Senat zgodził się na prezydenckie referendum ws. m.in. JOW

Wniosek prezydenta Bronisława Komorowskiego dotyczy przeprowadzenia ogólnokrajowego referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii z budżetu państwa i stosowania zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika.

2015-05-21, 12:40

Senat zgodził się na prezydenckie referendum ws. m.in. JOW

Posłuchaj

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz o debacie na temat referendum (IAR/Jedynka)
+
Dodaj do playlisty

Referendum ma odbyć się 6 września. Jego wynik będzie wiążący, jeżeli weźmie w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania.
Bronisław Komorowski skierował swój wniosek do Senatu po pierwszej turze wyborów prezydenckich. O jego wycofanie zaapelował we wtorek do prezydenta senator PO Jan Rulewski. Polityk wniósł o ewentualny powrót tej inicjatywy "poza czas tegorocznych kampanii wyborczych i wyborów".

W czwartkowych "Sygnałach dnia" marszałek Senatu Bogdan Borusewicz podkreślił, że społeczeństwo w referendum ma odnieść się do bardzo ważnych kwestii. W środę senatorowie przez 10 godzin dyskutowali o prezydenckim wniosku. Bogdan Borusewicz w radiowej Jedynce Przyznał, że temperatura debaty co jakiś czas rosła i obok argumentów merytorycznych pojawiały się też te polityczne. Senatorowie z PiS i PO zarzucali sobie wzajemni wykorzystywanie debaty wokół referendum do prowadzenia kampanii wyborczej.

Senatorowie PiS przekonywali o niekonstytucyjności tego referendum, wnioskowali o niewyrażenie przez Senat zgody na nie. Według senatorów PiS, jeśli wynik referendum będzie pozytywny i wiążący, to powstanie wtedy "pułapka prawna", w jego wyniku trafi do Sejmu prezydencka propozycja zmiany w konstytucji dot. JOW, a przecież posłowie nie mają obowiązku jej przyjąć.
Oceniali też, że pytanie dot. finansowania partii politycznych jest dwuznaczne, bo nie wiadomo, czy chodzi o to, by całkowicie zlikwidować finansowanie z budżetu, czy tylko to finansowanie zmienić. Z kolei pytanie dot. spraw podatkowych może oznaczać ingerencję prezydenta w toczący się proces legislacyjny - bo w Sejmie toczą się prace nad zmianami w Ordynacji podatkowej, w tym nad prezydenckim projektem przewidującym m.in. wprowadzenie zasady in dubio pro tributario, czyli rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika.
Prezydencki minister Krzysztof Łaszkiewicz przekonywał, że referendum nie zastępuje działań Sejmu i Senatu, tylko je uzupełnia. Mówił, że należy spytać obywateli o zdanie w momencie, gdy ponad 3 mln osób opowiada się za tym, że chce zmian m.in. w ordynacji wyborczej. Według niego, obywatele powinni też móc się wypowiedzieć w kwestii finansowania partii politycznych - uzasadniał, że do Kancelarii Prezydenta przychodzi wiele listów i petycji od osób, które krytykują obecny system finansowania partii.
Prezydent Bronisław Komorowski uzasadniał złożenie wniosku tym, że ponad 20-proc. poparcie dla Pawła Kukiza - kandydata, który za jeden ze sztandarowych postulatów ma wprowadzenie JOW - to ważny sygnał mówiący "o oczekiwaniu liczącej się części opinii publicznej na zmiany dotyczące relacji między obywatelem a państwem i wzmocnienia mechanizmów, które pozwalają obywatelom wpływać bezpośrednio na bieg spraw w Polsce".
Za referendum głosowało 54 senatorów koalicji PO-PSL, 2 senatorów niezależnych oraz senator Mieczysław Gil z Prawa i Sprawiedliwości. Pozostali senatorowie PiS nie wzięli udziału w głosowaniu.

Senator Gil powiedział, że zaszła pomyłka, bo w rzeczywistości nie uczestniczył w głosowaniu, tak jak cały klub.
Wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS wyjaśnił dziennikarzom, że senatorowie PiS celowo wyjęli z urządzenia karty do głosowania, by nie wziąć w nim udziału. - Wniosek o zgodę na zarządzenie referendum miał znamiona wniosku niekonstytucyjnego, w związku z tym podjęliśmy decyzję, że nie możemy go poprzeć - powiedział Karczewski. Podkreślił, że głosowanie przeciw bądź wstrzymanie się od głosu byłoby wyrażeniem sprzeciwu wobec przeprowadzenia referendum jako takiego, a - jak zapewnił - senatorowie PiS są gorącymi zwolennikami przeprowadzania referendów. Dodatkowym argumentem na rzecz niewzięcia udziału w głosowaniu był fakt, że - jak zaznaczył Karczewski - wniosek prezydenta "nosi znamiona działań wyborczych".

REKLAMA

Kazimierz Kleina z PO stwierdził, że referendum na kampanii nie zaważy, a pozwoli dowiedzieć się, jaką opinię mają o ważnych sprawach ludzie.
W referendum ogólnokrajowym Polacy odpowiedzą na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika".
Po opublikowaniu postanowienia prezydenta o zarządzeniu referendum w Dzienniku Ustaw ruszy kampania referendalna.
Krajowe Biuro Wyborcze koszt referendum ogólnokrajowego szacuje na ok. 100 mln zł.

 

Czytaj dalej
wybory 1200.jpg
Czym są jednomandatowe okręgi wyborcze?

Jednomandatowe okręgi wyborcze oznaczają system większościowy. W każdym okręgu jest jeden zwycięzca, który zdobywa mandat, a głosy oddane na pozostałych kandydatów, którzy zdobyli mniej głosów, nie mają znaczenia przy podziale mandatów. W systemie proporcjonalnym natomiast wszystkie głosy oddane na kandydatów są przeliczane na mandaty, jeśli dany komitet wyborczy przekroczył próg wyborczy.

Zgodnie z konstytucją, prezydent ma prawo do zarządzenia referendum ogólnokrajowego. Według ustawy o referendach ogólnokrajowych, w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa prezydent ma prawo zarządzić referendum, za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.

REKLAMA

IAR, PAP, bk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej