Wybory w Turcji: w Kasimpaszy wszyscy kochają Erdogana, ale są wyjątki
W konserwatywnej, robotniczej dzielnicy Kasimpasza, tuż nad Zatoką Złotego Rogu, po europejskiej stronie Stambułu, wszyscy kochają prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana. Tu się on urodził, tu kopał piłkę, tu chodził do szkoły. Są jednak i tacy, dla których Erdogan to dyktator. W dniu wyborów w Turcji warto przeczytać co mówią zwykli obywatele tego kraju.
2015-11-01, 15:15
Tayyip wychował się na tych ulicach i nigdy o tym nie zapomniał – mówi właściciel małego sklepu spożywczego, położonego niedaleko Wielkiego Meczetu Admirała Piyali Paszy wybudowanego pod koniec XVI wieku przez sławnego architekta Mimara Sinana. Erdogan to swój chłop. Nawet mówi tak jak my. Wybudował dla nas stadion. W dalszym ciągu ma tu rodzinę. Tutaj wszyscy popieramy, jego i jego partię - dodaje sklepikarz.
Zwolennicy Erdogana
Rzeczywiście, tłum pod lokalem wyborczym mieszczącym się w szkole średniej Kaptanpasza Imam Hatip (ta nazwa oznacza, że dzieci oprócz normalnych przedmiotów studiują tu także religię), wygląda w większości na zwolenników Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), której Erdogan był współzałożycielem. Prawie wszystkie kobiety mają tu głowy zakutane w chusty i ubrane są w długie prawie do ziemi, szczelnie pozapinane aż po szyje płaszcze. Mężczyźni mają wąsy "a la Erdogan" i popierają miejscową drużynę piłkarską, tę samą w której w latach swojej młodości pogrywał dziś najpotężniejszy człowiek w Turcji.
Jestem bardzo wdzięczna za to, co Tayyip Erdogan zrobił dla nas i dla całego kraju – mówi Emine Er, która właśnie w niedzielnych wyborach parlamentarnych oddała głos na AKP. Dzięki niemu mamy tyle nowych mostów, lotnisk, szkół, centrów handlowych. Nie sposób wszystkiego wyliczyć. Dzięki niemu nasz poziom życia niezmiernie się poprawił. Naprawdę, mam nadzieję, że w tych wyborach zwycięży jego partia, żebyśmy nadal mogli cieszyć się tym dobrobytem. Bo jeśli wynik będzie taki jak w czerwcu, Turcję czekają kłopoty - ostrzega kobieta.
Prezydent to dyktator
Tej rozmowie przysłuchuje się wiele innych osób, które też już głosowały. Kiedy kobieta kończy i odchodzi, kilka z nich także chce zabrać głos. Wśród nich jest nieogolony mężczyzna w średnim wieku, w poszarganej marynarce. Nie wierzcie jej. Ona jest kuzynką Erdogana – mówi szybko i ucieka, a na jego miejsce wpycha się młoda szczupła dziewczyna z długimi czarnymi włosami. Mówi, że ma 22 lata i jest studentką. Erdogan to dyktator – zaczyna swoją przemowę. Trzeba go zatrzymać za wszelką cenę, bo próbuje wszystko w Turcji zmienić. W moim sercu najwięcej miejsca zajmuje Selahattin Demirtas i HDP (prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna), ale nawet jeśli zwyciężyłaby CHP (Partia Ludowo-Republikańska), też bym się cieszyła, bo każda, każda partia jest w tej chwili dla Turcji lepsza, byle nie AKP. Dziewczyna nabiera w powietrza płuc, aby kontynuować, ale nie pozwala jej na to stojący obok krępy mężczyzna w skórzanej czapce leninówce.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
![turcja wybory pap 280.jpg](http://static.polskieradio.pl/images/1936a481-6550-4d16-b470-0962fd918dfa.jpg)
W Turcji nie ma wolności
Jak śmiesz, jak śmiesz takie rzeczy wygadywać? Przecież tu jest dzielnica Erdogana! On się tutaj urodził! Nie wiesz, że ci, tutaj, pracują dla Izraela? Oni przyjechali tutaj, żeby ten kraj zniszczyć” – krzyczy mężczyzna i próbuje złapać dziewczynę za rękaw. Inni mu w tym przeszkadzają. Wywiązuje się przepychanka. Dziewczyna odchodzi, a mężczyzna w leninówce dalej krzyczy, że wszyscy cudzoziemcy powinni wracać do Izraela.
Ktoś mu tłumaczy, że na ulicy nie ma żadnych Izraelczyków, tylko dziennikarze z Norwegii i Polski, co go trochę uspokaja. Ale za chwilę znowu się denerwuje, tym razem na pytanie, co myśli o problemach swojego kraju. O jakich niby problemach wy mi tu mówicie?" – gorączkuje się - Turcja to piękny kraj, nie ma żadnych problemów. To oni, Amerykanie, ci z Izraela, Kurdowie, oni stwarzają problemy. My tu żadnych problemów nie mamy.
Rozmowy przy tureckiej herbacie
Stojący nieopodal uliczny sprzedawca ryb, na którego płaskim drewnianym wózku, na kostkach lodu, piętrzą się stosy świeżych sardeli z Bosforu, próbuje załagodzić sytuację i przynosi wszystkim szklaneczki mocnej tureckiej herbaty. Jego ryby są wśród głosujących bardzo popularne, wszyscy kupują je całymi torbami. Mężczyzna w leninówce znika, a do rozmowy przyłącza się starszy mężczyzna w workowatych spodniach i wełnianej czapce na głowie, tylko po to, żeby wyrazić swoje oburzenie: - Sami widzicie, jak my tu w Kasimpaszy żyjemy. Czujemy się zupełnie stłamszeni. Ust nie możemy otworzyć, bo zaraz na nas napadają.
Mężczyzna jest Kurdem i mówi, że głosował na HDP, bo Demirtas jest jego jedyną nadzieją na to, że w Turcji zapanuje prawdziwy pokój. Jego słowa tłumaczy Abdul Rahman, student wydziału nauk islamskich na znajdującym się nieopodal Uniwersytecie Stambulskim. Abdul Rahman mówi, że też chce pokoju, dlatego głosował na AKP. Dla niego jedyną nadzieją na pokój jest Recep Tayyip Erdogan.
REKLAMA
PAP/IAR/rk
REKLAMA