Sąd: 12 lat więzienia dla pracodawcy, który chciał zabić pracownika. "Mój szef powinien dostać więcej lat"

Na karę 12 lat więzienia skazał sąd w Radomiu pracodawcę z Mazowsza, Szymona F., który - według prokuratury - wspólnie ze swoim współpracownikiem Mateuszem R. usiłował zabić 23-letniego pracownika domagającego się wypłaty pensji. Mateusz R. został skazany na 10 lat więzienia.

2015-07-03, 11:43

Sąd: 12 lat więzienia dla pracodawcy, który chciał zabić pracownika. "Mój szef powinien dostać więcej lat"

Posłuchaj

Zdaniem sędziego Jerzego Kosieli wina oskarżonych nie budzi wątpliwości (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Sąd zasądził też na rzecz pokrzywdzonego zadośćuczynienie za krzywdę w wysokości 150 tys. zł, które oskarżenia mają zapłacić solidarnie. Prokuratura domagała się dla obydwu oskarżonych kar 25 lat pozbawienia wolności.

Poszkodowany wciąż ponosi konsekwencje wydarzeń sprzed dwóch lat. Mimo operacji i rehabilitacji ma niesprawną dłoń. Nie może znaleźć pracy. Opuszczał sąd bez przekonania, że "sprawiedliwości stało się zadość". - Co do wyroku, nie jestem zadowolony, ponieważ mój szef powinien dostać więcej lat, a wyrok dla Mateusz za to, że się przyznał i poszedł na współpracę, jest taki, jak powinien być - mówi mężczyzna

Obrońca chciał uniewinnienia

Oskarżyciel posiłkowy wnioskował o 25 lat więzienia dla pracodawcy i 12 lat więzienia dla jego współpracownika. Wniósł także o zasądzenie na rzecz pokrzywdzonego zadośćuczynienia w wysokości 500 tys. zł, które solidarnie mieliby zapłacić obaj oskarżeni.

Obrońca oskarżonego pracodawcy dowodził, że żadne dowody nie wskazują na związek Szymona F. ze sprawą i wnosił o jego uniewinnienie. Według adwokata oskarżonego Mateusza R., nie miał on zamiaru zabójstwa, a jedynie chciał dokonać obrażeń ciała u swej ofiary. Dlatego m.in. obrońca wnioskował o zmianę kwalifikacji czynu z usiłowania zabójstwa na spowodowanie ciężkich obrażeń ciała, co wiązałoby się z łagodniejszą karą dla Mateusza R. Obrońca domagał się też niższego zadośćuczynienia - w wysokości 50 tys. zł.

REKLAMA

Oskarżony Mateusz R. na sali sądu w Radomiu, fot. PAP/Michał Walczak Oskarżony Mateusz R. na sali sądu w Radomiu, fot. PAP/Michał Walczak

24-letni obecnie mieszkaniec Katowic Dominik B. pracował na czarno w firmie budowlano-remontowej na Mazowszu. Gdy nie mógł wyegzekwować wypłaty od pracodawcy, zagroził, że doniesie do Państwowej Inspekcji Pracy, iż szef zatrudnia pracowników na czarno. Wówczas pracodawca wraz z innym pracownikiem wywiózł go do lasu w okolicach Grójca. Tam - zgodnie z ustaleniami prokuratury - brutalnie go pobili i okaleczyli, przysypali ziemią i uciekli, myśląc, że nie żyje.

Poszkodowany resztką sił dotarł do krajowej "siódemki", gdzie znaleźli go kierowcy. Mężczyzna miał liczne rany cięte głowy i karku oraz połamane i pokaleczone cztery palce.

Właściciel firmy budowlanej Szymon F. nie przyznał się do winy. Powiedział śledczym, że nie ma nic wspólnego z brutalnym pobiciem Dominika B. Według niego to Mateusz R. miał zrobić krzywdę 23-latkowi. Szymon F. zeznał, że był świadkiem ich kłótni w aucie.

22-letni Mateusz R. przyznał się w sądzie do winy i przeprosił Dominika B. za doznane szkody. Według Mateusza R. to Szymon F. zaplanował zemstę i kazał Szymonowi R. zadać pokrzywdzonemu ciosy przygotowanym wcześniej tasakiem.

REKLAMA

IAR,PAP,kh

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej