Powązki nie dla komunistycznych generałów. MON w ogniu krytyki
Decyzję szefa MON w sprawie pochówków na Wojskowych Powązkach krytykują i lewica, i prawica. Negatywnie wypowiada się też Janusz Palikot.
2014-10-16, 16:21
Posłuchaj
Minister obrony zdecydował, że w zarządzanej przez wojsko części cmentarza będą chowane tylko te osoby, które przysłużyły się niepodległej Polsce. Dotyczy to generałów, których mianował Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej oraz osób odznaczonych najwyższymi wojskowymi orderami, ale nie w czasie PRL.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak podkreślił, że jego partia domagała się od lat tego, by komunistyczni oprawcy nie byli chowani z honorami.
- To, co robi minister Siemoniak, to pewnie kampania wyborcza - powiedział poseł PiS. Zauważył ponadto, że minister Siemoniak jest blisko związany z prezydentem Komorowskim, który uczestniczył w pogrzebie "dyktatora Jaruzelskiego".
Według Mariusza Błaszczaka, nie można oddawać hołdu oprawcom i jednocześnie wspierać ofiary, ponieważ to się wyklucza.
Poseł PiS z komisji obrony Mariusz Kamiński uważa, że procedura dotycząca wojskowych pochówków powinna być ściśle określona i zarządzenie w tej sprawie powinno w punktach wyliczać, komu pogrzeb na Powązkach i z wojskowym ceremoniałem nie przysługuje. O wyjątkach powinien decydować osobiście minister obrony.
Decyzję o tym, że generałowie z Ludowego Wojska Polskiego nie będą chowani na Powązkach za skandaliczną uznał rzecznik SLD Dariusz Joński. Jego zdaniem, minister obrony stanął w ten sposób po stronie Prawa i Sprawiedliwości oraz tych, którzy buczeli i gwizdali podczas pogrzebu generała Jaruzelskiego na Powązkach. Według Dariusza Jońskiego, każdy przypadek należy rozpatrywać osobno i uzasadniać odmowę, a nie zgodę na ceremoniał.
- Minister obrony narodowej stanął po stronie tych, którzy uprawiają politykę za pomocą trumien. Stanął niestety po stronie tych hien cmentarnych - mówił Dariusz Joński podczas konferencji w Sejmie. Podkreślił, że żołnierzy nie można dzielić na lepszych i gorszych, podobnie jak orderów Virtuti Militari w zależności od okresu, kiedy zostały przyznane. W imieniu SLD Dariusz Joński zaapelował do szefa MON, aby wycofał się z tej decyzji.
Wtórował mu kandydat SLD na prezydenta Warszawy Sebastian Wierzbicki. Jak mówił, "nie może być tak, że generał sprzed 1989 roku jest gorszy niż generał po roku 1990, bez względu na zasługi".
Lider SLD Leszek Miller, który wcześniej spotkał się z dziennikarzami, nie chciał poruszać tego tematu.
Decyzję MON o zamknięciu Wojskowych Powązek dla byłych komunistycznych generałów skrytykował także Janusz Palikot. Uznał, że jest to "nie w duchu Platformy i Siemoniaka, kiedyś członka Kongresu Liberalno-Demokratycznego". Zastanawiał się, co oznacza określenie "komunistyczny generał" i dodał, że strasznie mu to "śmierdzi PiS-owskim klimatem". Zdaniem Janusza Palikota, Europa tym różni się od Azji, że do tutejszej kultury należy szanowanie zmarłych i wydanie ich wrogom po to, by mogli być pochowani. Poseł dodał, że rozumiałby zakaz dotyczący pochówku w jakimś miejscu osób skazanych za zbrodnie.
Decyzję o przyznaniu kwatery na wojskowej części Powązek będzie za każdym razem podejmował szef Garnizonu Warszawa. Komunistyczni generałowie będą się jednak mogli starać o miejsca na innych wojskowych kwaterach. Resort obrony nie zarządza bowiem miejscami na warszawskich cmentarzach: Północnym i Południowym.
Dymisje w MON
Sprawa pochówku komunistycznych wojskowych rozgorzała na nowo po tym, jak okazało się, że stalinowski prokurator pułkownik Wacław Krzyżanowski został pochowany w Koszalinie z honorami wojskowymi. W 1946 roku Wacław Krzyżanowski zażądał kary śmierci dla 17-letniej Danuty Siedzikówny "Inki". Była ona sanitariuszką V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. W 1946 roku po aresztowaniu przez bezpiekę za działalność w podziemiu niepodległościowym została zastrzelona w gdańskim więzieniu. We wrześniu IPN odnalazł miejsce, gdzie najprawdopodobniej spoczywają jej szczątki.
Wojsko tłumaczyło się, że wyrażono zgodę na asystę honorową podczas pogrzebu Wacława Krzyżanowskiego, bo zmarły był żołnierzem Ludowego Wojska Polskiego i uczestniczył w bitwie pod Lenino. Dowództwo miało nie wiedzieć o jego prokuratorskiej przeszłości. Wniosek o asystę złożył Związek Żołnierzy Wojska Polskiego.
Po tych wyjaśnieniach szef MON Tomasz Siemoniak odwołał w trybie natychmiastowym ze stanowisk dowódcę oraz komendanta garnizonu Koszalin. Minister argumentował, że stalinowski prokurator nie może być chowany z wojskowymi honorami. Wcześniej sprawa trafiła do Prokuratora Generalnego. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożył Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą.
REKLAMA
Pierwsza o decyzji ministra napisała w czwartek "Rzeczpospolita".
IAR, bk
REKLAMA