Rok po katastrofie MH17. „Spodziewaliśmy się wszystkiego, ale nie samolotu pasażerskiego”

2015-07-17, 14:48

Rok po katastrofie MH17. „Spodziewaliśmy się wszystkiego, ale nie samolotu pasażerskiego”
Separatyści ochraniają uroczystości rocznicowe związane z katastrofą boeinga. Foto: Paweł Pieniążek/PR

Mieszkańcy wsi Hrabowe, Rozsypne i Petropawłowka wciąż żyją katastrofą boeinga malezyjskich linii lotniczych. 17 lipca ubiegłego roku zginęło tam 298 osób.

Posłuchaj

Paweł Pieniążek: na miejscu katastrofy panował chaos (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W Hrabowym, gdzie znajdowała się większość wraku, mieszkańcy z inicjatywy donieckiego biznesmena postawili kamień upamiętniający ten tragiczny dzień. Pewnie dlatego napisano w nim, że są to ofiary „wojny domowej”.

Na pierwszy rzut oka poza wypaloną ziemią nie ma już śladów po tym, co się wydarzyło 17 lipca. Przyglądając się jednak uważniej wciąż można znaleźć kawałki stopionego metalu. W innych miejscach, czasem oddalonych o kilka kilometrów są też inne pozostałości, czasami nawet ludzkie kości. Witalij, pasterz, który znajdował się na polu, gdy spadł samolot, twierdzi, że jeszcze wiosną tego roku znalazł ludzkie szczątki.

Katastrofa malezyjskiego samolotu na Ukrainie >>>

Tablica pamiątkowa w Hrabowie/fot. Paweł Pieniążek/PR Tablica pamiątkowa w miejscowości Hrabowe/fot. Paweł Pieniążek/PR

Bliscy ofiar boją się przyjechać

Hałyna, która mieszka w pobliskim Rozsypnym, ma nadzieję, że spotka się z rodziną zmarłej, z którą przypadkowo związał ją los.

Krzyż pamiątkowy w Rozsypnym/fot. Paweł Pieniążek/PR Krzyż pamiątkowy w Rozsypnym/fot. Paweł Pieniążek/PR

Przeżycie było na tyle silne, że postanowiła wyprowadzić się z domu. Teraz mieszka u matki dwa domy obok. Czemu chce spotkać bliskich tej kobiety? – Wiosną znalazłam kawałek bransoletki, obiecałam sobie, że oddam go tylko bliskim – przyznaje. Szansę są jednak nikłe, że kiedyś do takiego spotkania dojdzie. Jak do tej pory tylko, troje bliskich odważyło się przyjechać na miejsce katastrofy – jeden Australijczyk i dwóch Holendrów. W katastrofie zginęło 27 pasażerów z tego pierwszego kraju, a 193 z drugiego.

Powiązany Artykuł

mh17 1200.jpg
Rosja forsuje własną wersję katastrofy boeinga

Witalij twierdzi, że mógłby się z nimi spotkać, ale tylko gdyby opowiedziano mu, kim oni są, jak i czym żyli. – O czym miałbym z nimi rozmawiać? Widziałem jak spadł samolot i jak umarli ludzie. Nie chciałbym o tym opowiadać – stwierdza. Wystarczy mu to, że każdego dnia, gdy wypasa krowy na polu, ten widok staje przed jego oczyma.

"Myśleliśmy, że to bomby"

Tetiana, dyrektorka domu dziecka w Rozsypnym, jak większość świadków tego wydarzenia mówi, że w pierwszej chwili myślała, że na ziemię spadają bomby. Dlatego pierwszą reakcją była ucieczka do piwnicy. Dopiero, gdy nie było słychać wybuchów zrozumiała, że coś jest nie tak. – Spodziewaliśmy się wszystkiego, ale nie samolotu pasażerskiego – wspomina. Gdy opowiada swoją historię głos się jej łamie, a pauzy są często kilkusekundowe.

