Wyrok w aferze gruntowej. Przez nią upadła koalicja PiS-Samoobrona-LPR
Chodziło o łapówkę w wysokości trzech milionów za odrolnienie działki na Mazurach. Pieniądze miały być przeznaczone dla Andrzeja Leppera, wówczas wicepremiera i ministra rolnictwa.
2014-11-13, 22:20
Posłuchaj
2,5 roku więzienia dla Piotra Ryby, 54 tysiące złotych grzywny dla współoskarżonego Andrzeja K. Warszawski sąd zamknął jeden z wątków tzw. afery gruntowej. To przez nią doszło do rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR, a także przedterminowych wyborów w 2007.
Piotr Ryba miał być pośrednikiem między agentami CBA a politykiem. Andrzej K. miał negocjować z agentami kwotę łapówki. Do spotkania z Rybą 6 lipca 2007 roku ostatecznie jednak nie doszło, bo - według doniesień medialnych - ktoś ostrzegł Leppera. K., który w tym czasie w hotelu przeliczał 3 mln zł dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel; wtedy ich obu zatrzymano.
Sąd nie miał wątpliwości, że choć akcja CBA się nie powiodła, zgromadzony materiał daje podstawę do skazania. Sąd podkreślił, że choć w pracy agentów można się dopatrzeć uchybień, nie dyskwalifikuje to zgromadzonych dowodów.
Był to drugi proces w tej sprawie, bo poprzednio wydany wyrok (w 2010 r.) uchylił sąd odwoławczy, nakazując powtórzenie rozprawy i rozstrzygnięcie kilku kwestii z tajnej części akt. Wyrok ogłoszony teraz jest tej samej treści. - Sąd uznał, że nie stało się nic, co by uzasadniało zmianę kar - mówił w ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Krzysztof Ptasiewicz.
Sąd uznał, że były podstawy do wszczęcia operacji specjalnej CBA, bo obaj oskarżeni twierdzili, że mają wpływy w resorcie rolnictwa i mogą załatwić sprawę taką jak przekształcenie gruntu rolnego w użytkowy.
Wyroki - 2,5 roku więzienia dla Ryby (zgadza się na podawanie nazwiska) i 54 tys. zł grzywny dla Andrzeja K. sąd uznał za "adekwatne do społecznej szkodliwości czynu, jakim było powoływanie się na wpływy w tak wysokiej instytucji państwa". Sąd zgodził się z prokuraturą, że Ryba był w kontakcie z urzędnikami resortu (w tym z Lepperem i wiceministrem Maciejem Jabłońskim), dopytywał o losy sprawy i przekazywał K. uwagi ministerstwa.
Łagodniej sąd potraktował K., który negocjował z podstawionym jako kontrahent agentem CBA, ale od początku się przyznawał i złożył obszerne wyjaśnienia. Sąd uznał za niewiarygodne słowa oskarżonego K., który twierdził, że chciał się wycofać z tej sprawy, ale groził mu agent CBA. - Było odwrotnie, to funkcjonariusz pod przykryciem mówił, że chce się wycofać, ale Andrzej K. do końca realizował swój plan - skomentował to sędzia Ptasiewicz.
Po wyroku Andrzej K. musi dopłacić 300 zł, bo w poczet grzywny wchodzi jego wcześniejszy, półroczny pobyt w areszcie. Ryba był aresztowany ponad rok, więc gdyby wyrok się uprawomocnił, musiałby na drugie tyle wrócić do więzienia. Ryba zapowiedział już apelację, K. ją rozważa.
REKLAMA
Ryba ubolewał, że sąd z wyrokiem w jego sprawie nie zaczekał na rozstrzygnięcie procesu Mariusza Kamińskiego i pozostałych osób z kierownictwa CBA, które są oskarżone o przekroczenie uprawnień w operacji Biura ws. afery gruntowej. Sąd w jego procesie zapoznał się z tymi aktami operacyjnymi CBA o kryptonimie "Treser", w których m.in. gromadzono podsłuchy rozmów Ryby i Andrzeja K., ale uznał, że nie podważa to zasadności prowadzenia operacji. - Uważam, że Kamiński i pozostali będą skazani - oświadczył Ryba, który w tamtej sprawie ma status pokrzywdzonego
IAR, PAP, fc
REKLAMA