Awantura o raj podatkowy piekłem nowego szefa Komisji Europejskiej (analiza)
Ledwie nowy przewodniczący Komisji Europejskiej objął swoje obowiązki, a już musi stawić czoła zarzutom, że w swoim kraju – Luksemburgu rozwijał kontrowersyjny azyl dla biznesmenów, którzy uciekali przed opodatkowaniem w innych krajach członkowskich.
2014-11-09, 02:40
Posłuchaj
W ten sposób wiele miliardów euro nie trafiło do budżetów państw członkowskich Unii, od lat zmagających się ze stagnacją gospodarczą.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Jean - Claude Juncker, nowy szef KE, a były premier Luksemburga, zapowiedział na wstępie działalności w swej nowej roli, że będzie walczył z oszustwami i nadużyciami podatkowymi. Jak się okazało, jeszcze do niedawna miał do tej kwestii zgoła odmienne podejście - co pokazuje dziennikarskie śledztwo, opisane wspólnie przez około 40 europejskich gazet.
Podatki mniej niż 1 proc. - wszystko ‘legalnie”
Z materiałów zamieszczonych na stronach Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarstwa Śledczego (ICIJ) wynika, że w latach 2003-2012 prawie trzysta pięćdziesiąt firm korzystało z tajnych porozumień o takim znikomym opodatkowaniu, zawartych z władzami Luksemburga, na których czele stał obecny szef KE, czyli Jean - Claude Juncker.
Luksemburski mechanizm „optymalizacji podatkowej” polegał na tym, że władze tego kieszonkowego państwa zawarły tajne umowy z szeregiem wielkich koncernów – zezwalając im na płacenie bardzo niskich podatków w zamian za lokowanie funduszy w tamtejszym sektorze finansowym.
REKLAMA
To właśnie w efekcie tego, uprawianego przez lata, dumpingu podatkowego, Luksemburg należy do czołówki najbogatszych krajów świata. Ma prawie 10 razy większe niż Polska PKB w przeliczeniu na mieszkańca. Aktywa tamtejszych banków są zaś ponad 20 razy większe od produktu krajowego brutto tego państwa.
Jaką stawkę podatkową płaciły takie firmy jak: Amazon, Pepsi, FedEx czy i-Tunes, których zyski należy liczyć w miliardach dolarów? W praktyce znacząca część ich dochodów była opodatkowana na poziomie nie przekraczającym… 1 proc.
Co więcej, wszystko to odbywało się całkowicie legalnie – pomimo, że opodatkowanie przedsiębiorstw wynosi w Luksemburgu nominalnie 29 procent.
Luksemburscy podatnicy: Ikea, Kulczyk, CCC
Nic dziwnego, że kuszone takimi warunkami firmy lgnęły do luksemburskiego fiskusa, jak pszczoły do miodu. Ikea - szwedzki potentat na rynku mebli, działający z rozmachem także w Polsce - przez Holandię do Luksemburga transferowała opłaty licencyjne ze swoich sklepów firmowych w wielu krajach świata.
REKLAMA
W ten właśnie sposób przerzucano setki milionów euro, niemal wcale nie płacąc od tego podatków. Następnie, takie „opodatkowane” już dochody można było swobodnie przelewać z powrotem – korzystając z umów o unikaniu podwójnego opodatkowania.
W procederze uczestniczyły przede wszystkim koncerny amerykańskie. Na liście jest m.in. co najmniej 16 przedsiębiorstw powiązanych z Polską.
Wśród oszczędnych płatników szczodrego luksemburskiego fiskusa znalazły się także polskie przedsiębiorstwa, w tym producent butów CCC, Abbris Capital, (inwestor w firmie kurierskiej Siódemka) oraz Masterlease (leasing i wynajem samochodów). Jan Kulczyk ulokował w Luksemburgu akcje spółki Ciech - o wartości ponad miliarda złotych.
Luksemburg w ogniu krytyki
Polityka podatkowa Luksemburga jest obecnie mocno krytykowana przez przedstawicieli władz innych państw członkowskich UE, w tym Polski.