CNN Newsource/x-news

Natalia Wołoszyna, przewodnicząca rady wiejskiej w pobliskiej Petropawłowce, przyznaje, że rozmowy o boeingu nasiliły się, gdy zbliżała się rocznica. Teraz znowu aktywnie się o tym rozmawia. – Trzeba jednak pamiętać, że dla nas najgorsze przyszło dopiero po katastrofie samolotu – stwierdza. – Przez kilka miesięcy Petropawłowka stała się linią frontu, nie było tu jedzenia, wieś była często ostrzeliwana. W najgorszym momencie z ośmiuset mieszkańców, zostało tylko dwustu. Teraz ta liczba zwiększyła się do sześciuset.

Zaangażowanie i obojętność

Podkreśla jednak także, że po katastrofie wielu mieszkańców zaangażowało się w pomoc ekspertom, którzy pracowali na miejscu. – Jestem dumna z tego, że ludzie nie są obojętni – mówi Wołoszyna.

Nie wszyscy jednak tak bardzo przejęli się tym wydarzeniem. Jurij, mężczyzna około sześćdziesiątki, pokazuje, że wziął sobie z miejsca katastrofy zegarek, chociaż jest popsuty. Nie bardzo chce jednak rozmawiać z dziennikarzami. – Lepiej napiszcie, że Malezyjczycy obiecali nam pomoc humanitarną, a nigdy jej nie dostaliśmy – przyznaje.

Katastrofa wciąż niewyjaśniona

Rok temu, 17 lipca, na Ukrainie, nad terytorium Zagłębia Donieckiego kontrolowanym przez separatystów zestrzelono samolot malezyjskich linii lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Zginęło 298 osób, głównie obywateli Holandii.

Katastrofę badają eksperci z krajów, których obywatele znajdowali się na pokładzie, przede wszystkim, Holandii, ale też Australii i Malezji. Prace są prowadzone na podstawie umów zawartych z Kijowem, choć ukraińskie władze nie kontrolują terytorium, na które spadły szczątki samolotu.

Od razu po katastrofie Kijów oraz Zachód oskarżyli o zestrzelenie Boeinga wspieranych przez Moskwę bojówkarzy. Mieli oni do tego wykorzystać zestaw rakietowy Buk przekazany im przez Rosjan. W jednej z podsłuchanych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy rozmów telefonicznych, która została ujawniona po katastrofie, bojówkarze wyrażali zadowolenie, że je otrzymali. SB opublikowała też zdjęcia tego typu zestawu bez jednej rakiety. Krótko po zestrzeleniu samolotu miejscowy watażka Igor Girkin znany także jako Striełkow pochwalił się w jednym z portali społecznościowych, że bojówkarze zestrzelili ukraiński myśliwiec.

Posłuchaj

Paweł Pieniążek: początkowo separatyści chwalili się zestrzeleniem samolotu (IAR) 0:23
+
Dodaj do playlisty

Wpis został usunięty po tym, gdy okazało się, że to samolot pasażerski. Początkowo separatyści nie wpuszczali na miejsce katastrofy międzynarodowych ekspertów, kradli rzeczy ofiar, uniemożliwiali wywiezienie ciał.

Apel o powołanie międzynarodowego trybunału

Informacje o tym, że samolot został zestrzelony rakietą wystrzeloną przez separatystów potwierdza raport holenderskich ekspertów, do którego dotarła telewizja CNN. Oficjalnie zostanie on opublikowany w połowie października po tym, gdy swoje uwagi wniosą do niego przedstawiciele zainteresowanych państw, czyli Holandii, Malezji, Ukrainy, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Wielkiej Brytanii i Australii.

Rosyjskie władze utrzymują tymczasem, że boeing został zestrzelony przez ukraiński samolot, przedstawiają jednak dowody, których wiarygodność była wielokrotnie podważana.

Australia, Belgia oraz Malezja, Holandia i Ukraina wzywają Radę Bezpieczeństwa ONZ do powołania trybunału w sprawie katastrofy. Moskwa uważa, że nie ma to sensu, a jako stały członek Rady może zablokować utworzenie takiej instytucji.

Paweł Pieniążek, IAR, bk

Polecane

Wróć do strony głównej