Polityczny spór wokół debaty Ewy Kopacz z Beatą Szydło

Przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego, Zjednoczonej Lewicy oraz Paweł Kukiz chcą odwołania poniedziałkowej debaty telewizyjnej premier Ewy Kopacz i wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Beaty Szydło. Szefowie sztabów PO i PiS nie widzą ku temu powodu.

2015-10-15, 21:11

Polityczny spór wokół debaty Ewy Kopacz z Beatą Szydło
Budynek Sejmu. Foto: Piotr Drabik/Wikimedia Commons/CC

Posłuchaj

ZL, Kukiz i PSL protestują przeciwko debacie. Relacja Agnieszki Rucińskiej (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W poniedziałek 19 października o godz. 20 Ewa Kopacz i Beata Szydło spotkają się na telewizyjnej przedwyborczej debacie, którą pokażą TVP1, TVP Info, TVN24 i Polsat News. Dzień później zaplanowana jest debata z udziałem przedstawicieli ośmiu ogólnopolskich komitetów, których kandydaci startują do Sejmu w wyborach 25 października.

"Domagamy się odwołania poniedziałkowej debaty"

- W Polsce nigdy nie istniał system dwupartyjny i nigdy obywatele nie chcieli, by istniał, ale są dwie partie, które marzą o tym duopolu - powiedziała liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie. Zarzuciła PO i PiS, że chcą "zawłaszczyć demokrację na rzecz swojego interesu".

- Nie ma naszej zgody na debaty, z których wyklucza się partie i komitety wyborcze, które zarejestrowały się na dokładnie takich samych zasadach. Dlatego też domagamy się odwołania poniedziałkowej debaty dwóch liderek partii oraz domagamy się, by liderzy partii, wszystkich partii, przyszli na debatę zapowiedzianą na wtorek - oświadczyła Nowacka.

Wicepremier, prezes PSL Janusz Piechociński ocenił, że debata tylko między dwoma partiami to "zamach na demokrację". - Dlatego oczekujemy, że debaty w tym kształcie zostaną odwołane. Mówimy: tak dla demokracji, nie dla manipulacji - podkreślił Piechociński.

Jak zaznaczył, choć PSL jest koalicjantem PO, opowiada się przeciwko manipulacji dostępem do mediów publicznych. - Dlatego jesteśmy tu razem i mówimy, że nie wolno zgodzić się na debaty dyktowane interesem wąskiej grupy dwóch partii politycznych - oznajmił.

Paweł Kukiz, lider komitetu Kukiz'15, jest zdania, że debata Kopacz-Szydło to dowód na to, że istnieje POPiS. - To jest tylko walka o stołki, o większość przy przysłowiowym żłobie - stwierdził. - Obywatele według prawa są równi - wskazał Kukiz. Zaapelował też do tych Polaków, którzy nie biorą udziału w wyborach, by głosowali "przeciw POPiS-owi".

W opinii Kukiza, żadna z debat nie ma większego sensu, bo "będzie szła w kierunku która której ukradła pomysł na garsonkę i kto da więcej na dziecko". - Chodzi o zachowanie elementarnej przyzwoitości i traktowania wszystkich podmiotów na równych zasadach - orzekł.


x-news.pl, TVN24

Wybory parlamentarne 2015 - więcej informacji>>>  

Swój sprzeciw wobec formuły poniedziałkowej debaty wyraziło też Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, które z kolei domaga się dopuszczenia do niej innych nadawców, aby "spełniać wymogi dziennikarstwa bezstronnego, rzetelnego i respektować zasadę pluralizmu".

"Apelujemy o poszerzenie liczby stacji transmitujących debatę o Telewizję Trwam i TV Republika oraz zaangażowanie ich dziennikarzy do współprowadzenia. Tylko klarownie realizowana zasada bezstronności i pluralizmu da obywatelom poczucie podmiotowości i przekonanie, że zostali uczciwie poinformowani o poglądach dwóch rywalizujących partii, o planowanych decyzjach i ich rzeczywistych skutkach dla obywateli i państwa" - zaapelowało SDP.

Poniedziałkową debatę ma poprowadzić troje dziennikarzy: Piotr Kraśko (TVP), Justyna Pochanke (TVN24) i Jarosław Gugała (Polsat News). Rozmowa ma dotyczyć spraw gospodarczych i społecznych, polityki zagranicznej i obronności oraz ustroju państwa.

"Nie widzę żadnego powodu, aby tę debatę odwoływać"

Szefowie sztabów: PO - Marcin Kierwiński i PiS - Stanisław Karczewski nie widzą powodu, by odwoływać poniedziałkową debatę Kopacz-Szydło.

Kierwiński stwierdził, że czymś "naturalnym, wskazanym i służącym wyborcom" jest debata między dwoma najsilniejszymi partiami. - Na tę debatę zaprosiły Platformę Obywatelską i Prawo i Sprawiedliwość trzy telewizje, to zaproszenie przyjęliśmy, nie widzę żadnego powodu, aby tę debatę odwoływać - oświadczył szef sztabu PO.

Również szef sztabu PiS powiedział, że nie widzi powodów, dla których debata Szydło-Kopacz miałaby się nie odbyć. Jak wskazał Karczewski, z docierających do jego sztabu informacji wynika, że Polacy oczekują spotkania obecnej szefowej rządu i "mam nadzieję, przyszłej premier".

