USA: lipcowa konwencja ostatnią nadzieją, by zablokować Trumpa [ANALIZA]
Po prawyborach w Superwtorek outsider polityczny Donald Trump umocnił pozycję faworyta, choć nie wygrał tak znacząco, by być pewnym nominacji republikanów.
2016-03-03, 13:49
Posłuchaj
Ostatnią możliwością dla establishmentu republikanów, który nienawidzi Trumpa, wydaje się być konwencja delegatów w lipcu.
- To była dobra noc dla Trumpa - przyznał analityk Brookings Institution E.J. Dionne Jr. Miliarder wygrał bowiem w siedmiu z 11 stanów, w których głosowano w tzw. Superwtorek.
Ale z drugiej strony - zauważył ekspert - prawybory potwierdziły limit możliwości Trumpa.
Średnio miliarder zdobył 34 proc. poparcia wyborców Partii Republikańskiej (GOP), a w wielu stanach pokonał rywali bardzo nieznacznie. To oznacza, że pod względem liczby delegatów (przydzielonych kandydatom proporcjonalnie do wyniku) na lipcową konwencję GOP, która nominuje ostatecznego kandydata partii na prezydenta w listopadowych wyborach, przewaga Trumpa nad rywalami nie gwarantuje mu jeszcze nominacji.
Różnice nie są tak duże
Trump uzyskał jak dotąd 316 delegatów, a do zdobycia nominacji potrzeba minimum 1237. Drugie miejsce pod względem liczby delegatów zajmuje ultrakonserwatywny senator z Teksasu Ted Cruz, który zdobył ich dotychczas 226. Kolejni są: senator z Flory Marco Rubio - 106, gubernator Ohio John Kasich - 25 i emerytowany neurochirurg Ben Carson - 8.
Podziały przyczyną kłopotów
- Największym problemem republikanów jest to, że są wciąż tak podzieleni, że trudno im zatrzymać Trumpa - ocenił Dionne.
Zgadza się z nim redaktor prestiżowego portalu wyborczego "Cook Political Report" Amy Walter: "Jestem sceptyczna co do tego, by kampania #NeverTrump (coraz aktywniej prowadzona przez przeciwników miliardera) mogła jeszcze odnieść sukces (...) Bo nie ma ani jednego mocnego kandydata, który mógłby zjednoczyć siły, niezależnie czy nazwiesz je siłami antytrumpowymi czy siłami tradycyjnego establishmentu GOP".
(Dyskuja o Trumpie i Polakach w USA. TVN24 Biznes i Świat/x-news)
REKLAMA
Cruz nielubiany, a Rubio ma za małe poparcie
Elity GOP boją się nieprzewidywalnego Trumpa, ale nie lubią także ultrakonserwatywnego, blisko związanego z ruchem Tea Party senatora Cruza. Jest dla nich nie do przyjęcia jako polityk zbyt radykalny. On też przedstawia się jako "kandydat antyestablishmentowy".
Natomiast Rubio, który po wycofaniu się z wyścigu Jeba Busha miał być alternatywą dla Trumpa i kandydatem establishmentu, jak dotąd nie wzbudza entuzjazmu mas wyborców. "Rubio to największy przegrany Superwtorku" - oceniła Walter. Mimo zaangażowania donatorów i ważnych polityków GOP po jego stronie, wygrał tylko w jednym stanie. "Więc marzenie, że to Rubio jest tym jedynym zdolnym zatrzymać Trumpa kandydatem, wczoraj umarło" - dodała Walter.
Czy republikanie zatrzymają Trumpa w lipcu?
A skoro żaden z rywali Trumpa nie wyrósł na jego silną alternatywę, to najbardziej oczywistą strategią GOP będą - zdaniem obojga analityków - wysiłki, by zablokować kandydaturę Trumpa na konwencji GOP, która odbędzie się 18-21 lipca w Cleveland w Ohio. Ale to może się udać pod warunkiem, że Trump nie zdobędzie do tego czasu niezbędnej większości, czyli 1237 delegatów. Wówczas możliwa będzie tzw. contested convention (sporna konwencja), zwana częściej brokered convention.
