Sławomir Nowak zrzekł się mandatu posła i zrezygnował z członkostwa w PO
Sławomir Nowak rezygnuje z mandatu posła i członkostwa w klubie Platformy Obywatelskiej. - Uważam, że w obecnych warunkach pełnienie mandatu posła jest niemożliwe - napisał były minister transportu.
2014-11-27, 20:10
Posłuchaj
Sławomir Nowak podkreślił, że szanuje wyrok sądu, choć się z nim nie zgadza. - Oczywiście będę się odwoływał od wyroku i będę do końca bronił swojego dobrego imienia - stwierdził były minister transportu.
Dodał również, że na ręce marszałka Sejmu złożył oświadczenie o zrzeczeniu się mandatu posła. Wcześniej zapowiadał taki krok tuż po wybuchu afery podsłuchowej, kiedy to opublikowano nagranie jego rozmowy z byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. Urzędnik powiedział Nowakowi, że użył swych wpływów do zablokowania kontroli skarbowej u żony polityka. Po wybuchu afery Sławomir Nowak odszedł z PO, ale nadal pozostawał członkiem klubu parlamentarnego. W czwartkowym oświadczeniu były minister poinformował o rezygnacji z członkostwa w klubie Platformy.
Sławomir Nowak napisał, że "nigdy świadomie nikogo nie wprowadził w błąd". Stwierdził również, że jego intencją nigdy nie było złożenie niekompletnego lub nieprawdziwego oświadczenia majątkowego.
O sprawie zegarka zrobiło się głośno, gdy w 2013 roku opisał ją tygodnik "Wprost". W czasie procesu okazało się, że już wcześniej, latem 2012 r., sprawą interesował się jeden z tabloidów. Sławomir Nowak przez cały proces utrzymywał, że zegarek był prezentem od rodziców i żony na 35. urodziny.
REKLAMA
TVN24/x-news
Adwokaci oskarżonego i sam Nowak wnosili o wyrok uniewinniający. - Proszę, by wysoki sąd osądził mnie jako człowieka, a nie jako polityka - pewnie jakoś odpowiedzialnego za stosowanie tego prawa. Dziś, bez immunitetu, stoję przed moim państwem jako człowiek, który ma prawo popełniać błędy i się po nich podnosi, ale przede wszystkim jako człowiek, który ma przekonanie, że nie jest przestępcą - mówił w "ostatnim słowie" sam Nowak.
IAR, bk
REKLAMA