Norbert Maliszewski o metropolii warszawskiej: decyzja ta może przekreślić efekt niezadowolenia z rządów PO
- Tworzenie metropolii warszawskiej bez konsultacji z mieszkańcami jest błędem. Decyzja ta może przekreślić efekt niezadowolenia z wieloletnich rządów Platformy w stolicy - mówi portalowi PolskieRadio.pl, dr hab. Norbert Maliszewski, politolog UKSW.
2017-02-05, 17:17
Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że powołuje metropolię warszawską dla dobra mieszkańców i w celu rozwoju miasta. Natomiast opozycja jest zdania, że PiS tworzy nowy samorząd po to, aby przejąć władzę w stolicy. Której ze stron uda się przekonać do swoich racji opinię publiczną?
Wydaje mi się, że większość mieszkańców może ocenić, że celem ustawy jest jednak przejęcie władzy, a nie poprawa funkcjonowania Warszawy i okolicznych gmin. Wynika to ze sposoby, w jaki PiS chce zrealizować swój pomysł. Politycy rządzącej partii nie pytają o zdanie mieszkańców, nie studzą obaw dotyczących projektu. A jest ich całkiem sporo, np. warszawiacy zastanawiają się, czy będą musieli płacić za komunikację pomiędzy odległymi miejscowościami. Efekt jest więc taki, że w oczach opinii publicznej PiS przegrywa wojnę o rację.
Partie, które krytykują pomysł PiS brzmią wiarygodnie? Platforma Obywatelska sama przecież obiecywała powołanie metropolii warszawskiej. Z kolei Nowoczesna złożyła projekt ustawy powołujący poznański związek metropolitalny.
To prawda. Dlatego uważam, że opozycja nic nie zyska na tej sprawie. Ogólna konkluzja jest taka, że politycy powinni nauczyć się jednego, a mianowicie takiego wprowadzania reform, żeby nie powodować nimi efektów odwrotnych, czyli społecznego niezadowolenia. Idea utworzenia metropolii warszawskiej nie jest zła, ale nieprofesjonalne podejście przy jej wprowadzaniu może sprawić, że zostanie oceniona negatywnie. Dobre pomysły nie będą realizowane, gdy nie będzie słuchać się głosu samych zainteresowanych, czyli w tym przypadku mieszkańców stolicy i sąsiadujących z nią gmin. Z racji tego, że tak się nie stało, to opinia publiczna jest dziś przekonana, że PiS przyłącza okoliczne miejscowości, których mieszkańcy w ostatnich wyborach głosowali na tę partię, aby z ich pomocą przejąć władzę w warszawskim ratuszu.
Zastanawiam się, czy PiS potrzebuje ich głosów. Zwycięstwo według dotychczasowych zasad rzeczywiście jest niemożliwe?
Stosunek mieszkańców do obecnych władz miasta, zwłaszcza w kontekście reprywatyzacji jest negatywny. Niezadowoleni są nie tylko sympatycy PiS-u, ale również tzw. centrum, czy nawet liberalni wyborcy głosujący do tej pory na Platformę Obywatelską. Warszawiacy uważają, że Hanna Gronkiewicz-Waltz ponosi polityczną odpowiedzialność za aferę reprywatyzacyjną. Wydaje się, że na fali niezadowolenia z jej rządów PiS może wygrać wybory i to nawet z kandydatem, który nie jest przekonujący. Właśnie dlatego uważam, że tworzenie metropolii warszawskiej bez konsultacji z mieszkańcami jest błędem. Decyzja ta może przekreślić efekt niezadowolenia z wieloletnich rządów Platformy w stolicy. Część osób, które nie miały motywacji, aby głosować na PO może teraz zmienić zdanie widząc, że PiS chce wprowadzić tak ważną ustawę bez konsultacji z mieszkańcami.
Wciąż nie wiemy, kto będzie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta stolicy. Ma pan swój typ?
Z jednej strony jest Jacek Sasin, który w ostatnich wyborach miał dobry wynik, choć niewystarczający do tego, aby wygrać. Z drugiej strony dobrze byłoby mieć kandydata, który jest bardziej centrowy i stanowi większy autorytet dla warszawiaków. Co jakiś czas pojawiają się takie nazwiska.
REKLAMA
Morawiecki, Streżyńska.
No właśnie. Oni są bardziej centrowi. W tym momencie nie cieszą się może dużym poparciem społecznym, ale maja potencjał, aby je zdobyć. PiS ma więc dziś do wyboru dwie drogi. Postawić na sprawdzonego Sasina, który zrobił dobry wynik w ostatnich wyborach, ale nie wiadomo czy zdobędzie głosy, których zabrakło mu wtedy do zwycięstwa. Natomiast drugi wariant to opcja polityka centrowego, dziś mniej popularnego, ale za to mającego potencjał, aby zdobyć głosy liberalnego elektoratu.
W Platformie sytuacja jest klarowna. Na placu jest troje polityków - Andrzej Halicki, Małgorzata Kidawa-Błońska i Rafał Trzaskowski. Kto z nich ma największe szanse?
Każda z tych osób ma swoje zalety i wady. Na pewno wybór Trzaskowskiego byłby nowym otwarciem. Pytanie tylko, czy politykowi temu odpowiada format prezydencki. Małgorzata Kidawa-Błońska ma dużą rozpoznawalność, ale brakuje jej charyzmy. Mogłaby zdobyć władzę w stolicy tylko na fali nastrojów antypisowskich. Z kolei Andrzej Halicki jest z tej trójki najbardziej sprawny politycznie, ale wydaje mi się, że cieszy się najmniejszym poparciem społecznym. Każdego z tych kandydatów stać na zebranie dużej liczby głosów, pytanie, czy będzie ich na tyle dużo, żeby wygrać wybory. Same elektoraty partyjne to za mało. Kandydaci PiS-u i PO będą musieli przekonać też wyborców centrum.
A może centrum będzie mieć własnego, bezpartyjnego kandydata, np. wywodzącego się z ruchów miejskich, który pokona przedstawicieli obu największych partii. Taka scenariusz jest realny?
Nie sądzę. Wyborcy są dziś bardzo spolaryzowani. Oczywiście, może pojawić się ktoś, kto zdobędzie nawet kilkanaście procent głosów. Dobry wynik w wykonaniu kandydata bezpartyjnego jest więc możliwy, ale na zwycięstwo w wyborach nie ma żadnych szans. Wygra polityk PiS-u lub PO.
- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA