Brytyjskie naloty na pozycje Państwa Islamskiego w Syrii. Atakowano pola naftowe

Brytyjskie bombowce Tornado dokonały pierwszego nalotu na cele Państwa Islamskiego (IS) w Syrii zaledwie po kilku godzinach od wyrażenia na to zgody przez parlament w Londynie - poinformowało ministerstwo obrony Wielkiej Brytanii.

2015-12-03, 15:00

Brytyjskie naloty na pozycje Państwa Islamskiego w Syrii. Atakowano pola naftowe

Posłuchaj

Brytyjska Izba Gmin daje zielone światło bombardowaniom Syrii. Relacja Adama Dąbrowskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Minister obrony Michael Fallon poinformował, że celem przeprowadzonego w czwartek nad ranem nalotu były pola naftowe we wschodniej Syrii i że naloty były skuteczne. Dodał, że Wielka Brytania wysyła dodatkowo osiem samolotów bojowych - sześć myśliwców Typhoon i dwa Tornado - na Cypr, skąd będą one startować do ataków na cele Państwa Islamskiego w Syrii.

- Podwajamy dzisiaj naszą siłę uderzeniową. Dodatkowe osiem samolotów zostaje wysłanych do Akrotiri (bazy RAF na Cyprze); maszyny te są już w drodze - powiedział w BBC.

W brytyjskiej bazie Akrotiri stacjonowało dotąd osiem myśliwców Tornado. Na Cyprze znajdują się dwie brytyjskie bazy wojskowe, utworzone w 1960 r. na mocy traktatu ustanawiającego powstanie Republiki Cypryjskiej. Bazy te są traktowane jako zamorskie posiadłości Wielkiej Brytanii i rząd brytyjski nie ma obowiązku konsultowania się z Nikozją na temat jakichkolwiek decyzji dotyczących ich wykorzystania. Rząd cypryjski wielokrotnie jednak oświadczał, że popiera wojskową akcję Londynu przeciwko IS.

Rzecznik brytyjskiego resortu obrony powiedział agencji Associated Press, że w czwartkowym nalocie uczestniczyły samoloty Tornado stacjonujące w Akrotiri.

REKLAMA

Moskwa zadowolona

Komentując brytyjski nalot rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że Rosja z zadowoleniem wita wszelkie działania w walce z terrorystycznym ugrupowaniem Państwo Islamskie, ale że nadal opowiada się za stworzeniem jednej szerokiej koalicji, której skuteczność byłaby znacznie większa. Dodał, że Rosja jest otwarta na taką koalicję. Oświadczył też zarazem, powtarzając stanowisko Moskwy, że z punktu widzenia prawa międzynarodowego "jedynym krajem, który działa (w Syrii) legalnie, jest Federacja Rosyjska".

Moskwa twierdzi, że głównym odbiorcą ropy naftowej z terenów opanowanych przez Państwo Islamskie jest Turcja. Strona turecka zdecydowanie odrzuca te oskarżenia. Moskwa i Ankara prowadzą wojnę na słowa od zeszłego tygodnia, gdy tureckie myśliwce zestrzeliły rosyjski bombowiec na turecko-syryjskim pograniczu; był to najpoważniejszy incydent między Rosją a państwem należącym do NATO od 50 lat. Prezydent Władimir Putin powiedział w poniedziałek dziennikarzom na marginesie szczytu klimatycznego w Paryżu, że Turcja zestrzeliła rosyjski bombowiec w celu ochrony handlu ropą z obszarów zajętych przez IS.

Dyskusja o nalotach

Brytyjska Izba Gmin wyraziła w środę wieczorem zgodę na rozszerzenie działań zbrojnych przeciwko Państwu Islamskiemu (IS), przyjmując rządowy wniosek stosunkiem głosów 397: 223. 

Wniosek został przyjęty po ponad dziesięciogodzinnej debacie, w której głos zabrało ponad 100 posłów, w tym m.in. brytyjski premier David Cameron, lider opozycji Jeremy Corbyn i minister spraw zagranicznych Philip Hammond.

REKLAMA

WOJNA Z PAŃSTWEM ISLAMSKIM>>>

"Wierzę, że Izba podjęła dobrą decyzję, która pozwoli Wielkiej Brytanii pozostać bezpieczną. Akcja zbrojna w Syrii jest elementem szerszej strategii" – napisał Cameron na Twitterze tuż po głosowaniu.

Z kolei Hammond spytany przez BBC, czy naloty mogą potrwać nawet latami, odpowiedział: "Mam nadzieję, że nie będą to cztery lata, ale na pewno to nie jest kwestia kilku miesięcy".

