Wybory 1989. Ludzie Solidarności w parlamencie
Wybory, do jakich doszło 4 czerwca 1989 roku były szczególne z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej, w państwie należącym do bloku sowieckiego, władza komunistyczna dopuściła opozycję do udziału w wyborach.
2015-08-19, 11:24
Ściśle jednak określono warunki, na jakich działacze antykomunistyczni mogli wziąć udział w wyborach. Najważniejsza z nich dotyczyła podziału miejsc w przyszłym parlamencie. Podczas obrad Okrągłego Stołu, jakie miały miejsce na początku roku z udziałem przedstawicieli władz, „Solidarności” oraz Kościoła uzgodniono, że działacze opozycji będą mogli walczyć o 35 procent miejsce w Sejmie. Reszta należała się PZPR oraz jej satelitom. Jeśli zaś chodzi o wybory do odtwarzanego wtedy Senatu zgodzono się, by wybory miały całkowicie demokratyczny charakter.
Wybory zarządzono na 4 czerwca. "Kierownictwu PZPR bardzo zależało na przeprowadzeniu wyborów do parlamentu w jak najkrótszym terminie. Chciano w ten sposób wykorzystać szybko topniejące poparcie części społeczeństwa dla rządu Rakowskiego oraz dać opozycji jak najmniej czasu na zorganizowanie kampanii” – zauważa Antoni Dudek w książce „Historia polityczna Polski 1989 – 2012”.
Przewaga PZPR nad „Solidarnością" polegała też na tym, że partia dysponowana zarówno państwową telewizją jak i radiem. Posiadała też pieniądze.
Zdecydowana większość posłów – 425 - miała być wybrana w 108 okręgach wyborczych. W każdym z nich z góry został ustalony podział mandatów dla poszczególnych ugrupowań koalicyjnych oraz dla kandydatów bezpartyjnych. 35 miejsc miało być przydzielone w ramach tak zwanej listy krajowej, która w całości została przejęta przez działaczy partii.
REKLAMA
Na czas kampanii ulice polskich miast zamieniły się w wielkie słupy ogłoszeniowe, które wręcz tonęły w afiszach nawołujących do głosowania na kandydatów „Solidarności”. Hitem okazały się plakaty kandydatów z Lechem Wałęsą. Dla wielu z nich była to szansa na zaistnienie w świadomości lokalnych społeczeństw.
Telewizyjna kampania ruszyła na początku maja. Część z programów przygotowanych przez opozycję była cenzurowana. Audycje PZPR emitowane były w całości. Dla "Solidarności" niezwykle ważny był start "Gazety Wyborczej". Pierwszy numer dziennika ukazał się 8 maja, w nakładzie 150 tysięcy egzemplarzy.
PZPR nie umiało znaleźć odpowiedzi na dynamiczną kampanię opozycji. Okazało się , że ludzie aparatu partyjnego nie chcieli bądź nie potrafili sprostać wyzwaniom. Na początku maja CBOS przeprowadził sondaż, w którym badał która ze stron bardziej przekonuje do siebie. Zdecydowana większość – 44,4 respondentów wskazała na "Solidarność", a tylko niespełna 7 procent na koalicję.
Wyniki pierwszej tury wyborów stanowiły olbrzymi sukces Komitetu Obywatelskiego, a równocześnie nokautującą klęskę koalicji rządzącej. Frekwencja wyborcza w całym kraju wyniosła 62 procent.
REKLAMA
W wyborach do Senatu "Solidarność" zdobyła 99 mandatów. Strona koalicyjna nie zmiała ani jednego swojego przedstawiciela w Izbie Wyższej.
Jeśli zaś chodzi o wyniki głosowania do Sejmu, to sromotną klęskę poniosła lista krajowa, ani jeden kandydat nie zyskał wymaganej liczby głosów w pierwszej turze. Komitet Obywatelski zajął wszystkie miejsca, jakie mógł.
Do drugiej tury doszło 18 czerwca, wzięło nim udział zaledwie 25 procent uprawnionych. "Był to kolejny policzek dla koalicji, sytuował bowiem jej posłów w roli parlamentarzystów drugiej kategorii, o wyraźnie słabszym, mandacie społecznym” – pisze Dudek.
Wyniki wyborów krótko scharakteryzowała Joanna Szczepkowska, która ogłosiła w telewizji publicznej, że 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm.
REKLAMA
asop
REKLAMA