Prokuratura zakończyła śledztwo ws. afery podsłuchowej
17 września mija termin dochodzenia w sprawie tzw. afery podsłuchowej. Przedłużono je 17 czerwca o trzy miesiące. Już wtedy prokurator generalny Andrzej Seremet zapowiadał, że nie będzie przedłużane.
2015-09-17, 23:59
Posłuchaj
Adwokat Jacek Dubois o śledztwie w sprawie afery taśmowej (IAR)
Dodaj do playlisty
Zgodnie z oczekiwaniami, praska prokuratura zakończyła dochodzenie. Akt oskarżenia ma być jednak przesłany do sądu w ciągu kilku najbliższych dni - poinformowała prokurator Renata Mazur. W czwartek jest to niemożliwe ze względów technicznych.
Według rozmówców PAP, aby nie przedłużać głównego śledztwa, część wątków może zostać wyłączona do osobnych spraw.
Dochodzenie ws. podsłuchiwania od lipca 2013 roku w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.
Zarzuty postawiono czterem osobom - biznesmenowi Markowi Falencie, który według śledczych miał zlecić wykonanie nagrań, jego współpracownikowi Krzysztofowi Rybce oraz wykonującym nagrania dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi L. Grozi za to do 2 lat więzienia. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.
REKLAMA
Adwokat Jacek Dubois twierdzi jednak, że w tej sprawie wątek kelnerów i biznesmena to wierzchołek góry lodowej. - Na razie dowiadujemy się, że nagrania były, ale w ogóle nie wiemy czy ich użyto lub próbowano użyć - powiedział.
Nagranych zostało przeszło 100 spotkań
Prokuratura Generalna podawała w czerwcu, że nagranych zostało przeszło 100 spotkań, w których uczestniczyło około 90 osób. Część czynności w śledztwie prowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Seremet informował, że w śledztwie zabezpieczono nośniki informacji, na których zarejestrowane zostały nagrania łącznie 21 spotkań. Pliki z nagraniami rozmów prokuratura otrzymała od dziennikarzy, część pochodziła od CBA, a kilka znaleziono podczas przeszukania u podejrzanych.
Zniszczone nośniki
W lutym prokuratura poinformowała, że nie udało się odczytać zawartości nośników informatycznych wyłowionych z Wisły. Nie podała jednak szczegółów. Według mediów, nośnik miał zniszczyć i wrzucić do wody jeden z podejrzanych w całej sprawie.
PG informowała również, że w sprawie przesłuchano 240 świadków, dokonano 35 przeszukań i przeprowadzono trzy eksperymenty procesowe. Uzyskano także 19 opinii kryminalistycznych.
REKLAMA
Zagraniczny trop?
Jeszcze w październiku zeszłego roku Seremet pytany, czy potwierdzają się słowa o scenariuszu tej sprawy mogącym być "pisanym innym alfabetem" - co ówczesny premier Donald Tusk sugerował w czerwcu 2014 roku - mówił, że "na razie w tej sprawie nic nie wskazuje na to, żeby był jakiś trop zagraniczny, na przykład prowadzący do obcych służb".
Amerykanie zwlekają z odpowiedzią
Przedłużając śledztwo w czerwcu argumentowano, że prokuratura czeka na pomoc prawną z USA, jednak do tej pory nie uzyskano stamtąd odpowiedzi. Chodziło o informacje od firm komputerowych - część plików ujawnionych nagrań z nielegalnych podsłuchów umieszczona była na amerykańskich serwerach w tzw. chmurze.
Skierowany w styczniu do tego kraju wniosek o pomoc prawną dotyczył - jak ujawniono - okoliczności związanych z "rejestracją domeny i aktywnością użytkowników serwisu internetowego, na którym magazynowane były pliki dźwiękowe zawierające bezprawnie podsłuchane rozmowy".
Przed tygodniem rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur mówiła, że na razie nie przyszła odpowiedź ze Stanów Zjednoczonych, ale "ewentualny brak realizacji wniosku w żaden sposób nie wpłynie na bieg postępowania".
Jak informowano w czerwcu, uzasadniając ostatnie przedłużenie postępowania, prokuratura chciała też przeanalizować nielegalnie nagraną rozmowę szefa CBA Pawła Wojtunika z ówczesną wicepremier Elżbietą Bieńkowską, o której istnieniu mówiło się od początku sprawy, ale jej zapis wypłynął w maju.
REKLAMA
Po zakończeniu śledztwa strony mają dostęp do całości akt prokuratorskich. W połowie czerwca było ich 37 tomów, w tym trzy z materiałami tajnymi.
TVN24/x-news
Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi inne śledztwo - w sprawie upublicznienia w czerwcu legalnie wykonanych fotokopii tych akt i postawiła zarzut Zbigniewowi S. Po nielegalnym upublicznieniu tych akt, z funkcji w rządzie zrezygnowały osoby, które - jak mówiła premier Ewa Kopacz - "pojawiają się na taśmach"; zrezygnował też marszałek Sejmu Radosław Sikorski.
PAP/IAR/iz
REKLAMA
REKLAMA