"Jeśli republikanie poważnie myślą o tym, by zatrzymać Trumpa (...) to mają teraz nadzieję, że Cruz, Rubio i Kasich pozostaną w wyścigu i będą odnosić na tyle niezłe wyniki, (...) by uniemożliwić Trumpowi zdobycie niezbędnej liczby delegatów, zanim dotrzemy do lipcowej konwencji - powiedziała Walter. - I będziemy mieć sporną konwencję. To jest dla GOP obecnie jedyna opcja".
Taka "brokered" czy "contested" konwencja to niezwykle rzadki scenariusz. Jest możliwy nawet jeśli Trump wygra prawybory, ale nie uda mu się zagwarantować sobie 1237 delegatów. Wtedy tylko w pierwszym głosowaniu na konwencji delegaci są zobowiązani głosować lojalnie wobec kandydata, którego reprezentują, bo wygrał w ich okręgu.
Ale jeśli Trump nie dostanie ponad 50 proc. głosów, to potrzebne będzie drugie, a może i trzecie głosowanie, w których delegaci mają już pełną swobodę w kwestii tego, jak głosować.
Należy pamiętać, że delegaci to zwykle wieloletni lokalni działacze GOP, którzy raczej nie przepadają za outsiderem, jakim jest Trump. Będą mogli też zupełnie swobodnie na nowo ustalić zasady konwencji, a nawet głosować na kompletnie nową osobę, która nawet nie brała udziału w prawyborach - tłumaczył kilka tygodni temu te zawiłości analityk GOP i były speechwriter prezydenta George'a W. Busha David Frum.
"Są szanse na taki scenariusz - powiedziała Walter. - To będzie fascynujące dla nas wszystkich, którzy o tym będziemy pisać, ale dla GOP taka konwencja będzie koszmarem", bo jest zupełnie nieprzewidywalna - oceniła.
Ale, jak zastrzegają analitycy, do tego scenariusza droga jeszcze daleka. Jeśli Trump w dotychczasowym tempie będzie wygrywał w kolejnych prawyborach, to może udać mu się już w maju, czyli na dwa miesiące przed lipcową konwencją, uzbierać niezbędne 1237 delegatów.
Ważne wyniki w marcu
Kluczowe będą wyniki po 15 marca, kiedy w wielu stanach, w tym tak dużych jak Floryda, Ohio i Arizona, zacznie obowiązywać nowa, wprowadzona przez GOP w 2012 roku zasada "zwycięzca bierze wszytko". Np. na Florydzie zwycięzca - choćby wygrał tylko kilkoma punktami procentowymi - zgarnie wszystkich 99 delegatów, w Ohio - 66, w Arizonie - 58.
Jeśli więc 15 marca na Florydzie wygra Rubio, a w Ohio Kasich (obaj mają szanse, bo to ich rodzime stany), to bardzo osłabią tempo marszu Trumpa po zwycięstwo i perspektywa "brokered convention" stanie się realna. Ale jeśli Trump pokona ich w tych stanach, to może okazać się, że nowa zasada GOP obróci się przeciwko jej twórcom, czyli establishmentowi.
"Floryda i Ohio są niezwykle ważne. Rubio i Kasich muszą wygrać (w swych stanach), jeśli GOP chce jeszcze próbować powstrzymać Trumpa" - ocenił strateg Republikanów David Winston. Zwrócił uwagę, że to, co budzi pewną nadzieję elit GOP, to sondaże exit polls, które wskazują, że większość tych wyborców, którzy dopiero w ostatnim tygodniu zdecydowali, jak zagłosują podczas Superwtorku, nie poparła Trumpa. To może sugerować, że kampania przeciwko miliarderowi zaczyna jednak przynosić skutki.
Większość analityków nie ma natomiast wątpliwości, że jeśli Trump zdobędzie nominację GOP, to polegnie w starciu o Biały Dom z coraz bardziej prawdopodobną kandydatką Demokratów Hillary Clinton. Miliarder budzi bowiem zbyt wiele negatywnych uczuć i należy oczekiwać, że mobilizacja przeciwko niemu będzie ogromna.
PAP/agkm
REKLAMA