W odpowiedzi na protesty Centrum Informacji TVP podkreśliło, że oprócz obowiązkowych audycji wyborczych, których emisja wynika z obowiązków nałożonych na nadawców publicznych przez Kodeks wyborczy, może "emitować własne audycje poświęcone wyborom i przedstawianiu programów wyborczych poszczególnych komitetów".

"Jest to realizacja zasady określonej w ustawie o radiofonii i telewizji, której nie ograniczają w żaden sposób przepisy Kodeksu wyborczego. Uprawnienie nadawców do emisji audycji własnych podkreśliła także Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Dlatego przedstawiciele różnych komitetów wyborczych są np. zapraszani do audycji publicystycznych emitowanych w Telewizji Polskiej" - czytamy w stanowisku TVP.

TVP twierdzi również, że poniedziałkowa audycja z udziałem liderek dwóch największych partii nie jest w świetle przepisów debatą wyborczą. "Trzeba wyraźnie podkreślić, że audycja "Beata Szydło - Ewa Kopacz. Rozmowa o Polsce" nie jest debatą w rozumieniu Kodeksu wyborczego, a jedną z audycji publicystycznych realizowanych i emitowanych na podstawie samodzielnych uprawnień nadawcy określonych w art. 13 ust. 1 ustawy o radiofonii i telewizji" - wskazano.

"To będzie rozmowa o dwóch wizjach Polski"

Szef sztabu PiS poinformował, że debata między Kopacz i Szydło będzie "rozmową o sprawach najważniejszych dla Polski". - Polacy będą mogli zobaczyć, jakie są faktyczne plany, wizje obydwu pań, obydwu partii - podkreślił. Dodał, że kandydatka PiS na premiera przedstawi swe główne założenia i plany. - Dobrze, że Polacy będą mogli także wsłuchać się w głos Ewy Kopacz. Ciekaw jestem, czy pani premier będzie wspominała o aferach, które zostały zamiecione pod dywan - dodał polityk PiS.

Przekonywał też, że debata pozwoli Polakom na wsłuchanie się w programy największych partii politycznych. - To istotne i ważne, że Kopacz będzie mogła powiedzieć o swoim programie, bo cztery lata temu o swoich planach i zamierzeniach PO nie powiedziała prawdziwie. Nikt z nas, nikt z wyborców, nie wiedział, że Platforma podwyższy podatki i podwyższy wiek emerytalny - stwierdził. Ocenił, że gdyby Polacy wiedzieli o tych planach, PO nie wygrałaby poprzednich wyborów.

REKLAMA

Karczewski zapowiedział, że podczas debaty z Kopacz Prawo i Sprawiedliwość będzie stawiać na "merytoryczność wypowiedzi pani prezes Szydło, jej doświadczenie i kompetencje". - Naszym asem w rękawie jest nasza kandydatka, pani prezes Beata Szydło - zaznaczył zastępca rzecznika PiS Krzysztof Łapiński.

Rzecznik rządu Cezary Tomczyk ocenił z kolei, że poniedziałkowa debata pokaże "jasną alternatywę, którą Polacy będą mieli 25 października". - Bo ta alternatywa jest właśnie taka jak ta debata - czy chcemy 25 października wybrać panią premier Ewę Kopacz, która będzie premierem, samodzielnym liderem, który ma wpływ na swoje zaplecze, na swoje listy i swój program, czy decydujemy się wybrać Beatę Szydło, która za swoimi plecami ma Jarosława Kaczyńskiego, który jest bardzo aktywny, która nie ma wpływu ani na to, co dzieje się na listach PiS, ani na program tej partii - wyliczył.

Zarzucił przy tym politykom Prawa i Sprawiedliwości pychę. - Pycha w PiS jest naprawdę w tej chwili bardzo duża - oni już dzielą resorty, mówią, kto będzie ministrem obrony narodowej, kto będzie się zajmował poszczególnymi działkami, a pycha kroczy przed upadkiem więc warto trochę wystopować - oświadczył Tomczyk.

Zapytany, po której stronie są obecnie większe oczekiwania związane z debatą, uznał, że to na PiS ciąży większa odpowiedzialność. - PiS prowadzi w sondażach, też nasze wewnętrzne sondaże o tym mówią, że mamy 6-8 pkt. proc. straty - przyznał. W jego ocenie, taka różnica w poparciu jest do odrobienia jednak wymaga mobilizacji i ze strony elektoratu, i samej PO, i "wszystkich ludzi dobrej woli".

Rzecznik rządu zaznaczył, że Kopacz ma też zdecydowanie mniej czasu na przygotowanie do debaty. - Jest bardzo dużo kwestii, które nas zajmują każdego dnia. To są i kwestie polskiego górnictwa i kwestie związane z polityką międzynarodową, polityką migracyjną, też z programem repatriacyjnym, który zapowiedzieliśmy. Jest bardzo wiele kwestii, którymi się zajmujemy na co dzień, a pani Beata Szydło może nie robić nic innego, tylko robić politykę i przygotowywać się do debaty - ocenił Tomczyk.

PAP, IAR, kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej