Obrazy zbyt cenne, by je wystawiać? Irlandia chce sprzedać narodowe skarby
Decyzja irlandzkiej fundacji, by sprzedać na aukcji sześć obrazów, które czterokrotnie padały łupem złodziei i których od 20 lat nie wystawiano ze względu na ich wartość, wywołała w Irlandii oburzenie - podały portal Art Market Monitor i gazeta "New York Times".
2015-06-04, 15:01
Na sprzedaż wystawiono dziewięć obrazów wielkich mistrzów światowego malarstwa. Wśród nich są m.in. dwie prace Rubensa: "Głowa brodatego mężczyzny", której szacunkowa cena wynosi 3,2-4,7 mln dolarów, i "Wenus błagająca Jowisza" wyceniana na 1,9-2,8 mln dolarów. Sprzedaż wszystkich obrazów może przynieść w sumie 12,5 mln dolarów. Arcydzieła mają trafić pod młotek 9 lipca w słynnym londyńskim domu aukcyjnym Christie’s.
Pieniędzy potrzebuje fundacja zarządzająca obrazami: Russborough House. Ale jej decyzja rozpętała w Dublinie prawdziwą burzę. Muzea wyprzedają dzieła ze swych kolekcji zwykle albo na zakup bardziej do nich pasujących albo w razie naprawdę bardzo poważnych kłopotów. Takie stanowisko przedstawiło Stowarzyszenie Muzeów Irlandzkich. Według niego powierzone w opiekę dzieła przekazane narodowi wolno sprzedawać jedynie w wyjątkowych okolicznościach.
Kwartalnik artystyczny "The Irish Arts Review" rozpoczął już zbiórkę podpisów pod petycją domagającą się wstrzymania aukcji. Także część zarządu fundacji jest podobnego zdania, jak jej członkini i zarazem szefowa działu edukacji i sztuki w dublińskim Trinity College. Carmel O'Sullivan uważa, że fundacja ma moralny obowiązek zadbać, by darowane narodowi obrazy zachować dla kolejnych pokoleń.
W ciągu minionych 40 lat kolekcja sztuki w rezydencji Russborough, wybudowanej w połowie XVIII w., przyciągała zarówno złodziei należących do Irlandzkiej Armii Republikańskiej jak i ponad milion zwiedzających rocznie - przypomina New York Times.
REKLAMA
Do najgłośniejszej kradzieży doszło w 1974 r. Bojownicy IRA zrabowali wtedy 19 obrazów m.in. Vermeera, Rubensa, Goyi. Odnaleziono je na szczęście po ogólnokrajowych poszukiwaniach w niecałe dwa tygodnie później.
mr
REKLAMA