Francja boi się ataku terrorystów. Wyjątkowe zagrożenie nad Sekwaną

Premier Manuel Valls stwierdził, że jeszcze nigdy Francja nie stała przed tak poważnym i realnym zagrożeniem ze strony terrorystów. Poinformował, że wojsko rozmieści "w najbliższym czasie" od 200 do 300 dodatkowych żołnierzy w celu wzmocnienia bezpieczeństwa w miejscach publicznych, zwiększona zostanie także liczba patroli.

2014-12-23, 15:13

Francja boi się ataku terrorystów. Wyjątkowe zagrożenie nad Sekwaną

Posłuchaj

Francja: prezydent i premier ostrzegają przed groźbą ataku terrorystycznego: korespondencja Marka Brzezińskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

- Chcemy zapewnić Francuzów, że wszystkie służby państwowe zostały zmobilizowane - oświadczył szef rządu po zakończeniu spotkania kryzysowego z udziałem resortów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Valls sprecyzował, że patrole zostaną w pierwszej kolejności skierowane do najliczniej uczęszczanych miejsc, dzielnic handlowych, centrów miast, na dworce i do środków transportu publicznego. W ramach planu Vigipirate, programu nadzoru antyterrorystycznego wdrażanego we Francji w czasie świąt czy obchodów albo w razie szczególnie zagrożenia, bezpieczeństwa pilnuje już 780 żandarmów i żołnierzy.

W ostatnich dniach doszło we Francji do trzech aktów agresji wobec przypadkowych osób i funkcjonariuszy policji. Oficjalnie nikt nie łączy ze sobą tych ataków, ale zdaniem niektórych komentatorów władze starają się w ten sposób załagodzić sytuację i powstrzymać ewentualne ataki odwetowe na członków społeczności muzułmańskiej.

Podczas ataku na posterunek policji w Joue-les-Tours i w Dijon, gdzie mężczyzna celowo rozjeżdżał samochodem ludzi, sprawcy wykrzykiwali "Allah Akbar" (Bóg jest wielki). Mimo tego, policja przekonuje, że nie należy traktować tych incydentów jako ataków na tle religijnym. Twierdzi się, że czyny te były spowodowane przez niezrównoważonych psychicznie osobników. Kierowca, który wjechał w tłum przechodniów w Nantes miał zostawić wiadomość, w której informował, że planuje spektakularną śmierć.

Jednak nieoficjalnie wiadomo, że policja stara się dociec, czy sprawcy nie kierowali się apelem dżihadu, wzywającego do aktów agresji wobec obywateli krajów walczących w Syrii i w Iraku z tak zwanym Państwem Islamskim. Szef rządu podkreślił, że wiadomo, iż co najmniej tysiąc francuskich obywateli jest zaangażowanych w walkę u boku islamskich terrorystów na Bliskim Wschodzie, a ponad pięćdziesiąt z nich poległo. Valls zaznaczył, że kolejne setki ochotników chcą się udać do Syrii i Iraku. Problemem są także ci, którzy stamtąd wracają do Francji.

REKLAMA

Wcześniej francuski premier apelował w radiu Europe 1 do Francuzów o "czujność i jedność". Zaprzeczył, by władze bagatelizowały sytuację; jak podkreślił, celem władz jest "zrozumieć to, co się stało". Także prezydent Francois Hollande, składający wizytę na archipelagu Saint-Pierre i Miquelon na Atlantyku, kolejny raz zaznaczył, że trzy incydenty, do których doszło od soboty, "najwyraźniej nie są powiązane". Zaapelował jednak o "wielką czujność", ze względu na "współwystępowanie" tych wydarzeń.

IAR, PAP, fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej