Prof. Clifford Bates o pierwszym tygodniu rządów Donalda Trumpa. "Zbudowanie muru jest w interesie Meksyku"
- Zbudowanie muru tak naprawdę pomogłoby Meksykowi w wojnie z kartelami, gdyż "dziurawa" granica z USA pozwala gangom na trenowanie swoich ludzi w Stanach, pranie pieniędzy oraz zakup broni - wszystko to wraca później do Meksyku - mówił w wywiadzie dla portalu PolskieRadio.pl profesor Clifford Bates, amerykanista z Ośrodka Studiów Amerykańskich UW.
2017-01-29, 20:05
Profesor Clifford Bates jest wykładowcą Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. Ukończył University of Dallas, doktorat pisał na University of Northern Illinois. Jego zainteresowania oscylują wokół filozofii politycznej oraz współczesnych teorii demokracji. Jest autorem wielu prac z zakresu amerykańskiego parlamentaryzmu i polityki bezpieczeństwa.
Powiązany Artykuł
![640px-Kennedy_Nixon_Debat_(1960).jpg](http://static.prsa.pl/images/0f6ca654-1cc3-4864-b53a-b30e46876e42.jpg)
"Agresywna kampania? Chyba nie czytaliście o roku 1800". Amerykanista o nietypowych wyborach w USA w przeszłości
W przeprowadzonym jeszcze przed wyborami wywiadzie dla PolskieRadio.pl profesor Bates powiedział: "Sondaże nie odzwierciedlają rzeczywistości. Pierwszy powód, to skala braku odpowiedzi na ankiety. Tylko 8 proc. ludzi odpowiada na pytania sondaży. Jak z czegoś takiego można zrobić poważne badanie? Nie można. Drugi powód - większość standardowych sondaży polega na zasadzie prawdopodobieństwa, że respondent pójdzie na wybory. Zatem dopuszczone są tylko osoby, które uczestniczyły w ostatnich dwóch wyborach. A Trump aktywizuje osoby, które wcześniej nie głosowały. Ich sondaże nie uwzględniają. To może diametralnie zmienić wynik wyborów. Powiem tak - będziemy mocno zaskoczeni. 8 listopada czeka nas największy szok w naszym życiu, ponieważ sondaże nie odzwierciedlają rzeczywistości". Przypomnijmy, że niemal wszystkie badania wskazywały na zdecydowanną przewagę Hillary Clinton. Ze względu na trafną analizę dotyczącą wyborów, postanowiliśmy jeszcze raz zapytać naszego rozmówce o sytuację w Stanach Zjednoczonych.
Daniel Czyżewski: Theresa May jako pierwszy światowy lider przybędzie do Waszyngtonu. Wcześniej mówiła, że chciałaby przywrócić "specjalną relację" pomiędzy USA i Wielka Brytanią. Eksperci twierdzą, iż mogłoby to wyglądać jak stosunki między Ronaldem Reaganem a Margaret Thatcher z lat 80. ubiegłego wieku. Istnieje możliwość reaktywacji takiej więzi? Co mogłoby być spoiwem (jak zagrożenie ze strony Moskwy wtedy)? Kto potrzebuje bardziej drugiej strony? Jakie ustalenia mogą się zmaterializować już na tym pierwszym spotkaniu?
Prof. Clifford Bates: To wielka niewiadoma. Przywrócenie bliskich stosunków jest kwestią, nad którą Trump i May mogliby popracować. Uważam, że podstawową sprawą powinna być bilateralna umowa handlowa, która pomogłaby stworzyć miejsca pracy w obu krajach. Zjednoczone Królestwo zamknęło budżet z 2 proc. deficytem - to pokazuje, że wydatki utrzymują w ryzach. Dla Trumpa i jego administracji to bardzo dobry sygnał, że z Londynem można współpracować.
REKLAMA
(Film - T. May w USA. Podczas spotkania z republikańskimi kongresmenami zaapelowała o "wspólne przywództwo" świata. Źródło: US CBS/X-NEWS)
Sytuacja międzynarodowa diametralnie się różni od tej sprzed 35 lat. Trump da Putinowi szanse, aby poczuł się niezagrożony ze strony USA. Jednak gdyby rosyjski prezydent zaczął stosować ekspansywną politykę, na pewno spotkałoby się to ze zdecydowaną reakcją Waszyngtonu. Być może gra USA i Wielkiej Brytanii z Rosją mogłaby się opierać na metodzie dobrego (USA) i złego (W.B.) policjanta.
Pierwsze spotkanie niejako ustawi scenę i zarysuje możliwości przyszłych rozwiązań, nada ton. Pokaże, co obie strony chcę ugrać dla siebie oraz jakiej ceny żadna z nich zapłacić nie może.
Powiązany Artykuł
![trump tel 1200 pap.jpg](http://static.prsa.pl/images/a1b378ff-f294-4479-878a-c0a6225205cf.jpg)
USA: Trump rozmawiał z Merkel, Putinem, Hollandem i Abem
Szczerość ze strony brytyjskiej będzie tutaj niezbędna, jeżeli wszystko ma zadziałać. Dobra mina do złej gry ze strony May nic jej nie da.
REKLAMA
Niedawno mieliśmy twitterową burzę pomiędzy Trumpem a prezydentem Meksyku Enrique Peña Nieto. Dowiedzieliśmy się z Twittera, że zapowiadana wizyta Nieto w Białym Domu została odwołana. Jak relacje z Meksykiem (ważnym partnerem handlowym i sąsiadem) mogą ułożyć się w przyszłości? Zwłaszcza w perspektywie muru na granicy.
Tutaj dzieje znacznie więcej niż interakcje pomiędzy prezydentami. Trump robi wszystko, aby przykryć narrację mainstreamowych mediów, które są mu otwarcie wrogie. On i jego administracja usilnie próbują owe media zdyskredytować i delegitymizować. Trump, również poprzez tweety, niejako żywi ich groteskowe oburzenie, aby w oczach ludzi (którzy nie ufają mediom jak nigdy) wyglądały jak chłopiec ostrzegający przed wilkiem, gdy jego tam nie ma. Tweety Trumpa są m.in. po to, aby doprowadzać te media do szału.
Trump robi wszystko, aby przykryć narrację mainstreamowych mediów, które są mu otwarcie wrogie. On i jego administracja usilnie próbują owe media zdyskredytować i delegitymizować. Trump, również poprzez tweety, niejako żywi ich groteskowe oburzenie, aby w oczach ludzi (którzy nie ufają mediom jak nigdy) wyglądały jak chłopiec ostrzegający przed wilkiem, gdy jego tam nie ma. Tweety Trumpa są m.in. po to, aby doprowadzać te media do szału
Clifford Bates
Jedną ze spraw rozgrywanych tym sposobem jest kwestia muru. Meksyk nie chce wyglądać na słabe państwo - a tak to odbiera publika, w sytuacji gdy USA zmuszają Meksyk do zapłacenia za mur. Zbudowanie muru jest w interesie Meksyku, jak i USA.
(Film - D. Trump po odwołaniu spotkania z prezydentem Meksyku: Byłoby bezowocne. Źródło: US CBS/X-NEWS)
REKLAMA
Prawda jest taka, że Meksykanie mogą wiele stracić poprzez taką postawę. Budowa muru tak naprawdę pomogłaby im w wojnie z kartelami, gdyż "dziurawa" granica z USA pozwala gangom na trenowanie swoich ludzi w Stanach, pranie pieniędzy oraz zakup broni - wszystko to wraca później do Meksyku. Nasza granica jest jak granica Laosu i Kambodży z Wietnamem podczas wojny.
Co więcej - gospodarka Meksyku nie przetrwa, jeśli NAFTA zostanie zlikwidowana. Przypomnijmy sobie co się stało z peso przez zapowiedzi, że nie będzie żadnych rozmów i współpracy. Trump nie zawaha się użyć broni ekonomicznej, aby zmusić Meksyk do zapłacenia za mur - już zapowiedział większy podatek od importu. Oczywiście uderzy to też w Amerykańskiego konsumenta, ale zmiażdży meksykańską gospodarkę i sprawi, że wartość peso spadnie na bardzo długo.
Bycie konsekwentnym w komunikacji twitterowej, sprawia, że Trump piecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze może pokazuje wyborcom, że Trump dotrzymuje obietnic. Po drugie - doprowadza media i lewicę do szału oraz pomaga zniszczyć ich wiarygodność
Clifford Bates
Pozostańmy w temacie Twittera. Czy to medium jest dobrym miejscem do uprawiania poważnej dyplomacji czy komunikacji z wyborcami, obywatelami dla prezydenta Stanów Zjednoczonych? Trump może zepsuć stosunki z innymi państwami, obrazić pojedyncze osoby bądź całe grupy ludzi, może zrobić cokolwiek używając 140 znaków. Jaka jest Pana opinia na ten temat?
