Ruszył proces w sprawie "afery podsłuchowej"
W Sądzie Okręgowym w Warszawie zaczął się proces, w którym oskarżeni są biznesmen Marek Falenta, jego współpracownik Krzysztof Rybka oraz dwaj kelnerzy z warszawskich restauracji Konrad Lassota i Łukasz N. (jako jedyny podsądny nie zgadza się na podawanie swego nazwiska w mediach). Wszystkim grozi do 2 lat więzienia.
2016-05-20, 14:25
Posłuchaj
Marek Falenta zlecał za pieniądze nagrywanie rozmów w restauracjach - tak mówił w śledztwie oskarżony w aferze podsłuchowej kelner, Łukasz N. (IAR)
Dodaj do playlisty
Wobec odmowy N. składania wyjaśnień, sąd zaczął odtwarzać zapis wideo jego wyjaśnień ze śledztwa. Potem - na wniosek pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych mec. Romana Giertycha - sąd zmodyfikował tę decyzję, nakazując odczytanie tych wyjaśnień przez prok. Annę Hopfer.
Składając wyjaśnienia bez udziału obrońcy (na co N. się zgodził), mówił on w śledztwie, iż w restauracji "Sowa i przyjaciele" Falenta powiedział mu latem 2013 r., że skoro spotykają się w niej biznesmeni, to on chciałby informacji o tych spotkaniach - "by trafić na deal za miliard zł", np. po informacji o kursach akcji.
"Narodził się pomysł, by nagrywać rozmowy, które mogą być mu przydatne" - mówił N. Dodał że Falenta mówił mu, że "on zarobi duże pieniądze, a ja dostanę nagrodę". N. zeznał, że dostał początkowo od Falenty 20 tys. zł; otrzymał też od niego pendrive do zgrywania nagranych rozmów. N. współdziałał z Konradem Lassotą.
Według N., Falenta powoływał się na znajomości w PiS i obiecywał mu korzyści po zmianie władzy. Falenta doradzał też N. akcje których firm kupować, co N. uczynił. Mówił mu też, że gdy jego firmy będą wchodziły na giełdę, to on będzie "dawał znać kiedy je kupić". Potem N. uznał, że "może nam się stać krzywda, bo komuś możemy przeszkadzać".
REKLAMA
Łukasz N. mówił w śledztwie, że po wejściu CBŚ do Składów Węgla Marek Falenta zastanawiał się jak "odblokować" firmę. Według niego, Rosjan, którzy czekali na pieniądze od Falenty za węgiel, nie interesowały problemy biznesmena.
N. w śledztwie przyznał, że to on dokonał wielu nagrań rozmów polityków i biznesmenów w restauracji "Sowa i przyjaciele" - za co w sumie dostał od Falenty 80 tys. zł.
N. wymieniał w śledztwie osoby, które nagrał, wskazywał, że części nagrań dokonał Konrad Lassota w restauracji Amber Room w Pałacu Sobańskich. Wyjaśnienia N. ze śledztwa odczytują w piątek w sądzie prokuratorzy. Oskarżony potwierdza ich treść i dodatkowych wyjaśnień nie składa.
Powiązany Artykuł
Afera taśmowa
"Nagrania Sienkiewicza z Belką są moje; Sikorskiego z Rostowskim - Konrada w +Amber Room+" - zeznał N. Zapewniał, że nagrania nie były przez niego przycinane; zarazem dodał, że nie wie, co z nimi robił Falenta.
REKLAMA
"Wszystko szło dobrze, dopóki nie wybuchła afera ze Składami Węgla, gdy wkroczył tam CBŚ. Wtedy ja się rozstałem z panem Falentą po tym, jak przekazałem Falencie nagranie ze spotkania Elżbiety Bieńkowskiej z Pawłem Wojtunikiem. To były czysto obyczajowe sprawy" - mówił w śledztwie N.
Dodał, że Falenta tłumaczył, iż problem z firmą Składy Węgla (która sprowadzała ze Wschodu do Polski węgiel po konkurencyjnych cenach) polega na tym, że po wejściu CBŚ do firmy i zatrzymaniu jej kierownictwa, musiał za jedną dyrektorkę zapłacić pół miliona zł kaucji.
