Finał "afery marszałkowej". Dziennikarz Wojciech Sumliński niewinny, były oficer WSI skazany

Dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński został uniewinniony od zarzutu płatnej protekcji w sprawie pozytywnej weryfikacji pułkownika Leszka T. Byłego płk. WSW i WSI Aleksandra Lichockiego sąd skazał na 4 lata więzienia.

2015-12-16, 22:47

Finał "afery marszałkowej". Dziennikarz Wojciech Sumliński niewinny, były oficer WSI skazany
Wojciech Sumliński (z lewej) nie przyznawał się do winy, Aleksander Lichocki (w środku) przeciwnie, od początku przyznawał się do zarzucanego mu czynu. Foto: PAP/Marcin Obara

Posłuchaj

Wojciech Sumliński niewinny. Mówi jego mecenas Konstancja Puławska, IAR/Monika Gosławska
+
Dodaj do playlisty

Sumliński i Lichocki (sąd zgodził się na ujawnienie danych ich obu) byli oskarżeni o to, że od grudnia 2006 r. do 25 stycznia 2007 r., powołując się na wpływy w Komisji Weryfikacyjnej ds. likwidowanych wówczas Wojskowych Służb Informacyjnych, podjęli się pośrednictwa w pozytywnej weryfikacji Leszka T. - b. oficera peerelowskiej Wojskowej Służby Wewnętrznej, a potem WSI. W zamian Lichocki miał otrzymać 200 tys. zł. Dziennikarz od początku twierdził, że była to prowokacja T. wymierzona m.in. w Komisję Weryfikacyjną. Prokurator wnosił o skazanie dziennikarza na 2 lata w zawieszeniu oraz grzywnę.

Co zeznał Bronisław Komorowski?

Śledztwo przeciwko Sumlińskiemu rozpoczęło się za sprawą Aleksandra Lichockiego który nagrywał rozmowy z dziennikarzem i pułkownikiem. W roku 2007, kiedy PiS przegrało wybory poinformował o sprawie marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, a ten poinformował ABW. Były prezydent, który był świadkiem w sprawie zeznał, że sekwencja wydarzeń robiła ogromne wrażenie. Powiedział, że w okresie zmiany władzy jesienią 2007 r. zjawił się u niego oficer WSI płk Aleksander Lichocki i zaoferował dotarcie do aneksu z raportu weryfikacji WSI.

- Sugerował, że ma do niego dojście, ale nie wskazał swych źródeł - powiedział. Prezydent dodał, że krótko potem zjawił się u niego płk WSI Leszek T., który poinformował, że ma nagrania wiążące się z korupcją wokół komisji weryfikacyjnej WSI. - Nie chciałbym wnikać w motywy obu panów - mówił Komorowski. Za swój "naturalny obowiązek" uznał poinformowanie o sprawie odpowiednich organów, bo chodziło o bezpieczeństwo państwa.

Tymczasem, podczas jednej z ostatnich rozpraw zeznawał też były przyjaciel Komorowskiego Krzysztof Winiarski. Mówił on m.in., że były prezydent chciał, by Winiarski szukał haków na Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza oraz Zbigniewa Ziobrę. Dodał, że ma materiały obciążające Komorowskiego, fundację Pro Civili i polityków PO - mają być one zdeponowane za granicą.

REKLAMA

Lichocki skazany

Lichocki od początku przyznawał się do zarzucanego mu czynu i sam wnosił o wymierzenie mu takiej kary, jaką otrzymał. - Od oskarżonego, który pobiera wysokie świadczenia od Skarbu Państwa, należy oczekiwać zachowania odpowiedniego dla oficera Wojska Polskiego. Czyn oskarżonego jest haniebny, zagrażający bezpieczeństwu kraju. Mógł zdestabilizować, czy wręcz zdestabilizował działanie ważnej instytucji państwowej, jaką była komisja weryfikacyjna - podkreślał sędzia Stanisław Zdun. Za okoliczności łagodzące sąd uznał, że Lichocki stał się ofiarą prowokacji Leszka T. (zmarł w 2012 r.), któremu w rzeczywistości na tej weryfikacji nawet nie zależało. Sąd ustalił też, że Lichocki dramatycznie potrzebował pieniędzy, by pomóc ciężko chorej żonie.

Tło szczególne

W uzasadnieniu wyroku sąd potwierdził pojawiające się w mediach informacje, że Leszek T. prowadził sprawę WSI "Anioł" dotyczącą inwigilacji abp. Juliusza Paetza z Poznania. Odnosząc się do pozostałych okoliczności w sprawie - m.in. spotkań Leszka T. z ówczesnym marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim, a także z ministrem Pawłem Grasiem i szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem, sąd uznał, że są to "tylko wątki poboczne, pewne tło tej sprawy". Część prasy utrzymywała, że miało chodzić o rzekome zainteresowanie Komorowskiego nigdy nieujawnionym aneksem do raportu z weryfikacji WSI. - To tło szczególne. Ta sprawa pozostawała w szczególnym zainteresowaniu marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, Pawła Grasia i szefa ABW Krzysztofa Bondaryka - mówił sędzia Zdun.

Sąd potwierdził, że Leszek T. spotykał się z marszałkiem Komorowskim, a w spotkaniu uczestniczyli też Bondaryk i Graś.  - Niezrozumiałe jest, czemu w spotkaniu nie uczestniczyli obecni na miejscu funkcjonariusze z pionów śledczego i operacyjnego. Bondaryk nie wyjaśnił, czemu nie weszli do gabinetu. Ale przecież to nie szef ABW jest od prowadzenia czynności urzędowych. Nie da się wyjaśnić, czemu tak było - zauważył sędzia.

Wyrok jest nieprawomocny i można się od niego odwołać. Prokurator Waldemar Węgrzyn już powiedział, że będzie apelacja ws. uniewinnienia Sumlińskiego. Dziennikarz nie był obecny w środę w sądzie.

IAR/PAP/rk/ to

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej