Rosja zaatakuje NATO? Władimir Putin: nie trzeba bać się Moskwy
Prezydent Rosji powiedział "Corriere della Sera", że nie jest winą jego kraju to, że relacje Moskwy z krajami UE się pogorszyły. - Tylko ktoś chory na umyśle albo kto śni może wyobrażać sobie, że Rosja mogłaby pewnego dnia zaatakować NATO - dodał.
2015-06-06, 22:18
Posłuchaj
- To nie jest wina Federacji Rosyjskiej, jeśli stosunki z państwami Unii Europejskiej pogorszyły się. Decyzja została narzucona przez naszych partnerów. To nie my narzuciliśmy pewne ograniczenia w handlu i w działalności gospodarczej. Uczyniono to wobec nas, a my zostaliśmy zmuszeni podjąć środki w odpowiedzi - oświadczył Putin w wywiadzie dla włoskiego dziennika, opublikowanym w sobotę.
Następnie podkreślił: "Zawsze proponowaliśmy bardzo poważne relacje. Ale dzisiaj mam wrażenie, jakby Europa starała się zbudować z nami stosunki wyłącznie na bazie materialnej i jedynie na swoją korzyść". W tym kontekście wymienił kwestie energii, a także ceł. - Dlaczego kiedy integrują się państwa europejskie uważa się to za normalne, ale jeśli my na terenie postsowieckim robimy to samo, stara się to zinterpretować jako pragnienie Rosji, by odbudować rodzaj imperium? - zapytał Władimir Putin.
Rosyjski przywódca powiedział włoskiemu dziennikowi, że nie trzeba bać się jego kraju. - Rosja nie rozmawia z nikim tonem konfliktu i nie prowadzi agresywnej polityki - oświadczył.
Na uwagę dziennika, że to postępowanie Rosji jest przyczyną kryzysu w relacjach z Zachodem, Putin odpowiedział pytaniem : "Jakie są przyczyny kryzysu na Ukrainie?". - Powód, jaki się wydaje, nie jest proporcjonalny do dzisiejszej tragedii z wielką liczbą ofiar na południowym wschodzie - dodał rosyjski prezydent.
REKLAMA
KRYZYS UKRAIŃSKI: serwis specjalny >>>
Przywołał umowę stowarzyszeniową między Ukrainą a UE i podkreślił, że poprzedni prezydent Wiktor Janukowycz mówił, że trzeba przemyśleć kwestię jego podpisania i być może przeanalizować go z Moskwą, głównym partnerem handlowym. - Ale potem doszło do zamachu stanu, akcji absolutnie niekonstytucyjnej. Nowe władze zadeklarowały, że chcą podpisać umowę - powiedział.
Putin zapewnił, że Rosja nie była przeciwko podpisaniu umowy z Unią, ale chciała uczestniczyć w podjęciu ostatecznych decyzji. Podkreślił, że słyszy, że to, co wydarzyło się potem, świadczy o tym, że "sytuacja wymknęła się spod kontroli". - Powód tego kryzysu jest całkowicie sztuczny - zauważył Putin. Dodał, że wszystko, co wydarzyło się później, nie było intencją Rosji. - My po prostu zostaliśmy zmuszeni zareagować na to, co się dzieje - wyjaśnił.
Według Putina Rosja podejmuje starania, by rozwiązać kryzys ukraiński. Porozumienie z Mińska uznał za jedyną drogę. - Z naszej strony robimy i będziemy dalej robić wszystko, co od nas zależy, by wpłynąć na władze republik, które same się proklamowały: Doniecka i Ługańska. Ale nie wszystko zależy od nas - zastrzegł.
REKLAMA
Putin wyraził opinię, że państwa Europy oraz USA muszą wywrzeć właściwy wpływ na władze w Kijowie, by "uczyniły wszystko to, co uzgodniono w Mińsku". - Kluczowym punktem rozwiązania politycznego jest to, że należało na pewno w pierwszej fazie przerwać działania militarne, wycofać ciężkie zbrojenie. Generalnie to uczyniono - uważa rosyjski przywódca.
Teraz jego zdaniem trzeba zacząć realizować porozumienia mińskie, w tym reformę konstytucyjną gwarantując prawa autonomiczne nieuznanym republikom, przeprowadzić wybory w Doniecku i Ługańsku. - Problem polega na tym, że władze z Kijowa nie chcą nawet usiąść do stołu negocjacyjnego z nimi. A na to nie mamy wpływu, tylko nasi partnerzy europejscy i amerykańscy go mają - stwierdził Putin w wywiadzie dla "Corriere della Sera".
Kolejne sankcje wobec Rosji?
Szef ukraińskiego MSZ Pawło Klimkin uważa, że podczas rozpoczynającego się w niedzielę szczytu państw G7 w Niemczech mogą zapaść decyzje o pogłębieniu sankcji wobec Rosji w związku ze wspieraniem przez nią konfliktu na wschodzie Ukrainy.
- Będą działania na rzecz dalszego ograniczania współpracy (z Moskwą). Jest to obecnie dyskutowane i będzie to jednym z tematów rozmów (zaczynającego się w niedzielę) szczytu. Będą to dalsze sankcje, które dotkną różnych dziedzin - od finansów do energetyki - oświadczył minister w sobotę w rozmowie z dziennikarzami w Kijowie. - Idee już są przygotowane, teraz potrzebne są decyzje polityczne - dodał Klimkin.
REKLAMA
W przededniu szczytu, który odbędzie się w bawarskim Elmau, wizyty na Ukrainie złożyło dwóch premierów krajów, należących do G7: Japonii Shinzo Abe i Kanady Stephen Harper. W niedzielę dołączą oni do innych uczestników szczytu: kanclerz Niemiec Angeli Merkel, prezydenta USA Baracka Obamy, prezydenta Francji Francois Hollande'a oraz premierów Wielkiej Brytanii i Włoch, Davida Camerona i Matteo Renziego.
Poroszenko ostrzega
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko ostrzegł, że groźba wtargnięcia rosyjskich wojsk na wschód jego kraju jest obecnie niezwykle duża. Tak ogromnego zgrupowania armii Federacji Rosyjskiej na granicach ukraińskich nie było od sierpnia ubiegłego roku - oświadczył.
Podczas dorocznej konferencji prasowej szef państwa poinformował, że wojska ukraińskie w pełni kontrolują miasteczko Marinka na zachód od Doniecka, które atakowane było przez wspieranych przez Moskwę separatystów. Do ataku separatyści użyli czołgów i ciężkiej artylerii, które zgodnie z porozumieniem z Mińska, powinny być już dawno wycofane.
- Liczba wojsk Federacji Rosyjskiej nad granicami Ukrainy i liczba wojsk na okupowanych terytoriach jest ogromna. Takiej liczby wojsk nie było na naszych granicach od sierpnia. To oznacza, że poziom zagrożenia szerokiego ataku jest niezmiernie wysoki - powiedział.
REKLAMA
O transferze ciężkiej broni na tereny objęte walkami i opanowane przez prorosyjskich separatystów informowali też obserwatorzy OBWE.
PAP/IAR/aj
REKLAMA