"Falenta zastanawiał się, co zrobić, bo jest problem. Mówił: najlepiej byłoby, żeby odpalić Sienkiewicza. Mówił, że zbiera ekipę mecenasów z Bydgoszczy i że wybiera się na negocjacje z Rosjanami. Rosjanie mówili, że ich nie obchodzi jego problem, ma zapłacić i odebrać węgiel. Zastanawiał się do kogo pójść, żeby odblokować Składy Węgla. Dodawał, żebym i ja się zastanowił, kto byłby odpowiednią osobą, bo słuchałem wielu osób" - mówił w śledztwie N.
Jak dodał N., ówczesny wiceminister skarbu Rafał Baniak mówił na jednym z nagranych spotkań, że to on z MSW będzie koordynował powstanie państwowych składów węgla. "Pisałem o tym na komunikatorze internetowym z Falentą, który miał do Baniaka napisać SMS: dobra, wygraliście. Złóżcie ofertę. Baniak nie odpowiedział" - mówił N.
REKLAMA
Gdy media nagłośniły sprawę ówczesny prezes PKN Orlen Jacek Krawiec miał napisać do N., że wiadomo, iż jest dużo nagrań. "Napisałem do Falenty: coś ty narobił? (Sławomir - PAP) Nowak napisał mi, że jest skończony i jest przerażony. Falenta mówił, że żebym wyczyścił komputery i żebyśmy przestali się kontaktować i że to nieprawda, że jestem skończony" - mówił w śledztwie N.
TVN24/x-news
"Marek Falenta nie zlecał dokonywania nagrań"
- Mając o nich wiedzę sam zawiadomił służby o rozmowach polityków w restauracjach - oświadczył w piątek mediom obrońca Falenty mec. Marek Małecki.
Kelner Łukasz N., który w śledztwie oświadczył, że Falenta zlecał nagrywanie rozmów w restauracjach, w piątek potwierdził to przed sądem. Pytany o to w przerwie rozprawy obrońca Falenty podkreślił, że były kelner - którego nazywa on "głównym oskarżonym" - odmówił składania wyjaśnień przed sądem; nie można też zadawać mu pytań.
REKLAMA
- Dlatego nie będzie teraz możliwe szczegółowe zweryfikowanie jego słów. Dopiero w dalszym ciągu procesu będzie można zweryfikować, czy ktoś wpływał na jego wyjaśnienia, czy nie był inspirowany. Wiemy, że drugi kelner był inspirowany i wiemy, że brat Łukasza N. jest osobą wysoko postawioną w strukturach policji - mówił mec. Małecki.
Powtórzył, że według obrony, Falenta nie zlecał podsłuchiwania rozmów w restauracjach, a jedynie zawiadomił służby - z którymi miał kontakty z racji swej działalności biznesowej - o rozmowach prowadzonych w restauracjach. - Byłoby nielogiczne, gdyby donosił sam na siebie - dodał adwokat.
Afera taśmowa
We wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wysłała akt oskarżenia w tej sprawie. Ustalono, że motywy działania oskarżonych miały charakter biznesowo-finansowy. Media twierdzą, że nagrania miały być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla, w której miał udziały, a także próbą zdobycia ważnych informacji dla działalności gospodarczej.
Według prokuratury Falenta miał zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi Lassocie. Za takie przestępstwo grozi im i współpracującemu z nimi Rybce do dwóch lat więzienia. Akt oskarżenia obejmuje 81 zarzutów. 66 z nich dotyczy nielegalnego nagrywania gości dwóch warszawskich restauracji Sowa i Przyjaciele (38 zarzutów) oraz Amber Room (28 zarzutów).
Śledztwo trwało 15 miesięcy i dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego, szefa CBA Pawła Wojtunika.
W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97. Nie wszystkie złożyły wniosek o ściganie. Przesłuchanych zostało w sumie ok. 300 osób. Nagrani mogą w procesie zostać oskarżycielami posiłkowymi - mogliby wtedy zadawać pytania oskarżonym i świadkom, składać wnioski dowodowe oraz środki odwoławcze.
IAR,PAP,pp
REKLAMA
REKLAMA