Bycie konsekwentnym w komunikacji twitterowej, sprawia, że Trump piecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze pokazuje wyborcom, że dotrzymuje obietnic. Po drugie - doprowadza media i lewicę do szału oraz niszczy ich wiarygodność.
REKLAMA
Twitter należy do nowych mediów. Tak samo jak wcześniej posługiwaliśmy się telegrafem, radiem i kolejnymi formami, to po prostu kolejny etap ewolucji, której apogeum chyba jeszcze jest przed nami. To daje Trumpowi przewagę z dwóch powodów. Raz, nieustannie kieruje niemal całą uwagę goniących za newsami mediów na swojej kreacji. Wtedy mają mniej czasu na narzucanie swojej własnej narracji. Dwa, daje prezydentowi dostęp do ogromnej liczby odbiorców bez żadnego medialnego filtra. Ma narzędzie do przemawiania do całego świata bezpośrednio i to jest nowy etap w komunikacji. Trzeba pamiętać, że w dyplomacji istnieje kilka form komunikacji. Bezpośrednia, pośrednia i naturalna. Jest również prywatna i publiczna.
Uważam, że obserwujemy zmianę paradygmatu w obszarze publicznej dyplomacji, której żaden z ekspertów jeszcze nie zdefiniował. Dlatego jest za wcześnie, aby powiedzieć czy ta forma jest szkodliwa, jak twierdzi wielu krytyków. Nie wiemy jeszcze czy te obawy są zasadne. Możliwe korzyści wydają się być większe w porównaniu z ewentualnymi stratami. Niepewność w dyplomacji może być zarówno atutem, jak i wadą. Zależy od okoliczności. Zatem znowu - musimy obserwować co, i w jakich okolicznościach Trump tweetuje
Clifford Bates
Uważam, że obserwujemy zmianę paradygmatu w obszarze publicznej dyplomacji, której żaden z ekspertów jeszcze nie zdefiniował. Dlatego jest za wcześnie, aby powiedzieć czy ta forma jest szkodliwa, jak twierdzi wielu krytyków. Nie wiemy jeszcze czy te obawy są zasadne. Możliwe korzyści wydają się być większe w porównaniu z ewentualnymi stratami. Niepewność w dyplomacji może być zarówno atutem, jak i wadą. Zależy od okoliczności. Zatem znowu - musimy obserwować co, i w jakich okolicznościach Trump tweetuje.
W dniu inauguracji prezydentury Trumpa w Waszyngtonie odbyły się protesty m.in. "Marsz Kobiet". Od wyborów miało miejsce wiele demonstracji. Te ostatnie jednak pokazały ogromny poziom agresji - widziałem nagrania na których zamaskowani ludzie podpalają lub niszczą restauracje, samochody, ulice, budynki. Niektórzy wręcz mówią o wojnie domowej. Czy to może zdestabilizować kraj? W Polsce też mamy demontracje, ale to nic w porównaniu z tymi ze Stanów.
Nie. Aresztowano ponad 260 protestujących. Po wpisach na mediach społecznościowych widać, że zdają sobie sprawę, że ta administracja nie odpuści i koszty łamania prawa będą wysokie – zarzuty kryminalne dla tych ludzi zakładają aż do 10 lat więzienia i 25 tysięcy dolarów za pojedyncze przewinienie. Tu nie będzie żadnego pobłażania.
REKLAMA
Jeśli chodzi o "marsz kobiet"… zdjęcia ich strojów na mediach społecznościowych (ubrane w podobizny żeńskich genitaliów) sprawiają, że wywołują raczej śmieszność w oczach zwykłego Amerykanina. A ich hasła - w większości wulgarne i obraźliwe - tylko je dyskredytują i sprawiają wrażenie zaburzeń psychicznych. Taki obraz tylko wzmacnia Trumpa w oczach przeciętnego mieszkańca USA.
