Korespondent wojenny - zawód wysokiego ryzyka

- Świat wojny jest skomplikowany, to nie są tylko obrazki z martwymi ludźmi i rannymi dziećmi - mówi Wojciech Cegielski, korespondent zagraniczny Polskiego Radia.

2016-01-28, 15:49

Korespondent wojenny - zawód wysokiego ryzyka
Wojciech Cegielski w Strefie Gazy. Foto: prywatne archiwum W. Cegielskiego

Najpierw była "Pomarańczowa rewolucja" na Ukrainie i trochę naiwne dziennikarstwo, jak sam mówi o swoim pierwszym wyjeździe zagranicznym w roli korespondenta Wojciech Cegielski. Dziennikarz Polskiego Radia opowiada, że wraz z redakcyjną koleżanką skupili się wówczas na pozytywnych emocjach towarzyszących ukraińskiemu przewrotowi.

- Bardziej nas interesowało to, jak śpiewają ludzie, jak skandują, jak wychodzą na ulicę - wspomina dziennikarz w rozmowie z Portalem PolskieRadio.pl. Tymczasem na rogatkach Kijowa stały czołgi w pełnej gotowości. Tego jednak, niedoświadczeni reporterzy nie byli do końca świadomi.

Pierwsze zderzenie z prawdziwą wojenną rzeczywistością nastąpiło podczas kolejnego wyjazdu. Tym razem do wymarzonego Iraku - ziemi obiecanej korespondentów zagranicznych. Wojciech Cegielski od dawna interesował się Bliskim Wschodem i właśnie tam chciał się znaleźć. - Mimo przygotowań, ćwiczeń z komandosami, mimo wielu godzin rozmów z bardziej doświadczonymi kolegami po fachu, zobaczyłem, że to jest zupełnie inny świat niż sądziłem - opowiada Cegielski, który wtedy miał zaledwie 26 lat.  

Różne oblicza wojny

Jest to świat, w którym cyklicznie prowadzone są naloty, gdzie niszczone są całe miasta, gdzie każdego dnia giną ludzie. Cegielski podkreśla, że tamta rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana od tej, w której my żyjemy. Ale przyznaje, że wojna to nie tylko cierpienie, jej oblicze jest zróżnicowane. - To nie są tylko obrazki z martwymi ludźmi, rannymi dziećmi. To są też małe chwile radości - zaznacza. Taką chwilą było czasowe zawieszenie broni w Gazie. - Siedzieliśmy z przyjacielem Palestyńczykiem w kawiarni, nagle patrzę, a w morze wypływa kilkanaście kutrów - opowiada. Rybacy korzystając z trzydniowego rozejmu wypłynęli na połów. Ten widok wzruszył przyjaciela dziennikarza do łez.

REKLAMA

Źródło/PolskieRadio.pl/Paweł Kurek

Na łzy nie było czasu, gdy - będąc w Afganistanie - musiał przygotować materiał z miejsca zamachu w Kabulu. Dotarł tam wkrótce po tym, jak bomba zabiła ponad 30 osób. - Pomyślałem wtedy: dobra Cegielski pilnuj się, bo w takich miejscach zwykle jest niebezpiecznie. Druga myśl była taka, że jest robota do zrobienia: nie jesteś tu po to by załamywać ręce - opowiada dziennikarz, dodając, że kiedy trzeba przygotować materiał nigdy nie traci zimnej krwi.

Praca w ciągłym biegu

Wojciech Cegielski relacjonował wydarzenia z najbardziej niebezpiecznych zakątków świata. Afganistan, gdzie między innymi przeprowadził jeden z najważniejszych wywiadów w swoim życiu - spotkał się wtedy z mułłą Husseinem Gulla, dowódcą talibów w prowincji Helmand; Strefa Gazy, gdzie jako jeden z nielicznych polskich dziennikarzy w 2014 roku przyglądał się z bliska prowadzonym tam przez Izrael działaniom zbrojnym.

REKLAMA

- To nie była moja pierwsza wojna w Gazie. Ostatnia trwała sześć dni, więc myślałem, że niedługo wracam - siedziałem tam miesiąc. Konflikt też miał zupełnie inny przebieg - wspomina.

Tego, co będzie się działo w miejscu, do którego zostaje wysłany nigdy nie da się w stu procentach przewidzieć. Jak i tego, kiedy i gdzie znów przyjdzie mu pracować. A miejsc i wydarzeń było wiele: Arabska wiosna w Tunezji, rewolucja w Egipcie, Gruzja, na terytorium której wkroczyły wojska rosyjskie.

Podczas pogrzebu Jana Pawła II nadawał relacje z Watykanu, informował słuchaczy Polskiego Radia o wyborach kolejnych papieży przez konklawe, uczestniczył w 10. rocznicy obchodów ataku na WTC czy mówił o serii ataków terrorystycznych w Paryżu w 2015 roku. Kalejdoskop zdarzeń i miejsc.

Dziennikarz przyznał w rozmowie z Portalem PolskieRadio.pl, że zawód korespondenta zagranicznego to życie na walizkach, w ciągłym biegu i niepewności. Dość wspomnieć, że podczas wywiadu kilka razy przerywał rozmowę, by odebrać telefon - przecież znów mogło się stać coś ważnego. Dlatego po powrocie do kraju z przyjemnością oddaje się zwykłym, codziennym zajęciom, takim jak gotowanie, spotkania z przyjaciółmi czy oglądanie seriali. Ale instynktu dziennikarskiego nie da się całkowicie stłumić. Po kilku dniach spokoju - jak sam mówi - znów "zaczyna go nosić", już by gdzieś pojechał. Taka praca.

REKLAMA

Przygotował: Paweł Kurek​

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej