Nie płacisz za prąd i gaz? PSL chce, aby niezależnie od tego zimą nie przerywano dostaw energii
Posłowie PSL chcą uniemożliwić wyłączanie gazu i prądu w trakcie zimy niepłacącym odbiorcom. PO i PiS są skłonne poprzeć projekt, ale tylko w wypadku, gdy będzie on skierowany do określonej grupy najuboższych. Przeciwne są koncerny energetyczne.
2014-10-26, 11:01
"Zapewnienie bezpieczeństwa ciągłych dostaw energii najsłabszym  odbiorcom w gospodarstwach domowych w okresie zimowym ma szczególne  znaczenie społeczne" - czytamy w uzasadnieniu projektu nowelizacji  ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, autorstwa posłów PSL.  "Bezpieczeństwo to powinno objąć również rodzinny, które mają trudności z  każdorazowym terminowym regulowaniem płatności za dostarczaną energię" -  podkreślono.  
 Kluczowy zapis ustawy zakazuje "wstrzymania dostarczania paliw gazowych  lub energii do odbiorcy w gospodarstwie domowym w okresie od 1 grudnia  do 1 marca, z tytułu nieterminowej zapłaty za świadczone usługi lub  pobrane paliwo gazowe lub energię". Poseł Mieczysław Kasprzak (PSL) wyjaśnił, że "w wielu  wypadkach ludzie nie płacą za prąd nie z własnej winy i w okresie  najbardziej dokuczliwym, czyli w zimie jest im wyłączany".
B. wiceminister gospodarki przekonywał, że koncerny energetyczne nie będą stratne, jeśli nie będą płacić przez 2-3 miesiące dłużej. - Później można wystąpić na drogę egzekucyjną i dochodzić tych należności - przekonywał i dodał: "Energetycy dobrze się mają i system energetyczny na to stać".
"Za" i "przeciw"
Szefowa podkomisji zajmującej się projektem Alicja Olechowska (PO)  powiedziała, że "trudno powiedzieć, jak interpretować tę propozycję"  ludowców, bo nie ma jeszcze na jej temat stanowiska rządu, brakuje też -  jak dodała - ekspertyz. 
 W ocenie posłanki PO przeciwko projektowi padały argumenty, które do tej  pory "nie były rozpatrzone". "Tempo realizacji tej ustawy na pewno nie  będzie szybkie, bo jest za dużo niewiadomych" - dodała. 
 Minister gospodarki i szef PSL Janusz Piechociński pytany o  ocenę regulacji powiedział, że wsparcie najuboższych odbiorców jest  godne poparcia. Dodał jednak, że projekt wymaga jeszcze dyskusji.  
 W nieoficjalnych rozmowach podobne stanowisko zajmują politycy PO. Jeden  z ważnych posłów Platformy powiedział, że jego partia byłaby w stanie  poprzeć projekt ludowców, jeśli zakaz wyłączania prądu czy gazu byłby  skierowany wyłącznie do najuboższych odbiorców, którzy w ustawie prawo  energetyczne są określeni, jako "odbiorcy wrażliwi" (na podstawie ustawy  tej grupie przysługuje dodatek energetyczny, który przyznawany jest  przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta).
Na tę regulację powołuje się też wiceszef komisji ds. energetyki Piotr Naimski (PiS), który powiedział, że ogólny zapis gwarantujący dostawę mediów niezależnie od tego, czy odbiorca płaci, "jest demoralizujący". Dodał jednak, że można wprowadzić rozróżnienie między zwykłymi odbiorcami, a uboższymi, którzy są uprzywilejowani w ustawie prawo energetyczne. - Trzeba to traktować jako rodzaj pomocy społecznej. Będziemy pracowali nad tym projektem - zaznaczył.
Bardziej sceptyczny wobec pomysłu ludowców jest niezrzeszony poseł Krzysztof Popiołek, który należy do zajmującej się nim podkomisji. - Obowiązkiem państwa jest pomaganie osobom, które znajdują się w trudnej sytuacji. Nie można pomocą społeczną obciążać firm energetycznych - przekonywał Popiołek.
Co na to koncerny energetyczne?
Krytyczni są też przedstawiciele koncernów energetycznych.
Rzeczniczka prasowa RWE Polska SA Anna Warchoł podkreśliła, że projekt jest niekorzystny zarówno dla przedsiębiorstw, jak i pozostałych odbiorców. - Zaproponowany przepis nie spełni swojej funkcji socjalnej, ponieważ koszty utrzymania sieci są rozkładane na wszystkich odbiorców i więcej de facto zapłacą solidni odbiorcy, którzy mogą być w gorszej sytuacji materialnej - zaznaczyła Warchoł.
- Dla wybranych pod znakiem zapytania stanie sensowność regulowania  rachunków na czas i może doprowadzić ich do nadmiernego zadłużania się -  dodała. 
 Małgorzata Olczyk z zespołu prasowego PGNiG SA podkreśliła z kolei, że  główną konsekwencją przepisów byłby "brak możliwości zachowania  dyscypliny płatniczej wobec niesolidnych płatników, nie tylko tych w  trudnej sytuacji, ale również dobrze sytuowanych".  
 Zdaniem rzeczniczki regulacja "znacząco ingeruje w prowadzoną przez  przedsiębiorstwa energetyczne działalność gospodarczą, wymuszając na  przedsiębiorcach wykonywanie umów pomimo braku realizacji zobowiązań  przez ich kontrahentów, co w normalnych warunkach nie ma miejsca".  
 - Projektowany przepis nie przewiduje również żadnych rekompensat dla  przedsiębiorstw energetycznych z tego tytułu, co naraża je na dodatkowe  koszty, do których poniesienia żadną miarą nie powinny być one  zobligowane - przekonywała Olczyk.
mr, PAP