Między Bogiem a prawdą, większość miejskiej Ameryki funkcjonuje w realnych strefach wojny, spowodowanej przez gangi i kryminalistów oraz nieudolnych liberalnych polityków, którzy w dużej mierze zarządzają samorządami w miastach. Amerykańskie elity polityczne nie miały do tej pory ochoty na walkę z tym zjawiskiem. To też pomaga Trumpowi - może wyciągnąć dłoń do czarnych i Latynosów, którzy żyją w takich strefach i którzy chcą pokoju, bezpieczeństwa i pracy oraz możliwości polepszania jakości swojego życia.
Powiązany Artykuł
![trump1200.jpg](http://static.prsa.pl/images/2c10285a-e5a8-41d8-b25a-7dae215ab90d.jpg)
Polityka błyskawiczna w wykonaniu Donalda Trumpa
W rzeczywistości ta wojna domowa trwa od momentu opanowania władz amerykańskich miast przez liberałów z Partii Demokratycznej, czyli od lat 70. XX wieku. Warto oczywiście odnotować kilka chwalebnych wyjątków, np. rządy Rudy’ego Giulianiego w Nowym Jorku.
Niedaleko tematu protestów - Trump podpisał dekret zakręcający organizacjom promującym aborcję dostęp do publicznych pieniędzy. Wiceprezydent Mike Pence, jako pierszwy w historii na tym stanowisku, uczestniczył w "Marszu dla życia" w Waszyngtonie. Czy te działania mogą doprowadzić do manifestacji, takich jak polskie "czarne protesty"?
REKLAMA
Marsz kobiet był niedojrzałym przedsięwzięciem. Nie spowodował żadnych reakcji ze strony środowisk pro-life. Przekazanie możliwości podjęcia decyzji co do finansowania aborcji do pojedynczych stanów było o wiele mniej restrykcyjne niż projekt ustawy antyaborcyjnej w Polsce. Nie ma porównania. W mojej opinii "czarny protest" tylko umocnił politycznie Jarosława Kaczyńskiego we własnym obozie. Pomógł mu również ośmieszyć opozycję, gdy ustawa antyaborcyjna została odrzucona a oni dalej protestowali.
(Film - Tysiące Amerykanów wzięło udział w "Marszu dla Życia" w Waszyngtonie. Wsparł ich wiceprezydent M. Pence. Źródło: US CBS/X-NEWS)
W pierwszym tygodniu rządów nowy prezydent USA odrzucił ważny międzynarodowy traktat handlowy, którego stronami były Stany Zjednoczone, Meksyk oraz 10 państw z Azji Wschodniej oraz Ameryki Południowej. Mowa o TPP, umowie o Partnerstwie Transpacyficznym. Jak ta decyzja wpłynie na relacje USA z tymi państwami? Jakie ma znaczenie w stosunkach z Chinami?
Jeszcze nie wiemy. Podejrzewam, że ekipa Trumpa pracuje nad umowami bilateralnymi. Już widzimy ruch ze strony Korei Południowej, która kupuje więcej dóbr z USA oraz próbuje tworzyć miejsca pracy w Ameryce aby nie być naznaczona jako kraj manipulujący walutą. Trump nie lubi zawiłych multilateralnych porozumień - woli prostsze bilateralne umowy, gdzie łatwiej o obopólną korzyść.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
![trump_podpisał_EPA.jpg](http://static.prsa.pl/images/522ae769-6c35-40ca-90f9-589d418c4a36.jpg)
Donald Trump podpisał rozporządzenie o wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z TPP
Jeśli chodzi o Chiny… to będzie bardziej skomplikowane. Trump jest zdolny do rzeczy, które mogłyby przerazić Chińczyków, np. pozwolenie Japonii na budowę broni atomowej i formalne odnowienie sił zbrojnych, zatwierdzenie niepodległości Tajwanu i wiele, wiele innych. Najgorszym dla Chin posunięciem byłoby odcięcie ich od amerykańskiego rynku zbytu. Ich gospodarka by tego nie przeżyła. Dlatego prezydent ma tu duże pole manewru, jeśli chodzi o negocjacje i presję.
Chiny mogłyby w teorii zacząć sprzedawać amerykańskie obligacje, ale to tylko osłabiłoby dolara, co nawet bardziej uderzy w nich, niż w USA. Produkty ze Stanów Zjednoczonych stałyby się znacznie tańsze, co wyrzuciłoby tylko chińskie dobra z rynku.
Rozmawiał Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl
REKLAMA