Polskie towary znów jadą do Rosji. Moskwa przymyka oko

Objęte embargiem produkty jadą najpierw na Białoruś, a dalej bez problemów trafiają na rosyjski rynek.

2014-10-13, 11:58

Polskie towary znów jadą do Rosji. Moskwa przymyka oko
Polskie towary jednak trafiają do Rosji. Foto: freeimages.com

Posłuchaj

Rosyjski rynek zalewają białoruskie towary z Polski: korespondencja Macieja Jastrzębskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Na początku sierpnia Rosja wprowadziła zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, UE, Australii, Kanady i Norwegii. W ten sposób odpowiedziała na sankcje zastosowane wobec niej przez Zachód w związku z jej rolą w konflikcie na Ukrainie. 6 października rosyjscy inspektorzy oskarżyli Polskę, że pod przykrywką reeksportu wysyła do Rosji swoje towary objęte embargiem i Moskwa nałożyła kolejne sankcje na nasz kraj - zakazała wwozu warzyw, owoców i nasion przez terytorium Polski, co mocno uderzyło w polskie firmy transportowe.

Wygląda jednak na to, że Rosja działa w tym przypadku dwulicowo. Z pełną świadomością pozwala na wwóz zabronionych towarów, o ile przejdą wcześniej przez ręce białoruskich pośredników. O sprawie doniósł dziennik Moskiewski Komsomolec.

Gazeta żartuje, że białoruski zając napadł na rosyjski rynek. Dowcip odnosi się do niedawnej wypowiedzi białoruskiego ministra rolnictwa Leonida Zajaca, który zapewnił, że jego kraj jest w stanie zapełnić półki sklepowe w Rosji, białoruskimi towarami. Moskiewski Komsomolec zwraca jednak uwagę, że dostarczane towary nie są od początku do końca wytwarzane na Białorusi. To reeksport z Polski, Litwy i Łotwy, a także innych krajów Unii Europejskiej objętych spożywczymi sankcjami. Dziennik dodaje, że na razie nikt białoruskich producentów za to nie ściga, ponieważ zapewniają oni, iż towary te są "głęboko przetworzone”.

Jednocześnie rosyjski minister rolnictwa Nikołaj Fiodorow zapewnia, że ograniczenia w handlu z krajami Unii Europejskiej są mało odczuwalne dla konsumentów i wpłyną korzystnie na rozwój rodzimej produkcji. Komsomolec docina ministrowi, że zapewne nie odczuwa ani wzrostu cen, ani braku towarów bowiem na co dzień jada - kaszę gryczaną i swój ulubiony chleb z mlekiem.

REKLAMA

Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>

IAR,fc

''

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej