Obywatel Ukrainy skazany za atak jajkiem na Bronisława Komorowskiego
Karę pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 2 tys. zł grzywny wymierzył warszawski sąd obywatelowi Ukrainy Iwanowi S. za znieważenie w 2013 r. w Łucku ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, na którego ramieniu rozgniótł jajko.
2015-12-04, 11:35
Taki nieprawomocny wyrok wydał w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie - pod nieobecność S., który nie przyjechał z Ukrainy. Może on złożyć apelację. Sąd uznał jego obecność za nieobowiązkową, skoro został on prawidłowo zawiadomiony o rozprawie (zgodnie z nową procedurą karną stawiennictwo to nie obowiązek, ale prawo oskarżonego - PAP). W piątek sąd otworzył przewód sądowy, wysłuchał aktu oskarżenia, odczytał wyjaśnienia S. i po niecałej godzinie wydał wyrok.
W odczytanych przez SO wyjaśnieniach z Ukrainy 23-letni dziś S. z Zaporoża przyznał się do czynu. Mówił, że jego koledzy są członkami Słowiańskiej Gwardii, ale on sam nie należał do tej organizacji. Powiedział, że gdy dowiedział się, że w Łucku będzie polski prezydent, postanowił zaprotestować. - Oburzało mnie nazywanie przez Polaków tragedii wołyńskiej ludobójstwem narodu polskiego, bo zginęło też dużo Ukraińców - mówił S. Podjął decyzję, że "wyrazi swój stosunek do tej oceny".
Kupił pięć, wyjął jedno
W Łucku S. kupił 5 jaj. Wyjął jedno, którym chciał rzucić w prezydenta, ale zmienił zamiar. - Gdy zbliżył się, położyłem rękę z jajkiem na jego prawym ramieniu i rozgniotłem je - zeznawał.- Chciałem zerwać te uroczystości, bo w czasie tragedii wołyńskiej ucierpieli nie tylko Polacy, ale także i Ukraińcy - dodał S. Wyraził skruchę za swój czyn i prosił o wybaczenie.
W sądzie nie było adwokata, który reprezentowałby S. Zgodnie z nową procedurą karną, oskarżony może nie mieć obrońcy.
W mowie końcowej prok. Monika Harasim wniosła dla S. o karę 4 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata, 2 tys. zł grzywny, a także o nakazanie mu na własny koszt przeprosin Komorowskiego w dwóch polskich gazetach.
REKLAMA
Art. 135 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje do 3 lat więzienia za publiczne znieważenie prezydenta RP.
Sąd uznał, że S. popełnił zarzucany mu czyn. Dodał, że art. 135 par. 2 Kk ma na celu "ochronę godności prezydenta RP". Sąd podkreślił, że wyrok zagranicznego sądu nie jest przeszkodą dla ścigania kogoś w Polsce.
Sędzia Michał Piotrowski mówił w uzasadnieniu wyroku, że okoliczności znieważenia - które "nie są tak drastyczne" - pozwalają uznać karę za adekwatną do czynu.
Prokurator: wyrok zasadny
Sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury, by nakazać S. przeprosiny Komorowskiego w mediach. - Sąd uznał, że pokrzywdzonym jest konstytucyjny urząd prezydenta RP jako dobro abstrakcyjne, a nie konkretna osoba - dodał sędzia Piotrowski. Podkreślił, że sam Komorowski bagatelizował czyn S. i nie kierował wobec niego żadnych roszczeń.
REKLAMA
Jednocześnie sędzia "z przykrością i zażenowaniem stwierdził, że niektóre środowiska w Polsce, w tym publicyści, z aprobatą wypowiadały się o tym zdarzeniu". - Art. 135 par. 2 Kk jest po to, abyśmy sami pamiętali o tym, by szanować urząd prezydenta - dodał sędzia Piotrowski.
Sąd zarządził przetłumaczenie wyroku na jęz. ukraiński i dostarczenie go S., który będzie mógł złożyć apelację. Sąd obciążył go też kwotą 11 tys. zł kosztów sprawy.
Prok. Harasim uznała wyrok za zasadny. Bronisław Komorowski nie skorzystał z prawa bycia oskarżycielem posiłkowym w procesie.
Do incydentu doszło w lipcu 2013 r. podczas wizyty Komorowskiego na Ukrainie dla upamiętnienia 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej z lat 1943-45 - gdy nacjonalistyczna Ukraińska Powstańcza Armia zamordowała ponad 100 tys. Polaków. Kiedy rozmawiał z wiernymi po mszy w katedrze rzymskokatolickiej w Łucku, młody mężczyzna poklepał go po ramieniu ręką, w której trzymał jajko. Został natychmiast powalony na ziemię przez ochronę i zatrzymany przez milicję.
REKLAMA
Atak potępiło ukraińskie MSZ. Sam Komorowski apelował, aby nie przypisywać incydentowi szczególnego znaczenia. Mówił: "To była najmniejsza z wpadek ochrony, jaką można sobie wyobrazić, i to jeszcze na gościnnych występach, gdzie nie jest się gospodarzem. Gdyby w imię polityki pojednania z sąsiadami, w tym wypadku z sąsiadem ukraińskim, trzeba by zaryzykować i tuzin jajek, zaryzykowałbym, że tak powiem, z uśmiechem".
Kilka dni po incydencie S. został skazany przez ukraiński sąd za czyn chuligański na rok więzienia w zawieszeniu. Niezależnie od tego, własne śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Jak podawała, skazanie na Ukrainie nie ma znaczenia dla polskiego śledztwa, prowadzonego niezależnie od woli znieważonego prezydenta (który "nie podjął kroków prawnych"). Komorowski w śledztwie zeznawał jako pokrzywdzony.
Błędy w szkoleniu?
Raport Biura Ochrony Rządu na temat incydentu mówił o błędach w szkoleniu i w niektórych procedurach. Nie doszło do zmian personalnych w BOR; wprowadzono zaś w nim "program naprawczy", który miał wyeliminować podobne incydenty. Nieoficjalnie funkcjonariusze Biura wskazywali na odpowiedzialność raczej strony ukraińskiej, która odpowiadała za całokształt zabezpieczenia - polskie służby ograniczały się do działania w najbliższym otoczeniu prezydenta.
REKLAMA
Nie był to pierwszy proces o znieważenie polskiego prezydenta za granicą. W 2003 r. SO uznał, że dwaj działacze Radykalnej Akcji Antykomunistycznej z Poznania Wojciech W. i Łukasz K. znieważyli prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, obrzucając go w 1997 r. w Paryżu jajami (żadne go nie uderzyło; zostali trafieni m.in jego żona i szef protokołu MSZ). Zarazem sąd postępowanie wobec nich warunkowo umorzył, zobowiązując ich do wpłaty po 2,5 tys. zł na cel dobroczynny. Krótko po incydencie paryski sąd skazał ich na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu.
W 2011 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis o karalności publicznego znieważenia prezydenta jest zgodny z ustawą zasadniczą. TK podkreślił, że prezydentowi "należny jest szczególny szacunek i cześć", a jego znieważenie jest zarazem "znieważeniem samej Rzeczypospolitej". Podkreślono zarazem, że karalność znieważenia nie ogranicza prawa do krytyki.
PAP,kh
REKLAMA