaangażowanie w walkę z radykałami. Wizytę amerykańskiego polityka skrytykował jednak jeden z najbardziej wpływowych szyickich duchownych w Iraku Muktada al-Sadr. Uważany za sojusznika władz kleryk oświadczył, że władze w Bagdadzie powinny w tej sprawie współpracować z sąsiadami, a nie z okupantami. Bojówki Sadra należały do najmocniej zwalczających obecność Amerykanów w Iraku po obaleniu Saddama Husajna w 2003 roku.
Tymczasem na wschód od Bagdadu doszło w środę do kilku zamachów, w których zginęło 13 szyitów. To właśnie porachunki między sunnitami a szyitami miały doprowadzić do wzrostu siły radykałów Państwa Islamskiego w Iraku.
REKLAMA