Bydgoszcz: ofiara śmiertelna i ciężko ranni po otrzęsinach. Rektor: poczuwam się do odpowiedzialności

Dziewięć osób zostało rannych, a jedna zmarła wskutek obrażeń odniesionych w nocy ze środy na czwartek na otrzęsinach na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy. Prawdopodobną przyczyną tragedii był wybuch paniki wśród uczestników imprezy.

2015-10-15, 15:16

Bydgoszcz: ofiara śmiertelna i ciężko ranni po otrzęsinach. Rektor: poczuwam się do odpowiedzialności

Posłuchaj

Stanisław Słomski z Bydgoskiej policji mówi, że do tragedii doszło w łączniku między budynkami kompleksu (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Jak poinformował rektor uniwersytetu prof. Antoni Bukaluk ofiara śmiertelna to studentka czwartego roku. Zmarła w szpitalu, podjęta przez lekarzy reanimacja nie dała rezultatu.

Dziewięć osób trafiło do szpitala. Osiem osób jest w stanie stabilnym, jedna w stanie ciężkim. Najciężej ranny mężczyzna przebywa w Szpitalu Uniwersyteckim imienia Biziela. Jest w stanie krytycznym. Jak nieoficjalnie dowiedziało się Polskie Radio PiK - ma obrażenia neurologiczne. Był reanimowany. W tej samej lecznicy przebywa młoda kobieta. Jej stan jest stabilnym.

Kolejna osoba leży na OIOM-ie Szpitala Miejskiego. Jest w ciężkim stanie.

Jedna uczestniczka imprezy przebywa w Szpitalu Wojskowym na obserwacji. Ma uraz głowy.

REKLAMA

Impreza odbywała się w budynkach dydaktycznych uczelni, a tragedia wydarzyła się w łączniku, znajdującym się na wysokości pierwszego piętra pomiędzy obiektami. Ze wstępnych ustaleń wynika, że mogło tam dojść do paniki wśród uczestników i stratowania części z nich. Według ustaleń policji w otrzęsinach brało udział ok. 1200 studentów. Według władz uczelni w imprezie łącznie uczestniczyło ok. tysiąca osób, a jednocześnie w budynkach mogło przebywać ok. 700-800 osób.

TVN24/x-news

Bydgoska prokuratura i policja badają okoliczności nocnej tragedii. Policja nie była powiadomiona o tej imprezie. Organizatorem był samorząd studencki, ale miał oficjalną zgodę rektora UTP. Impreza była organizowana cyklicznie od 15 lat.

Jeszcze w nocy mundurowi rozpoczęli oględziny miejsca tragedii oraz zaczęli przesłuchiwać świadków. – Teraz już pod nadzorem prokuratury będziemy dokładnie wyjaśniać przyczyny zdarzenia, jak również śmierć kobiety. Na chwilę obecną nie wiemy, co było powodem tej paniki – przyznał Stanisław Słomski z bydgoskiej policji.

REKLAMA

Rzeczniczka ministerstwa spraw wewnętrznych Małgorzata Woźniak powiedziała, że przesłuchiwani są organizatorzy imprezy, pracownicy firmy ochroniarskiej i świadkowie zdarzenia. Woźniak podkreśla, że o ocenie zabezpieczenia tej imprezy decydować mogą różne szczegóły na przykład czy było to wydarzenie bezpłatne. Określa to ustawa o imprezach masowych. Zawiera jednak wiele wyłączeń z tych przepisów między innymi dla imprez nieodpłatnych, wydarzeń odbywających się na terenach podległych ministerstwo edukacji narodowej, obrony narodowej czy szkolnictwu wyższemu.

Według niepotwierdzonych informacji poszkodowanych może być więcej. Obecnie policja sprawdza to we wszystkich bydgoskich szpitalach.

"W łączniku mieli zbierać się palący"

Władze uniwersytetu w Bydgoszczy są wstrząśnięte tragedią na imprezie studenckiej.

- Tragiczną w skutkach imprezę na bydgoskim Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym zabezpieczało 15 ochroniarzy - poinformował rektor uczelni profesor Antoni Bukaluk. Na konferencji prasowej rektor powiedział, że firma ochroniarska była odpowiedzialna za zabezpieczenie zabawy. Jej pracownikom pomagało 40 osób, wyznaczonych przez samorząd studencki. Na miejscu były też służby medyczne i karetka pogotowia. - Z pomieszczenia, gdzie bawili się studenci, były trzy wyjścia. W łączniku między dwiema salami mieli zbierać się ci, którzy palą papierosy - dodał rektor.

REKLAMA

Przyznał, że na zewnątrz uczelni w koszach znaleziono opakowania po dopalaczach i puszki po piwie.

TVN24/x-news

Władze uniwersytetu poczuwają się do odpowiedzialności za tragedię. Profesor Antoni Bukaluk powiedział, że ma świadomość, iż jako rektor odpowiada za bezpieczeństwo studentów. Rektor dodał, ze nie poda się do dymisji, ale zrobi wszystko, by wyjaśnić okoliczności tragedii.

"Chodzi nie tylko o procedury, ale właściwe ich stosowanie"

Minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Lena Kolarska-Bobińska złożyła rano na ręce rektora Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy, prof. Antoniego Bukaluka kondolencje dla bliskich ofiar i całej społeczności akademickiej po tragedii, jaka zdarzyła się w nocy z 14 na 15 października na kampusie Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Bydgoszczy.

REKLAMA

W rozmowie telefonicznej rektor prof. Antoni Bukaluk poinformował minister nauki i szkolnictwa wyższego o okolicznościach wypadku i podejmowanych działaniach.

Obecnie toczy się śledztwo prokuratury i policji, która nie wyraziła dotychczas zgody na udzielanie informacji o stanie zdrowia poszkodowanych.

Prof. Lena Kolarska-Bobińska zasugerowała, by niezależnie od działań śledczych uczelnia przeprowadziła własne postępowanie wyjaśniające przyczyny i okoliczności tragedii i przygotowała wnioski pozwalające zapobiegać takim wypadkom w przyszłości.

Minister nauki i szkolnictwa wyższego zwróci się w czwartek do rektorów wszystkich uczelni w kraju o przegląd procedur i sposobów postępowania w czasie imprez masowych na uczelniach.- Chciałabym, byśmy o tym porozmawiali jutro na posiedzeniu Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich we Wrocławiu. Chodzi bowiem nie tylko o procedury, ale właściwe ich stosowanie i ocenę każdej sytuacji tak, aby realnie chronić uczestników studenckich imprez – powiedziała min. Lena Kolarska-Bobińska.

- Na ochronie nie można oszczędzać - przekonuje z kolei Beniamin Krasicki prezes firmy ochroniarskiej City Security. - Na taką liczbę ludzi było za mało ochroniarzy, to nie zachowali czujności - twierdzi Beniamin Krasicki prezes firmy ochroniarskiej City Security.

REKLAMA

Przekonuje, że pracownicy ochrony nie powinni wpuszczać studentów widząc, że w łączniku przez dłuższy czas, bo około pół godziny był tłok. W takiej sytuacji należałoby wyprowadzać te osoby. Na razie nie wiadomo z jakiego powodu wybuchła panika, ale - jak dodaje Krasicki może być to szczegół. Przypomniał warszawską manifestację na moście Poniatowskiego. Wystarczyło, że ktoś z tłumu krzyknął "bomba". Spowodowało to panikę, ludzie w takiej sytuacji rozbiegają się, krzyczą, boją się. Jak zaznacza specjalista właśnie w takich momentach potrzebna jest większa liczba ochroniarzy, służby porządkowych i służb informacyjnych.

IAR,TVP Info,kh

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej

Najnowsze