"Wielu z nas zginęło". Walki w Donbasie trwają

2015-12-18, 16:00

"Wielu z nas zginęło". Walki w Donbasie trwają
Piski popadają w ruinę. Foto: Paweł Pieniażek

W ciągu ostatniego miesiąca znowu nasilił się konflikt na Donbasie. Jeszcze daleka droga do tego, aby został zamrożony czy zakończony.

Ukraińscy wojskowi twierdzą, że w ostatnim czasie separatyści częściej otwierają do nich ogień, ale sytuacja nie jest tak dramatyczna jak w najbardziej gorących momentach konfliktu w 2014 roku i na początku 2015 roku.

- Głównie strzelają snajperzy, używają też granatników, ale rzadko cięższej broni – mówi "Artysta" z 93 Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej. To właśnie między innymi ta jednostka broniła przez wiele miesięcy donieckiego lotniska, które po ciężkich walkach ukraińska armia straciła w styczniu 2015 roku.

Teraz obserwują je tylko ze swoich pozycji. - Zobaczcie tam widać już lotnisko - mur, a dalej terminal - wyjaśnia "Artysta" i pokazuje pozostałości ogrodzenia. Znajduje się kilkaset metrów od pozycji. - Separatyści podchodzą do muru i jeśli nie strzelają, to czasami krzyczą, aby nas sprowokować do otwarcia ognia - mówi.

Zgodnie z jego słowami, wojskowi tego nie robią, bo byłoby to naruszenie porozumień z Mińska. Otworzyć ogień mogą wyłącznie wtedy, gdy są zagrożeni i dostaną odpowiedni rozkaz. W Piskach od czasu do czasu słychać wystrzały z karabinów maszynowych.

Dalej od frontu coś sporadycznie wybucha. To ukraińscy żołnierze rozminowują tereny, które nie są już linią frontu. - Potrzebujemy z pięciu lat, aby te miejsca były naprawdę rozminowane - mówi Dmytro, wojskowy z 93 Brygady. To właśnie miny są największym zagrożeniem dla mieszkańców żyjących w miejscowościach oddalonych kilka kilometrów od frontu.

700 tysięcy dzieci na Donbasie jest w niebezpieczeństwie

W Perwomajskim znajdującym się tuż obok Pisków mieszka trochę więcej osób. Miejscowość nie ucierpiała tak strasznie na skutek walk. Tam służby komunalne remontują infrastrukturę, aby pomóc pozostałym mieszkańcom przetrwać zimę. Bez ogrzewania będzie to trudne. Niedawno Organizacja Narodów Zjednoczonych informowała, że 700 tysięcy dzieci na Donbasie jest w niebezpieczeństwie ze względu na niedziałające systemy grzewcze.

W Piskach jednak niczego nie remontują. One popadają w ruinę. Nieustające walki coraz bardziej zrównują miejscowość z ziemią. Niełatwo znaleźć tu budynek, który nie ucierpiałby choć trochę. Szczególnie widać to w centralnej części miejscowości, gdzie straszą szkielety dachów, podziurawione ściany, powybijane okna.

Szkoła z każdym miesiącem wygląda coraz gorzej. W jednym miejscu zapadło się piętro. Walają się książki i przyrządy do doświadczeń. Opuszczone klasy z poustawianymi na ławkach krzesłami wyglądają jak z Czarnobyla. W takich warunkach nie da się żyć. Dlatego niemal wszyscy mieszkańcy stąd wyjechali. Zostało ich około dziesięciu z ponad dwóch tysięcy. Żyją głównie dzięki wsparciu wolontariuszy i wojskowych.

Ciągle giną ludzie

Nic nie wskazuje na to, że pokój zapanuje w najbliższym czasie, a okolice donieckiego lotniska przestaną być punktem zapalnym. W ciągu ostatniego miesiąca rzecznicy prasowi Operacji Antyterrorystycznej często informowali o stratach wśród ukraińskich wojskowych. Niemal dzień po dniu przekazywano tragiczne informacje: jak nie dwóch zabitych, to dziesięciu rannych. - Pamiętasz jak byłeś u nas sierpniu? Od tego czasu wielu z nas zginęło – mówi do mnie Kostiantyn z 93 Brygady.

Paweł Pieniążek/Polskie Radio

Polecane

Wróć do strony głównej