Mysłowice-Wesoła: lekarze walczą o życie górników. Dwóch w stanie "krytycznym"
Jako "rokujący" określili lekarze stan 11 górników z kopalni Mysłowice-Wesoła znajdujących się w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Stan pięciu medycy uznali za "bardzo ciężki, stabilny", a dwóch najciężej poszkodowanych - za "bardzo niestabilny, krytyczny".
2014-10-08, 22:31
Posłuchaj
Związany najprawdopodobniej z zapaleniem metanu wypadek w kopalni Mysłowice-Wesoła miał miejsce w poniedziałek ok. godz. 20.55 na głębokości 665 m. W rejonie zagrożenia znajdowało się 37 górników. Część z nich wyjechała na powierzchnię samodzielnie, kolejni z pomocą ratowników. Do godz. 1.30 odnaleziono i wydobyto 36 pracowników.
Wypadek w kopalni Mysłowice-Wesoła - czytaj więcej >>>
Łącznie 31 górników trafiło po katastrofie do szpitali w Sosnowcu, Katowicach i Siemianowicach Śląskich. Do siemianowickiego CLO przewieziono 18 najpoważniej rannych. Siedmiu z nich, nieprzytomnych, umieszczono na oddziale intensywnej terapii. W środę nadal ich życie było bezpośrednio zagrożone, lekarze szczególnie obawiali się o dwóch górników w najcięższym stanie. - Chcielibyśmy bardzo ich uratować - powiedział dr hab. Marek Kawecki z siemianowickiej oparzeniówki.
REKLAMA
Źródło: TVP/x-news
Tego dnia specjaliści z Siemianowic Śląskich kontynuowali m.in. operacje oczyszczania ran, stosowanie specjalistycznych opatrunków oraz terapii hiperbarii tlenowej u tych chorych z oparzeniami dróg oddechowych, których ogólny stan na to pozwalał.
Prócz tego odbywały się wielospecjalistyczne konsultacje - z udziałem m.in. okulisty, internisty, nefrologa czy diabetologa (u pacjentów chorych na cukrzycę). Lekarze mówili, że np. część chorych ma poważnie oparzone gałki oczne, jednak nie zagraża to utratą wzroku.
W szpitalu założono też osiem hodowli komórkowych (metoda stosowana, gdy rozległość oparzeń sprawia, że nie ma skąd pobrać materiału do przeszczepu - by zamknąć rany oparzeniowe). Hodowla trwa ok. trzech tygodni - po tym czasie lekarze mogą liczyć na preparaty naskórka i skóry właściwej, które będą przygotowane do transplantacji.
REKLAMA
Źródło: TVP/x-news
W środę w kopalni zdecydowano o ponownej próbie dotarcia ratowników do zaginionego od czasu katastrofy 42-letniego kombajnisty. Ratownicy pokonali ok. 200 m z ok. 700 dzielących ich od górnika. Po pewnym czasie warunki na ich drodze okazały się jednak tak trudne, że konieczna stała się budowa dodatkowego kanału wentylacyjnego, tzw. lutniociągu.
>>> Były ratownik górniczy: zagrożenie metanem rośnie >>>
REKLAMA
Przedstawiciele kopalni poinformowali, że zdecydowanie wydłuży to czas dotarcia do poszukiwanego. - Mówimy już o przestrzeni kilku - kilkunastu godzin - powiedział po południu główny inżynier energomechaniczny w Mysłowicach-Wesołej Grzegorz Standziak.
Ratownicy próbowali już we wtorek wchodzić do wyrobiska, gdzie powinien się znajdować poszukiwany, jednak poziom wypełniających podziemia w tym miejscu gazów nie był stabilny, co zagrażało ich życiu. W środę rano skład kopalnianej atmosfery ustabilizował się na tyle, by przed południem zdecydować o wejściu ratowników w rejon wypadku.
PAP/aj
REKLAMA