Poseł PO zawieszony. "Nie mam sobie nic do zarzucenia"
- Złożyłem stosowne wyjaśnienia, nie mam sobie nic do zarzucenia - zapewnia poseł Jan Kaźmierczak. Polityk złożył jednak wniosek o zawieszenie go w prawach członka klubu PO do czasu wyjaśnienia sprawy.
2014-12-05, 21:21
Posłuchaj
W rozmowie z dziennikarzami poseł tłumaczył, że wątpliwości sejmowych ekspertów wzbudził jego wyjazd do Londynu sprzed półtora roku. - Wykonałem wszystko, co mi zlecił Sejm w zakresie tej delegacji - zapewnia Jan Kaźmierczak.
Pytany o przyczynę obecnych kłopotów odparł, że sejmowa procedura dotycząca zagranicznych delegacji jest niedopracowana. - My jadąc gdziekolwiek decydowaliśmy się na podróż samolotem i bilety kupowała nam Kancelaria Sejmu, albo dostawaliśmy coś, co ma charakter ryczałtu - wyjaśnia. W podróż do Londynu na posiedzenie komisji kultury, edukacji i nauki młodzieży Rady Europy wybrał się samochodem. Przy okazji spełnił swoje marzenie - pojechał z Brukseli do Londynu pociągiem Eurostar pod Kanałem La Manche. - Krótko mówiąc, zostawiłem samochód na parkingu w Brukseli przy dworcu - wyjaśnił.
Jan Kaźmierczak podkreślił, że delegację rozliczył oraz, że napisał wymagane sprawozdanie z udziału w posiedzeniu komisji. Nie wykluczył też, że mógł coś dopłacić, bo podróż Eurostarem do najtańszych nie należy. - Wszystkie koszty, które były z tym związane już pokrywałem i do nikogo nie zwracałem się o ich rozliczenie - zapewnił.
Koledzy partyjni Kaźmierczaka twierdzą, że jego "sprawa jest błaha".
Wątpliwości dotyczące wyjazdu Kaźmierczaka to efekt audytu służbowych wyjazdów zagranicznych posłów, który w listopadzie zarządził marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Stało się tak po ujawnionej przez media sprawie podróży do Madrytu trzech byłych już posłów PiS: Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego oraz Adama Rogackiego. Media donosiły, że w wyjeździe posłom towarzyszyły żony, i że z ich udziałem doszło do incydentu na pokładzie samolotu, którym posłowie wracali z Madrytu. Informowały ponadto, że Kamiński i Hofman wzięli kilkanaście tysięcy złotych zaliczki na służbową podróż do Madrytu. Posłowie PiS mieli zgłosić wyjazd do Madrytu samochodem, ale w rzeczywistości polecieć tanimi liniami lotniczymi.
W czwartek z powodu wątpliwości związanych z podróżą zagraniczną z członkostwa w klubie PiS i w partii zrezygnował poseł Zbigniew Girzyński.
Na liście posłów, których rozliczenia wzbudziły wątpliwości jest też poseł PiS Łukasz Zbonikowski. Według tygodnika "Newsweek" także od niego marszałek Sejmu oczekuje wyjaśnień. - Moje sumienie jest czyste. Padłem ofiarą prasowej nagonki. Nie mam nic do ukrycia i odpowiem na wszelkie pytania marszałka - oświadczył poseł Zbonikowski. Dodał, że marszałek ma prawo do pytań, a posłowie powinni na nie odpowiadać.
Zdaniem prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, audyt zarządzony przez marszałka powinien być zorganizowany w inny sposób. PiS domaga się krzyżowej kontroli poselskich wyjazdów służbowych. Czyli jak mówi Kaczyński "oni nas, my ich". - Jeżeli się na to nie zgadzają, to znaczy, że mają wiele nadużyć i chcą te nadużycia po prostu ukryć - wyjaśnił.
Dodał, że obecnie Platforma Obywatelska kontroluje opozycję, a nie tak jak powinno być w demokracji, czyli, że opozycja kontroluje partię rządzącą.
REKLAMA
IAR/PAP/asop
REKLAMA