REKLAMA
- Przypadki nieuczciwej konkurencji, niedozwolone wsparcie państwa powinny być bezwzględnie tępione, bo tak, jak nam nie wolno wspierać wybranych przedsiębiorstw, tak samo przez preferencyjne traktowanie podatkowe (...) nie powinno to być robione w innych krajach. Zaburza to konkurencję, a uczciwe warunki konkurowania to jest kluczowy element wspólnego rynku - oświadczył minister finansów Mateusz Szczurek.
- Budżet Polski traci na każdej firmie, która nie płaci podatku w Polsce, to jest jasne - powiedział w piątek polskim dziennikarzom w Brukseli Szczurek. Jak zaznaczył, nie popiera rozwiązań, które umożliwiają płacenie podatków poza krajem, gdzie prowadzi się działalność.
Juncker przyparty do muru
Najtwardszy orzech do zgryzienia ma teraz Jean-Claude Juncker. Musi stawić czoła europejskiej opinii publicznej w bardzo bulwersującej ją sprawie obciążeń podatkowych.
Przeciętni obywatele Unii, zmagającej się od lat z kryzysem gospodarczym, nie są w stanie zrozumieć, jak to możliwe, że ich skromne dochody są wysoko opodatkowane, podczas gdy potężne firmy i ich szefowie nagminnie unikają płacenia podatków.
REKLAMA
Stolica UE, a zarazem Belgii, Bruksela dopiero co była scenerią brutalnych starć policji z demonstrantami, którzy protestują przeciw drastycznym decyzjom oszczędnościowym rządu belgijskiego. Ogranicza on wydatki publiczne, podnosi wiek emerytalny i zamraża płace. Czyli robi dokładnie to, co nakazuje Komisja wszystkim krajom członkowskim, które mają nóż na gardle.Teraz musi wytłumaczyć, jak to możliwe, że z luksemburskiego raju podatkowego korzystała firma Belgacom, operator telefonii, który w ponad 50 proc. pozostaje w rękach rządu.
W czasie trwania procederu „optymalizacji podatkowej” Juncker był nie tylko premierem, ale i ministrem finansów Luksemburga, a zatem jest uważany za architekta kontrowersyjnych rozwiązań, które odcinały budżety państw od istotnych źródeł dochodu.
Luksemburska afera podatkowa dotyczy zatem najważniejszych fundamentów, na których wspiera się Unia Europejska, w tym jednolitego rynku, uczciwej konkurencji czy równości wobec prawa.W przypadku przewodniczącego Komisji dochodzi jeszcze konflikt interesów.
Na razie szef KE odmawia zajęcia stanowiska. Na środowej konferencji prasowej powiedział jedynie: - Komisja nad tym pracuje. Nie będę w to ingerował.
REKLAMA
Wcześniej unijna Dyrekcja Generalna do spraw Konkurencyjności zapowiedziała, że rozpocznie przeciwko Luksemburgowi specjalne dochodzenie. Dyrekcja kwestionuje regulacje podatkowe tego państwa, które pozwalają firmom na masowe omijanie fiskusa.
- Ujawnione wyniki śledztwa dziennikarskiego dotyczące praktyk podatkowych Luksemburga podważają wiarygodność nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej. To może być poważny problem wizerunkowy dla Jean-Claude'a Junckera. Trudno uwierzyć, żeby jako premier nie wiedział o układach podatkowych - ocenia ekspert ds. międzynarodowych Bartosz Cichocki w wypowiedzi dla Polskiego Radia 24.
Zdaniem Cichockiego, nawet jeśli od strony formalnej wszystko było legalne, jak zapewnia Luksemburg, to w dobie wyciągania np. Grecji z problemów finansowych, takie praktyki osłabiają wiarygodność Unii Europejskiej. - Jean-Claude Juncker nie jest politykiem anonimowym i jako przewodniczący KE powinien dbać o finanse wszystkich państw w jednakowym stopniu - podkreśla Cichocki.
Afera, określana jako Luxemburg Leaks (Lux Leaks), poważnie osłabia nową Komisję Europejską już na starcie jej kadencji, co może utrudnić zapowiadane przez nią reformy, a także ograniczyć jej możliwości skutecznego działania w relacjach zewnętrznych – choćby w negocjacjach handlowych z USA, czy w sporze z Rosją o jej agresywne działania wobec Ukrainy.
REKLAMA
Juliusz Urbanowicz, PolskieRadio.pl, IAR, PAP
REKLAMA