Jest projekt porozumienia końcowego na konferencji klimatycznej w Paryżu
Zahamowanie wzrostu temperatur na poziomie znacznie niższym niż dwa stopnie Celsjusza i postanowienia prawnie wiążące dla wszystkich krajów. Takie są główne założenia ostatecznej wersji globalnego traktatu o walce ze zmianami klimatycznymi.
2015-12-12, 13:51
Posłuchaj
Dokument wynegocjowały delegacje uczestników szczytu COP-21 w Paryżu. Debata trwała dwa tygodnie.
Paryska runda rozmów zakończyła się nad ranem. W południe dokument zaprezentował gospodarz szczytu, minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius. Jego zdaniem, traktat jest ambitny i zrównoważony. Oprócz zahamowania wzrostu temperatur, negocjatorzy zobowiązali się zapewnić sto miliardów dolarów rocznie krajom narażonym na skutki zmian klimatycznych. Poza tym co pięć lat mają być sprawdzane postępy we wdrażaniu postanowień traktatu.
Teraz ministrowie z prawie dwustu krajów świata mają zaakceptować traktat, ale nie ma pewności, czy tak będzie. Jeszcze w sobotę może pojawić się sprzeciw. Obecny w Paryżu sekretarz generalny ONZ Ban-Ki Moon apelował więc: „Musimy zrobić to, co nam dyktuje nauka. Musimy chronić planetę, która nas utrzymuje. Dlatego potrzebna jest nam zgoda wszystkich”.
Zabraknie pożywienia?
Bez zmiany sposobu użytkowania gruntów i ochrony lasów nie tylko nie zatrzymamy globalnego ocieplenia, ale możemy nie zapewnić wystarczającej ilości żywności i wody dla rosnącej populacji, uważają eksperci.
- Myślę, że wszyscy uznają, że jest bardzo ważne, by umieścić to gdzieś w porozumieniu (globalnym porozumieniu klimatycznym), bo ok. 20 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych pochodzi z wylesiania. Więc cel 2 stopni (wzrostu temperatur), który jak wszyscy podkreślają jest tak ważny, który jest w sercu konwencji klimatycznej ONZ, nie może być osiągnięty bez skutecznych działań na rzecz ochrony lasów i powstrzymania wylesiania - zaznaczyła ekspertka EBI od zasobów naturalnych Jane Feehan.
- Jeśli będziemy mówić tylko o przemyśle, tylko o transporcie (...), nie zbliżymy się do tego ważnego celu 2 stopni, bo tak duża część emisji gazów pochodzi z tego, jak używamy naszych gruntów bądź ich nadużywamy - zaznaczyła ekspertka. - Tu nie chodzi tylko o ograniczanie emisji gazów cieplarnianych, ale także o zadbanie o naszą glebę i naszą wodę (...); trzeba spróbować rozwiązać to równanie - podkreśliła.
- Musimy to sobie uzmysłowić teraz, że inwestycje, które poczynimy w sektorze użytkowania gruntów mogą nie tylko pomóc nam spełnić cele redukcji emisji, ale mogą także zdecydować, czy mamy wystarczająco dużo żywności, paliw i wody - wskazała ekspertka Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Jak dodała, "Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) wyliczyła, że będziemy musieli wyprodukować o 50 proc. więcej żywności do 2030 roku i o 70 proc. więcej żywności do 2050 roku".
Jej zdaniem potrzeba wyżywienia rosnącej populacji, ochrona rolnictwa przed skutkami zmian klimatu i ochrona bioróżnorodności są ze sobą powiązane. - To będzie wymagało bardzo dużo dodatkowej uwagi, (...) by spróbować odpowiedzieć na wszystkie te wyzwania, bo one wszystkie są ze sobą powiązane: by się wyżywić, a także rozsądnie zarządzać naturalnymi zasobami - zaznaczyła Feehan.
Użytkowanie gruntów
REKLAMA
Emisje ze spalania paliw kopalnych powinny być redukowane, a nie kompensowane przez sadzenie drzew - uważa dyrektor organizacji Carbon Market Watch, Eva Filzmoser. Problem ten powinien być traktowany oddzielnie w polityce klimatycznej - dodaje.
Filzmoser podkreśliła, że użytkowanie gruntów odgrywa ważną rolę w polityce klimatycznej i w globalnych emisjach także z powodu swojej "wyjątkowości", bo nie tylko jest źródłem emisji, ale również ze względu na fakt, że lasy i gleba mogą przechowywać CO2. Przyznała, że są różne poglądy na to, jak traktować emisje wynikające z użytkowania gruntów.
- Ważne, by wiedzieć, że emisje wynikające z użytkowania gruntów mają zdecydowanie inny cykl (CO2) niż emisje z paliw kopalnych - wyjaśniła. Jak zaznaczyła, dwutlenek węgla z drzew "idzie do atmosfery i jest absorbowany z powrotem", a więc drzewo absorbuje to, co emituje, podczas gdy emisje ze spalania paliw kopalnych są dużo większe niż możliwości absorpcyjne natury.
- Paliwa kopalne są przechowywane pod ziemią przez miliony lat i emisje pochodzące z ich spalania pozostają w atmosferze przez miliony lat, dopóki nie zostaną zmagazynowane - powiedziała ekolożka. Dlatego - jej zdaniem - powinno się poważanie zastanowić, zanim się połączy te dwa cykle w polityce klimatycznej, bo "atmosfera traktuje je inaczej".
- Nasze stanowisko jest takie, że trzeba się zająć emisjami z paliw kopalnych i emisjami z użytkowania gruntów, ale oddzielnie w różnych ramach - zaznaczyła Filzmoser. Stąd, w jej opinii, emisje nie powinny być kompensowane przez sadzenie drzew, zwłaszcza że przechowywanie CO2 w glebie i drzewach nie ma charakteru trwałego, ale czasowy, "chyba, że zobowiążemy swoje wnuki, że nie zetną drzew" przez setki czy tysiące lat.
- To bardzo ważne, by był cel (redukcji emisji) w sektorze emisji z paliw kopalnych, ale te cele nie powinny być osiągane kosztem węgla przechowywanego w gruntach (i lasach), bo to nie jest na zawsze - zastrzegła Filzmoser.
IAR/PAP/pp
REKLAMA