W ogniu rozejmu, czyli raport spod Mariupola

Pół godziny po tym, jak wraz z innymi dziennikarzami opuściłem okolice miejscowości Szyrokyne, niedaleko Mariupola, prorosyjscy separatyści ostrzelali znajdujące się tam ukraińskie pozycje - pisze Paweł Pieniążek, współpracownik portalu PolskieRadio.pl

2015-03-05, 10:21

W ogniu rozejmu, czyli raport spod Mariupola
Ukraiński żołnierz na pozycjach pod Szyrokyne k. Mariupola. Foto: Paweł Pieniążek, współpracownik PolskieRadio.pl

– Ostrzał artyleryjski był prowadzony od 16 do 17.20, potem był ogień z broni strzeleckiej – informuje oficer prasowy sektora „M” Dmytro Czałyj.

KRYZYS NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>

Jest spokojniej

– Jest znacznie spokojniej niż do niedawna – przyznaje jednak Ołeksandr z 37 batalionu Zbrojnych Sił Ukrainy. Dzięki temu żołnierze mogą umacniać swoje pozycje i okopy, stawiają blindaże.

Kilkadziesiąt metrów dalej jeden z żołnierzy rąbie drzewo, a drugi robi jakiś prowizoryczny stół. – Dzisiaj będziemy przyrządzać wieprzowinę – śmieje się ten drugi.

REKLAMA

Krzątanina
Krzątanina pomiędzy ostrzałami

Wysunięty bastion

W okolicach miejscowości Szyrokyne, leżącej między Mariupolem a kontrolowanym przez separatystów Nowoazowskiem, znajdują się najbardziej wysunięte pozycje ukraińskich sił.

Po tym jak Ukraińcy stracili miasto Debalcewe, tuż po podpisaniu lutowego porozumienia rozejmowego w Mińsku, powszechnie uznano, że następnym celem separatystów będzie Mariupol, port nad Morzem Azowskim, w którym do początku konfliktu w Donbasie żyło ponad 450 tysięcy osób. Powróciły pytania o to, czy miasto jest dostatecznie bezpieczne, czy ukraińskie siły są w stanie je ochronić i czy separatyści jednak postanowili przebić się aż do Krymu.

Gdy trwały walki w okolicach Debalcewe, nasilił się ostrzał miejscowości w pobliżu Mariupola. Do najcięższych walk dochodziło między innymi w pobliżu miejscowości Szyrokyne. Zgodnie ze słowami Czałyja, nic jednak nie wskazuje na to, żeby Mariupol był w niebezpieczeństwie. Separatyści nie zgromadzili dotąd dostatecznych sił, aby móc próbować atakować Mariupol lub go okrążyć.

REKLAMA

Obserwatorzy wyjeżdżają, zaczyna się ostrzał

Mimo to, z Szyrokyne wyjechali już niemal wszyscy, bo nie da się normalnie żyć w takich warunkach. – Znajdujemy się w jednym z najgorętszych punktów w strefie konfliktu – mówi zwiadowca „Wostok” z 37 batalionu. – Wczoraj nasze pozycje ostrzelali z automatycznego granatnika. Dzisiaj, gdy przyjechali obserwatorzy OBWE, separatyści zaczęli przestrzegać zawieszenia broni – dodaje.

Z
Z Szyrokyne wyjechali już niemal wszyscy mieszkańcy

W okolicy jednak są snajperzy, dlatego "Wostok" prosi, aby uważać. Gdy rozmawiamy, na wszelki wypadek chowamy się za samochód.

Niedaleko od nas przejeżdżają dwa pojazdy OBWE. Wygląda, że wracają do Mariupola. Przedstawiciele organizacji monitorują, czy zawieszenie broni jest przestrzegane. Na Ukrainie cieszą się jednak złą opinią. – Oho, lepiej się stąd zabierajmy, bo zaraz będzie ostrzał – żartuje jeden z dziennikarzy. Nawiązuje do tego, że często niedługo po tym, gdy obserwatorzy odjeżdżają z pozycji, rozpoczyna się ostrzał.

REKLAMA

Minęła niecała godzina, gdy OBWE opuściła linię frontu i pociski zaczęły spadać na ukraińskie pozycje.

Tekst i zdjęcia: Paweł Pieniążek, współpracownik PolskieRadio.pl/JU

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej