NATO rozszerzy szpicę. Polska chce wzmocnienia Sojuszu
Kolejne rozszerzenie szpicy czyli nowych sił szybkiego reagowania - to najważniejszy temat rozpoczynającego się w Brukseli spotkania ministrów obrony krajów NATO. Politycy z 28 państw mają zdecydować o powstaniu nowych elementów oddziału, a także dać większe uprawnienia wojskowym dowódcom. Polska chce zainicjować dyskusję o zmianach w NATO.
2015-06-24, 07:13
Posłuchaj
NATO rozszerza szpicę. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
Dodaj do playlisty
KRYZYS UKRAIŃSKI: SERWIS SPECJALNY >>>
Szpica to nowy oddział sił szybkiego reagowania NATO, który powstał na początku tego roku w reakcji na zagrożenie wschodniej części Sojuszu ze strony Rosji. W ostatnich dniach ćwiczył na poligonach w Polsce. Ma liczyć 5 tysięcy żołnierzy, gotowych do wyjazdu w pole walki w ciągu 48 godzin.
Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiada, że na spotkaniu w Brukseli ministrowie mają dać zielone światło do powstania nowych elementów szpicy. - To właśnie szpica jest najważniejszą częścią Sił Szybkiego Reagowania. W lutym zdecydowaliśmy o powstaniu jej lądowej części, teraz zdecydujemy o oddziałach powietrznym morskim i siłach specjalnych szpicy - dodaje Stoltenberg. Wiadomo już, że transport powietrzny mają zapewniać Amerykanie.
O wysłaniu oddziału za każdym razem mają decydować politycy, ale ministrowie chcą dzisiaj dać większe uprawnienia Dowódcy Operacyjnemu NATO. Generał mógłby samodzielnie zarządzić przygotowania szpicy tak, aby oddział był gotów do natychmiastowego działania, gdy tylko politycy zdecydują o wysłaniu go w teren. W obecnym stanie prawnym, od zielonego światła do ruszenia w teren może minąć nawet kilka dni.
REKLAMA
Szpica jest najnowszym elementem Sił Szybkiego Reagowania NATO. Przywódcy krajów Sojuszu zdecydowali w ubiegłym roku, że ogółem siły te będą liczyć 30-40 tysięcy żołnierzy czyli dwa razy więcej niż dotychczas.
W czasie dwudniowego spotkania w Brukseli ministrowie z krajów NATO mają także podjąć decyzję o utworzeniu nowego dowództwa logistycznego Sojuszu. Będą również rozmawiać o wydatkach na obronność i spotkają się z ministrami obrony Ukrainy i Afganistanu.
(Klip -Wojciech Cegielski, zdjęcia -NATO)
REKLAMA
Szef MON o sprzęcie amerykańskim i szpicy
Wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak wyraził we wtorek zadowolenie z zapowiedzi rozlokowania sprzętu amerykańskiej armii w Polsce i innych krajach regionu. Nazwał tę decyzje milowym krokiem w polsko-amerykańskim sojuszu. - Miesiąc temu w Waszyngtonie miałem okazję rozmawiać z sekretarzem obrony USA A. Carterem o rozmieszczeniu sprzętu armii USA w Polsce, z wielką satysfakcją przyjmuję, że dzisiaj w Tallinie sekretarz obrony ogłosił decyzję o tym, że w pięciu krajach sojuszniczych Europy Wschodniej taki sprzęt zostanie rozmieszczony - powiedział Siemoniak dziennikarzom w Warszawie.
TVN24/x-news
Sekretarz obrony USA Ashton Carter zapowiedział we wtorek w Estonii, że USA przejściowo rozmieszczą wyposażenie ciężkiej brygady - ok. 250 czołgów, pojazdów opancerzonych i innego sprzętu - w sześciu krajach Europy Wschodniej, w tym w Polsce. Jak powiedział szef Pentagonu, Polska, Estonia, Łotwa, Litwa, Bułgaria i Rumunia zgodziły się przyjąć sprzęt, który ma służyć ćwiczeniom i szkoleniu amerykańskich żołnierzy. Ma to pomóc krajom członkowskim NATO z dawnej radzieckiej strefy wpływów w sprostaniu zagrożeniom ze strony Rosji i ugrupowań terrorystycznych.
REKLAMA
Siemoniak podkreślił, że przez "ponad rok od ostrej fazy kryzysu ukraińskiego mamy do czynienia z ciągłą rotacyjną obecnością sił amerykańskich w Polsce", w tym roku zaplanowano obecność 3700 amerykańskich żołnierzy na ćwiczeniach w Polsce, a w przyszłym - co potwierdzają przedstawiciele amerykańskiej administracji - w Redzikowie rozpocznie się budowa instalacji amerykańskiego systemu przeciwrakietowego.
Zdaniem Siemoniaka to, gdzie i jakie składy amerykańskiego sprzętu zostaną rozlokowane, rozstrzygnie się w ciągu "najbliższych tygodni". Osobna umowa ma też uregulować sprawę kosztów magazynowania sprzętu. Negocjacje mają dotyczyć także tego, czy rozlokowany będzie tylko sprzęt, czy także żołnierze.
Szef MON: w pół drogi między Newport i Warszawą
- Ta decyzja jest ogłaszana w szczególnym momencie - dodał Siemoniak, wskazując na rozpoczynające się w środę w Brukseli dwudniowe spotkanie ministrów obrony NATO.
- Planowane są bardzo istotne decyzje związane ze wzmacnianiem bezpieczeństwa Polski - powiedział Siemoniak, wymieniając spodziewane decyzje o wzmocnieniu sił reagowania sojuszu (NRF) i ich rozbudowie do 30-40 tys. żołnierzy - ponaddwukrotnie w stosunku do obecnej liczby; zatwierdzeniu komponentów powietrznego, morskiego i specjalnego "szpicy".
REKLAMA
- Jesteśmy po Noble Jump - pierwszych ćwiczeniach VJTF, tak zwanej szpicy. Byli sekretarz generalny NATO, ministrowie obrony Niemiec Holandii i Norwegii; stwierdziliśmy, że ”szpica" jest gotowa do działania, myślę, że istotnym dopełnieniem zdolności ”szpicy” będzie to, że będzie miała inne elementy niż tylko siły lądowe. - Ważnym elementem rozmów w Brukseli będzie kwestia wydatków obronnych - powiedział wicepremier, przypominając ubiegłoroczne zobowiązanie ze szczytu w Newport do osiągnięcia poziomu 2 proc. PKB na wydatki obronne. - Polska wypełniła to zobowiązanie, trwa procedura parlamentarna, przy zgodzie sił politycznych; należymy do tej piątki krajów spośród 28 sojuszników, które taką deklarację złożyły i ja zrealizowały - przypomniał szef MON.
Zaznaczył, że brukselskie spotkanie ministrów przypada "w połowie drogi" między szczytem w Newport a planowanym na lipiec 2016 r. szczytem w Warszawie. - Chcemy (w środę) zainicjować dyskusję wokół tego, jaki ma być polityczny wymiar warszawskiego szczytu. Będę przedstawiał założenia warszawskiej inicjatywy adaptacji strategicznej - zapowiedział Siemoniak. Chodzi o propozycję zwiększenia zdolności NATO do reakcji na zagrożenia i wzmocnienia wszystkich sił wydzielonych do sojuszu, a nie tylko jednostek szybkiego reagowania. - Uważamy, że potrzeba trwałych działań, na lata i dziesięciolecia, nie tylko doraźnych - zaznaczył.
Dodał, że "ważnym elementem będzie posiedzenie komisji NATO-Ukraina", w planie jest też spotkanie w gronie państw tworzących polsko-ukraińsko-litewską brygadę.
Według Siemoniaka amerykańskie zapowiedzi "dobrze wpisują się w tę filozofię, bo magazyny i sprzęt to element trwałej obecności".
REKLAMA
Zdaniem wicepremiera reakcja Rosji będzie "dość przewidywalna". - Można się spodziewać negatywnych komentarzy - dodał, podkreślając, że to NATO reaguje na agresywne poczynania Rosji.
Wyraził przekonanie, że amerykańskie decyzje dotyczące rozlokowania sprzętu "nie naruszają w żaden sposób aktu stanowiącego NATO-Rosja". Przypomniał, że Polska wielokrotnie wyrażała przekonanie, że wobec agresji Rosji na Ukrainę "nie powinniśmy być jako sojusz w niczym związani, jeśli chodzi o bezpieczeństwo państw członkowskich", ponieważ to Rosja pogwałciła dokument z 1997 r.
- Nawet państwa trochę bardziej ostrożne wobec tego aktu, trochę bardziej do niego przywiązane, nie widzą żadnego problemu. Będąc w stałym kontakcie z ministrami obrony państw NATO mogę powiedzieć, że krytyczne stanowisko wobec Rosji narasta. Wszyscy są niezadowoleni z tego, jak przebiega implementacja porozumień mińskich, po drugie widzą w działaniach Rosji wiele spraw, które powiększają napięcie, nie służą dialogowi. Proporcje w ocenach zmieniły się na niekorzyść Rosji - dodał.
PAP/IAR/agkm
REKLAMA
REKLAMA