Za przerzut z Grecji do Niemiec zapłacili 2 tys. euro - teraz utknęli w Serbii, na granicy UE
Kilkadziesiąt osób dziennie dociera do jednej z dwóch stref tranzytowych na granicy serbsko-węgierskiej, szczelnie ogrodzonej płotem i zasiekami. To migranci, którzy dotarli tu za pieniądze zapłacone przemytnikom.
2016-04-15, 09:38
Organizacje pozarządowe alarmują, że przybysze bytują po stronie serbskiej w bardzo trudnych warunkach.
- Ludzie próbują przedostać się na Węgry i wnioskować o azyl. Są tu jednak trzymani, ponieważ zgodnie z systemem tylko pewna liczba osób dziennie może zostać wpuszczona na teren Węgier. Dlatego czekają po stronie serbskiej. Nikt nie zapewnia tu odpowiedniego wsparcia: namiotów, wody, pożywienia, pomocy medycznej. Ci ludzie czekają tu całymi dniami, wśród nich także dzieci oraz osoby chore. Pomoc można otrzymać dopiero po przekroczeniu granicy, a więc nie tu, gdzie się właśnie znajdujemy - mówi PAP Montserrat Feixas Vihe, przedstawicielka UNHCR na Europę Środkową.
Węgierskie władze podkreślają, że uchodźców jest znacznie mniej niż w ubiegłym roku, ale w ostatnim czasie ich liczba znowu wzrasta.
Powiązany Artykuł

Imigranci w Europie
- W zeszłym roku policja węgierska objęła procedurami około 400 tys. osób w związku z przekroczeniem granicy państwowej, w tym roku było to jedynie ponad 6,5 tys. osób. Różnica w liczbach wynika z prostego faktu, jakim stała się przeszkoda zbudowana na granicy, a więc płot i zasieki kolczaste. W tej chwili liczba uchodźców u węgierskich granic znów wzrasta w związku z sytuacją w Grecji i Macedonii, dlatego wysyłamy na granice zwiększone patrole - opowiada dowódca węgierskiej policji granicznej Laszlo Balazs.
REKLAMA
Przekonuje, że wszyscy, którzy docierają do granicy Węgier, robią to przy pomocy przemytników ludzi. - W związku z tym faktem notujemy też zwielokrotnione próby sforsowania płotu i zasieków i przedostania się na nasze terytorium - dodaje Balazs.
Migranci, z którymi rozmawiała PAP, potwierdzają, że płacili za przerzut do UE.
- Zapłaciłem 2000 euro za przerzut do Niemiec. Pieniądze dałem pośrednikowi. Kiedy dotrę do Niemiec, mój "organizator przeprawy" otrzyma ode mnie pieniądze - opowiada jeden z migrantów, który utknął na serbsko-węgierskim pograniczu.
Mieszkańcy pogranicza boleśnie odczuli napływ fali uciekinierów z Bliskiego Wschodu.
REKLAMA
- Jesienią sam odczułem na własnej skórze, co to znaczy, że oni tędy idą. Mam niedaleko sad, w którym rosną jabłonki. Nagle 200-300 osób napadło mój sad, zerwali jabłka i obrzucali nimi policję węgierską, która pilnowała prowizorycznej barykady. Wszystkie jabłka mi ukradli - opowiada PAP rolnik Jozsef Rajtik. - Byli i tacy rolnicy, którzy stracili fortuny, bo ludzie koczowali na ich polach - dodaje.
Źródło: PAP
mr
REKLAMA