Pierwsze wolne wybory w Birmie. Wygra je noblistka?

Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi, stojąca na czele birmańskiej opozycji, rozpoczęła we wtorek swą kampanię przed wyborami.

2015-09-08, 11:16

Pierwsze wolne wybory w Birmie. Wygra je noblistka?

W wideo zamieszczonym na portalu kierowanej przez Aung San Suu Kyi Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) noblistka podkreśliła, że Birma znalazła się w ważnym punkcie zwrotnym i wezwała społeczność międzynarodową do monitorowania listopadowych wyborów parlamentarnych.

- Po raz pierwszy od dziesięcioleci nasz naród będzie miał realną szansę doprowadzenia do realnej zmiany. To szansa, której nie wolno nam zaprzepaścić - zaznaczyła Suu Kyi. Zaapelowała do świata słowami: "proszę, pomóżcie nam, obserwując to, co dzieje się i będzie działo przed wyborami, podczas wyborów i - co ma zasadnicze znaczenie - po wyborach".

Obserwatorzy przewidują, że Liga na rzecz Demokracji wygra wybory 8 listopada i że będzie to oznaczać wielką zmianę na scenie politycznej w Birmie - do głosu dojdą demokratyczni aktywiści, wykluczeni z życia publicznego przez prawie pół wieku rządów wojskowych. NDL zdecydowanie wygrała wybory w 1990 roku, ale rządząca wtedy junta nie uznała tego wyniku.

Od 2011 roku Birma jest rządzona przez nominalnie cywilne władze, złożone z emerytowanych generałów. Od kilku miesięcy, wraz ze zbliżaniem się listopadowego głosowania, birmański rząd jest oskarżony o zaostrzenie stanowiska i ograniczanie swobód.

Niespełna miesiąc temu usunięty został ze stanowiska szef birmańskiej partii rządzącej - Partii Związku Solidarności i Rozwoju (USDP) - Shwe Mann, który sygnalizował gotowość współpracy z Suu Kyi. Wywołało to obawy, że prezydent Thein Sein i jego współpracownicy nie będą chcieli oddać władzy, nawet jeśli opozycja wygra wysoko.

Konstytucja Birmy uniemożliwia Suu Kyi ubieganie się o urząd prezydenta, stanowi bowiem, że jest on niedostępny dla osób, których dzieci są obywatelami innych państw. Obaj synowie Suu Kyi są Brytyjczykami. Był nim też jej zmarły w 1999 roku mąż.

Zgodnie z ustawą zasadniczą 25 proc. miejsc w parlamencie jest zarezerwowanych dla wojskowych. Aby wprowadzić zmiany w konstytucji, konieczne jest poparcie co najmniej 75 proc. deputowanych, co daje armii prawo weta nad reformami. Poprawki, zgodnie z którymi próg ten zostałby obniżony do 70 proc., w czerwcu nie uzyskały wystarczającego poparcia w parlamencie.

PAP, kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej

Najnowsze