UE ze swoją armią? Szef MSZ Grzegorz Schetyna sceptycznie o pomyśle Jean-Claude'a Junckera

- To jest bardzo ryzykowny pomysł. Trzeba po pierwsze zapytać skąd pieniądze na tą armię, jak mają funkcjonować związki bojowe, kto ma się zajmować szkoleniem. NATO jest gwarancją bezpiecznej Europy - tak szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna ocenia pomysł szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera, który zaproponował utworzenie wspólnej armii UE.

2015-03-10, 13:15

UE ze swoją armią? Szef MSZ Grzegorz Schetyna sceptycznie o pomyśle  Jean-Claude'a Junckera
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: www.flickr.com

Przewodniczący Komisji Europejskiej zaapelował do krajów europejskich na łamach "Welt am Sonntag" o utworzenie wspólnej armii europejskiej. Jego zdaniem, siły zbrojne UE mogłyby zapewnić Europie bezpieczeństwo. - Posiadając własną armię, Unia Europejska mogłaby wiarygodnie reagować na przypadki zagrożenia pokoju w krajach należących do UE lub w sąsiadujących z UE - powiedział Jean-Claude Juncker. Jak zaznaczył, byłby to wyraźny sygnał pod adresem Rosji, że "traktujemy poważnie zamiar obrony europejskich wartości".

Grzegorz Schetyna: jestem zwolennikiem wzmacniania NATO

- To jest pomysł, który dobrze się opowiada, natomiast jeżeli się rozbiera go i pokazuje konkrety, szuka konkretu, to tych konkretów brak. Więc ja jestem zwolennikiem wzmacniania siły NATO, dobrej współpracy związków bojowych, także tych międzynarodowych tak jak robimy to z Duńczykami - mówił w Radiu Zet szef MSZ. Zdaniem Grzegorza Schetyny, być może podczas obrad Rady Europejskiej w czerwcu będzie okazja, by zapoznać się ze szczegółami projektu szefa KE. - Ale musiałaby być konkretna oferta, konkretna propozycja, którą można rozebrać na czynniki pierwsze, mówić tak, robimy, to jest projekt wieloletni, idziemy w tę stronę, budujemy zgodę wszystkich krajów - dodał.

Szef BBN: szczytna idea, bez szans na realizację

- To bardzo szczytna idea, ale bez szans na praktyczną realizację. Marzenie. Dlatego, że aby powstała armia, musi być najpierw decydent polityczny, który by tą armią dysponował. Najpierw musi pojawić się król czy cesarz, a dopiero później jego armia - a nie odwrotnie - komentował w Polsat News szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej. 

Według niego, dziś żadne z państw europejskich "nie myśli o zrzeczeniu się swojej suwerenności, oddaniu swojej państwowości zupełnie do wspólnoty europejskiej". - Dzisiaj mamy bardzo praktyczne rzeczy: konieczność wzmocnienia wschodniej flanki NATO, mamy konieczność realizacji postanowień z Newport, mamy wzmacniać bezpieczeństwo Europy w sensie praktycznym - o tym można mówić - podkreślił. 

REKLAMA

"Politiken": nie potrzebujemy armii UE

Duński dziennik "Politiken" niezwykle krytycznie ocenia tę propozycję. - Spekulacje na temat planów Putina i ewentualnej reakcji NATO i UE nie wzmacniają sygnału wysyłanego do Rosji, a przeciwnie - osłabiają go - uważa "Politiken". Zdaniem gazety, "najlepszym reprezentantem interesów bezpieczeństwa Zachodu jest w Europie NATO". - Nie potrzebujemy armii UE, żeby wysyłać sygnały do Putina. W dziedzinie polityki i gospodarki mamy wszelkie instrumenty, jakich potrzebujemy. Unijne sankcje są skuteczne, a jeśli będziemy chcieli więcej, to jesteśmy w stanie to zrobić. A w dziedzinie wojskowości mamy NATO - podkreśla duński dziennik.

"Frankfurter Allgemeine Zeitung": po co UE własna armia?

Także niemieccy komentatorzy sceptycznie oceniają pomysł Junckera. - Dopóki Unia Europejska nie ma wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, która zasługiwałaby na to miano, tak długo nie będzie istniała wspólna armia europejska, zdolna do czegoś więcej niż tylko do defilad z okazji świąt narodowych w stolicach - pisze Berthold Kohler we "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Jego zdaniem, warunkiem powstania europejskich sił zbrojnych byłaby "daleko idąca zgodność narodowych interesów". - Kto miałby podjąć decyzję o wysłaniu wojska na wojnę? Szef Komisji Europejskiej, oczywiście za zgodą niemieckiego Bundestagu?- zastanawia się komentator. Według niego, przy takim rozwiązaniu do użycia wojska nie doszłoby nigdy, gdyż sam Juncker zastrzega, że nie chodzi o to, by wojska natychmiast użyć. - A co by się stało, gdyby Londyn chciał interweniować na Bliskim Wschodzie, a Francja w Afryce? Nie, UE nie może pozwolić sobie na taką integrację pozbawioną podbrzusza - podkreśla Kohler.
"Sueddeutsche Zeitung": to nie jest nowy pomysł
Z kolei "Sueddeutsche Zeitung" przyznaje, że wspólna armia europejska byłaby właściwym krokiem, lecz realizacja tego projektu jest zadaniem niezwykle trudnym. Autor komentarza Daniel Broessler przypomina, że pomysł nie jest nowy i pochodzi z lat 50. lecz wówczas skończył się fiaskiem. - Czy 61 lat później dojrzeliśmy do realizacji tego pomysłu? - pyta Broessler.
- Aneksja Krymu i rozpętana przez Rosję wojna na Ukrainie "pokazała Europejczykom ich miejsce w szeregu" - pisze komentator. Jak dodaje, UE z wielkim trudem udało się zachować jedność wobec Rosji. Wszyscy uczestnicy konfliktu czują, że "dotarli do granic swoich możliwości". W UE polityka zagraniczna jest "sztuką tego, co jeszcze możliwe". Wspólnota nie zrosła się na tyle, by powstało "wspólne poczucie zagrożeń". Różne są też interesy ekonomiczne. - Nie, brak wspólnej armii nie jest najpilniejszym problemem UE. Mimo to dążenie do większej współpracy w dziedzinie wojskowej jest słuszne - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
"Die Welt": inicjatywa Junckera osłabia NATO
Także "Die Welt" nie popiera pomysłu szefa Komisji Europejskiej. Zdaniem gazety, inicjatywa Junckera osłabia NATO. Wskazuje na niebezpieczeństwo powielania struktur dowódczych, niejasność systemu rozkazów i dylemat nuklearnego parasola USA. - Wkraczanie Rosji na teren Zachodu jest poważnym niebezpieczeństwem i wymaga poważnej reakcji w celu przywrócenia równowagi w Europie - pisze komentator Michael Stuermer. Europejczycy, "wszyscy razem i każdy z osobna", będą musieli dotrzymać swoich obietnic, a przede wszystkim Niemcy. - Nowa sytuacja nie pozwala na myślenie życzeniowe. Wszystko, co politycznie relatywizuje i wojskowo osłabia NATO, jest złe - konkluduje "Die Welt".

PAP/asop

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej