Ostrzelany szpital w Doniecku na wschodzie Ukrainy. Są zabici
Pocisk artyleryjski uderzył w budynek szpitala miejskiego w Doniecku. Są zabici i ranni - informują władze miasta. Nie wiadomo, kto odpowiada za bombardowanie.
2015-02-04, 20:00
Posłuchaj
"Około godz. 12 (godz. 10 w Polsce) w czasie ostrzału artyleryjskiego (...) pocisk uderzył w szpital miejski nr 27. Są zabici i ranni, zniszczona została linia energetyczna dostarczająca prąd do szpitala" - napisano w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej lokalnych władz.
Różne źródła podają różną liczbę ofiar - ministerstwo ds. nadzwyczajnych samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) poinformowało agencję TASS, że w budynku szpitala zginął jeden człowiek, a czworo - na ulicy przed szpitalem. Agencja AFP twierdzi, że były to trzy osoby. Rosyjska agencja RIA podała z kolei, cytując źródła rebeliantów, że zginęły cztery osoby. Agencja Interfax-Ukraina poinformowała o 15 ofiarach śmiertelnych.
Agencja Reuters twierdzi, powołując się na swego reportera na miejscu, że sam szpital nie został trafiony, choć z frontowych okien wypadły szyby.
Prądu pozbawiona jest cała dzielnica, w której usytuowana jest placówka. Ostrzał uszkodził też budynki pięciu szkół i pięciu przedszkoli.
KRYZYS NA UKRAINIE: SERWIS SPECJALNY >>>
REKLAMA
Nie wiadomo, kto odpowiada za to zdarzenie. Prorosyjscy separatyści, którzy rządzą w Doniecku, od razu oskarżyli siły ukraińskie. Według nich, ostrzał prowadzony był od strony miasteczka Marinka, gdzie znajdują się pozycje wojsk rządowych.
Zaatakowana dzielnica Kirowska leży na granicy obszaru kontrolowanego przez rebeliantów, w południowo-zachodniej części Doniecka koło miejscowości, w których dochodziło już do ostrzałów prowadzonych przez bojówkarzy.
Pod koniec stycznia w Doniecku zginęło - według różnych danych - od 9 do 13 osób, kiedy ostrzelano jedną z ulic. Wśród ofiar byli pasażerowie trolejbusu i przechodnie. Bojówkarze twierdzili, że za ofiary odpowiada strona ukraińska, Kijów tłumaczył, że ostrzał przeprowadzono z odległości 8 kilometrów, a pozycje wojska są co najmniej 15 kilometrów od miejsca tragedii. Separatyści poinformowali wówczas, że strzelała proukraińska mobilna grupa partyzancka. Później zmienili zdanie i twierdzili, że za ofiary odpowiada ukraińska artyleria.
IAR/PAP/asop/iz
REKLAMA
REKLAMA