Wybory na Ukrainie: w wielu miejscowościach na wschodzie głosowania nie ma
Mieszkańcy terytoriów przyfrontowych w niedzielę zostają w domach. Decyzją Kijowa pozbawiono ich głosu.
2015-10-25, 15:45
Wybory lokalne (merowie, rady obwodowe, miejskie i wiejskie) nie odbędą się w wielu miejscowościach w obwodach donieckim ługańskim, kontrolowanych przez Kijów. W większości są to miasta i wsie przyfrontowe, gdzie - jak wyjaśniały władze - organizacja i przeprowadzenie wyborów wiążą się ze zbyt dużym niebezpieczeństwem. Między innymi z tego powodu kadencję władz lokalnych wyznaczono tylko na dwa lata - w 2017 roku ma zostać zakończony proces decentralizacji.
Niektóre decyzje o nieprzeprowadzaniu wyborów wzbudzają kontrowersje, bo część z miejscowości mimo tego, że znajduje się stosunkowo niedaleko od frontu, to od wielu miesięcy jest tam spokojnie. Na przykład Artemiwsk czy Wołnowacha.
Wyludniająca się wieś
Jednym z miejsc, w którym nie odbędą się wybory, jest wieś Czermałyk. Tutaj nawet nie zastanawiano się, czy je przeprowadzać, czy nie. Decyzja od razu była negatywna. Dlatego miejscowi deputowani do rady wiejskiej nawet nie podejmowali prób agitacji. Wszystko toczy się własnym życiem.
Tuż obok wsi znajduje się pawłopolski rezerwuar wody, a po drugiej stronie separatyści z tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej. Mieszkańcy mogą podchodzić blisko wody, a nawet łowić w niej ryby, ale z pływaniem trzeba uważać, bo można zostać postrzelonym.
REKLAMA
Do konfliktu mieszkało w niej około tysiąca pięciuset ludzi. Nie wiadomo, ile zostało, ale - jak twierdzą mieszkańcy - wielu z nich wyjechało. - W szczególności młodzi ludzie, bo co tu mają robić? - mówi Wałerija, która sama uczy się w Mariupolu i nie planuje już wracać do Czermałyka. - Gdyby nie mój dziadek, który tu został, już w ogóle bym tu nie przyjeżdżała - stwierdza. Proces wyjeżdżania młodych przyspieszyła wojna. Jak żartuje jeden z mieszkańców, mieszkańcy wyjechali, ale na ich miejsce zjawili się wojskowi, więc we wsi jest tyle samo albo nawet więcej ludzi.
Na ulicy sporadycznie można kogoś spotkać. Głównie życie toczy się wokół sklepów spożywczych i przy szkole. - Wcześniej wiele wydarzeń odbywało się w domu kultury, ale zajęli go wojskowi - mówi Wałerija.
Co po głosowaniu?
Pracująca w lokalnym sklepie Maryna uważa, że to dobrze, że nie ma tu wyborów. - To przecież nie jest bezpieczne, aby w jednym miejscu zbierało się tyle osób. Nie wiadomo co komu może przyjść do głowy - uważa. Jak zaznacza, tu wciąż od czasu do czasu słychać strzały. Co prawda już nie z artylerii, tylko serie z broni maszynowej. Ostatnią pięć dni temu.
Nie odstrasza to jednak sporej części mieszkańców, którzy są przeciwnego zdania niż Maryna i uważają, że wybory powinny się odbyć za wszelką cenę, niezależnie od warunków. - Jeśli wybory odbywają się na całej Ukrainie, to dlaczego nie u nas? Niestety nie czuję, aby u nas była jakaś władza - przyznaje Wołodymyr, który wypasa krowy. Dodaje, że ludzie powinni mieć możliwość wyrażenia swojej opinii o deputowanych.
REKLAMA
Kto w takim razie będzie sprawował władzę w miejscowościach, w których do wyborów nie dojdzie? Póki co nie wiadomo. Jak na razie jedyna decyzja, która została podjęta, to wysłanie przedstawicieli miejscowych rad na dziesięciodniowy urlop. Później ich kadencja zostanie przedłużona o dwa lata albo na ich miejsce zostanie wyznaczony ktoś inny.
Paweł Pieniążek
REKLAMA