Podział w Partii Pracy

Największą uwagę zdobyło jednak piętnastominutowe wystąpienie ministra spraw zagranicznych w gabinecie cieni Hilary'ego Benna, który w brawurowy sposób wyjaśniał, dlaczego - wbrew stanowisku szefa Partii Pracy - zdecydował się poprzeć rząd Davida Camerona i zagłosować za nalotami na cele IS w Syrii.

REKLAMA

W swoim przemówieniu Benn - wymieniany jako potencjalny kandydat na kolejnego lidera opozycji - odwoływał się do historii Partii Pracy, podkreślając bogate dziedzictwo w zakresie rozwiązywania globalnych konfliktów i przypominając, że to lewicowy rząd Wielkiej Brytanii brał udział w zakładaniu Organizacji Narodów Zjednoczonych.

- Rzeź w Paryżu pokazała nam klarownie zagrożenie, z którym się mierzymy. To mógł być Londyn, Glasgow, Leeds, Birmingham - i wciąż może być - powiedział Benn. - Oni nami gardzą. Gardzą naszymi wartościami, wiarą w tolerancję i poczucie przyzwoitości. Wreszcie: gardzą naszą demokracją - tą samą, w ramach której podejmiemy dzisiejszą decyzję - wyliczał Benn, nazywając islamistów "faszystami" i porównując polityczną odpowiedzialność za zatrzymanie dżihadystów do tej związanej z Franco, Hitlerem i Mussolinim.

Wystąpienie Benna zostało nagrodzone przez Izbę Gmin długimi oklaskami po obu stronach Izby - zarówno przez polityków lewicy, jak i prawicy - co jest rzadko spotykane w brytyjskiej tradycji parlamentarnej.

Bez dyscypliny partyjnej

Jego przemówienie było wyraźnym podkreśleniem szerszego podziału w ramach Partii Pracy. Jej szef, Jeremy Corbyn, wielokrotnie sugerował bowiem, że "jedynym rozwiązaniem (wobec zagrożenia Państwem Islamskim) jest kontynuacja rozmów pokojowych w Wiedniu" i argumentował, że interwencja zbrojna tylko zwiększa groźbę zamachów terrorystycznych w Wielkiej Brytanii.

REKLAMA

Według niepotwierdzonych informacji, aż 66 labourzystów zagłosowało jednak zgodnie z rządem, sprzeciwiając się pozycji lidera ugrupowania.

Spodziewając się takiego rozłamu, jeszcze kilka dni przed głosowaniem Corbyn zrezygnował z dyscypliny partyjnej pozwalając na tzw. "wolny głos". W efekcie wielu członków gabinetu cieni zagłosowało za rządowym wnioskiem, wyrażając zgodę na ataki na cele IS w Syrii. W Partii Konserwatywnej z głosowania za wnioskiem wyłamało się zaledwie siedmiu posłów.

Po głosowaniu Corbyn napisał w specjalnym oświadczeniu, że "niestety, brytyjscy żołnierze i żołnierki są zagrożeni, a strata niewinnych cywilów jest niemal nieunikniona".

- Argumenty Camerona nie były przekonujące - brakowało w nich wiarygodnego planu interwencji naziemnej, lub rozwiązania dyplomatycznego. Odkąd po raz pierwszy poruszono ten temat, opozycja - w kraju, parlamencie, Partii Pracy - tylko narastała - dodał.

REKLAMA

Maleje poparcie dla ataków

Według sondażu ośrodka badań opinii publicznej YouGov, poparcie dla nalotów RAF na Syrię na Wyspach rzeczywiście malało w ostatnich dniach: tydzień temu wynosiło aż 59 proc., przy zaledwie 20 proc. przeciwnych, a środę rano zmniejszyło się do 48 proc. za i 31 proc. przeciwko.

Wielka Brytania bierze udział od ponad roku w nalotach na dżihadystów z IS w Iraku, ale w sierpniu 2013 r. deputowani odrzucili możliwość interwencji w Syrii. Na początku listopada br. parlamentarna komisja ds. zagranicznych odradziła rozszerzenie nalotów na Syrię pomimo faktu, że IS nie uznaje granicy między Irakiem a Syrią.

Tysiące demonstrantów, sprzeciwiających się brytyjskiej interwencji wojskowej w Syrii, przeszły ulicami Londynu. Protesty odbyły się dzień przed głosowaniem w Izbie Gmin ws. zgody na ataki na pozycje tzw. Państwa Islamskiego w Syrii. Demonstranci wznosili hasła: "nigdy więcej wojny" i "stop bombardowaniu Syrii".

STORYFUL/x-news

REKLAMA

fot. Adam Dąbrowski

IAR/rk/PAP/pp

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej