Pyrrusowe zwycięstwo?
Co z tego, że siły proeuropejskie w Serbii odniosły wielkie zwycięstwo, skoro władzę w kraju przejmą najprawdopodobniej partie o nastawieniu antyzachodnim.
2008-05-12, 13:01
Około tysiąca osób świętowało wczoraj w Belgradzie zwycięstwo koalicji „Za evropsku Srbiju”, złożonej z G17 i Serbskiego Ruchu Odnowy (SPO) i najsilniejszej partii demokratycznej - DS (Patia Demokratyczna), urzędującego prezydenta Borisa Tadicia, będącego dla Europy gwarantem stabilności w tym regionie. Przed wyborami dla zagranicznych obserwatorów jedno było jasne: Serbowie nie mogą dopuścić do tego, by wybory zwyciężyli radykałowie spod znaku Vojislava Šešelja, czyli SRS (Serbska Partia Radykalna). Taki wynik było jednak bardzo prawdopodobny. Ogłoszenie niepodległości Kosowa i wiece przeciwstawiające się tej decyzji, zbliżyły do siebie niedawnego koalicjanta Tadicia - Vojislava Koštunicę z DSS (Demokratycznej Partii Serbii) do przywódcy radykałów Tomislav Nikolicia, co było jednym z głównych przyczyn rozpadu tej kruchej koalicji. Obu polityków połączyło hasło „Kosovo je Srbija”, antyzachodnie nastawienie i prorosyjska polityka. Koštunica, swego czasu jeden z przywódców antymiloševicowskiej opozycji, dokonuje od dłuższego już czasu radykalnego zwrotu ku przeszłości, licząc, że jego ostra polityka dotycząca Kosowa zjedna mu sympatie zwiedzionych postawą wspólnoty międzynarodowej Serbów. Oni jednak wybrali po raz kolejny polityka, który przekonuje, że można walczyć o Europę, nie godząc się jednocześnie z utratą Kosowa. Nie sprawdziły się przy tym przepowiednie części analityków, że podpisane dwa tygodnie temu porozumienie o stabilizacji i współpracy Serbii z UE i zniesienie przez część państw opłat za wizy dla jej mieszkańców, okazać się mogą niedźwiedzią przysługą dla sił proeuropejskich w tym kraju. Serbowie nie dali się przekonać radykałom, że Europa oznacza utratę „serca Serbii”.
Przy ponad 60 procentowej frekwencji koalicja „Za evropsku Srbiju” zdobyła łącznie 38,7 proc. głosów, co daje w sumie 103 miejsca w parlamencie. Mimo że wynik ten należy uznać za wielki sukces sił demokratycznych, to jednak nie oznacza on wcale, że uda im się przejąć władzę w państwie. Do minimalnej większości w parlamencie potrzeba bowiem 126 głosów. I właśnie w tym miejscu zaczynają się schody…
Przyjrzyjmy się pozostałym wynikom. SRS Nikolicia, niedawnego przeciwnika Tadicia w wyborach prezydenckich, zdobyło około 29 proc. głosów, co oznacza, że liczba miejsc w parlamencie przedstawicieli tej partii zmniejszy się z 81 do 77. Tendencję spadkową zanotowała też najbardziej prozachodnio nastawiona i jedyna, która godzi się na niepodległość Kosowa, Liberalno demokratyczna Partia (LDP) Čedomira Jovanovicia, która może liczyć na 13 miejsc w parlamencie. 7 mandatów otrzymały partie mniejszości narodowych. Koalicja DSS-NS Koštunicy uzyskała 11,3 proc. co przekłada się w sumie na 30 mandatów. Konflikty na linii Koušnica – Tadić i coraz większe różnice dzielące obie partię sprawiają, że praktycznie nie można liczyć na utworzenie przez nie koalicji w przyszłym rządzie. W rezultacie proeuropejska DS będzie zapewne zmuszona do rozmów z byłą partią Slobodana Miloševicia - SPS (Serbską Partią Socjalistyczną), która w koalicji SPS-PUPS-JS zdobyła 7,9 proc., czyli 20 mandatów. Komplikacjom nie ma końca, gdyż zarówno SRS, jak i zwycięskie DS muszą szukać do przejęcia władzy w państwie dwóch koalicjantów. Niestety, siły demokratyczne znajdują się w bardzo niekorzystnej sytuacji.
REKLAMA
„Zwycięstwo koalicji „Za evrospku Srbiju” oznacza odpowiedzialność i kontynuację reform we wszystkich regionach życia społeczeństwa. Musimy natychmiast wziąć się do pracy, gdyż należy jak najszybciej sformułować rząd Serbii, który wprowadzi kraj do Unii Europejskiej i będzie walczył o zachowanie Kosowa i Metohii. To są dwa cele, na które będzie pracowała nowa władza i ja jako prezydent. Jestem gotowy do tego, by zacząć natychmiast, jeszcze tego wieczoru rozmowy ze wszystkimi partiami politycznymi, które zaakceptują naszych pięć pryncypiów: obronę terytorialnej integralności, europejską integrację, polepszenie standardu życia obywateli, walkę przeciwko korupcji i kryminałowi i wywiązywanie się ze współpracą z Trybunałem w Hadze” – powiedział wczoraj Boris Tadić po ogłoszeniu wyników wyborów.
Z kalkulacji powyborczych wynika, że rolę języczka u wagi spełniać będzie SPS. Tadić nie będzie miał prostego zadania. Mimo że najbliżej jest mu do liberałów Jovanovicia, to jednak praktycznie nie ma możliwości, by namówić ich do współpracy z miloševiciowcami. Nie mówiąc już o radykałach czy o Kuštunicy. Na papierze prezydent może sobie montować koalicję DS+LDP+SPS, ale w rzeczywistości jest ona bardzo daleka od urzeczywistnienia. Wiedzą o tym radykałowie, którzy są przekonani, że uda im się namówić do współpracy zarówno Koštunicę jak i socjalistów. Niestety, taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Były premier wydaje się być gotowy na to rozwiązanie i wszystko wskazuje na to, że Serbia otrzyma rząd, który skutecznie zahamuje reformy i starania o przyjęcie do Europy.
Petar Petrović
REKLAMA