Media: kanclerz Niemiec za Europą różnych prędkości. "Myśli, że to ratunek"
Kanclerz Niemiec Angela Merkel chce za pomocą planu "różnych prędkości" uratować UE przed rozpadem - pisze w sobotę niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Według "SZ" Unii grozi niebezpieczeństwo ze strony naśladowców Brexitu, jak i nadgorliwych Europejczyków. Według mediów Merkel zakłada, że jeśli ktoś nie chce brać udziału np. we wspólnej obronie, nie powinien blokować tej inicjatywy.
2017-02-11, 12:57
"Aż dwa razy w ciągu kilku ostatnich dni Merkel użyła politycznej formułki, która w kancelariach rządów na kontynencie i u zawodowych interpretatorów polityki europejskiej wywołała spore poruszenie" - zauważa na wstępie autor komentarza Stefan Kornelius.
Podczas szczytu UE na Malcie Merkel powiedziała, że jak pokazuje historia możliwa jest także "Europa dwóch prędkości", w której "nie zawsze wszyscy będą uczestniczyli we wszystkich stopniach integracji" - przypomina szef działu zagranicznego opiniotwórczej gazety.
Jak zaznacza, kilka dni później, podczas wizyty w Warszawie Merkel powróciła do tematu, mówiąc, że dwie prędkości w niektórych obszarach integracji istnieją od dawna, a w przyszłości będą pojawiać się jeszcze częściej.
"W przypadku Merkel wiadomo, że nawet, jeśli używa zagadkowych sformułowań, to nigdy nie czyni tego bez namysłu. Jeżeli kanclerz odwołuje się do myśli o dwóch prędkościach, to kryje się za tym zasadnicza myśl: w UE toczy się gra o wszystko. Merkel chce stawić czoło tym, którzy chcą zniszczyć wspólnotę" - czytamy w "SZ".
Brexit zmienia Europę
Zdaniem Korneliusa obecnie dwie siły "szarpią" UE. Na pierwszym miejscu wymieniają Brytyjczyków, którzy decydując się na Brexit "otworzyli bramę do piekła".
Negocjacje Londynu z Brukselą dotyczące przyszłych związków Wielkiej Brytanii z UE mogą się stać wzorem dla tych "zniechęconych do Europy krajów, które chętnie korzystają z dobrodziejstw Unii, lecz odrzucają obowiązki" - pisze autor komentarza. Z punktu widzenia Berlina zaliczają się do nich, oprócz Brytyjczyków, Polacy i Węgrzy - precyzuje Kornelius.
Drugą siłą zagrażającą UE są zdaniem autora "nadgorliwi Europejczycy", którzy chcą "bez ustanku pogłębiać integrację i których można znaleźć przede wszystkim w Brukseli".
"Merkel uważa obie grupy za podejrzane" - pisze dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung".
"Kanclerz Niemiec widzi kilka obszarów współpracy"
Kanclerz chce więcej współpracy tam, gdzie wspólnie można więcej osiągnąć: w polityce obronnej, ochronie granic, polityce wobec uchodźców - wylicza Kornelius. UE powinna natomiast wycofać się z obszarów, gdzie "przesadziła" w integracji - jak choćby w przypadku regulacji dotyczących łyżeczek do kawy.
Zdaniem "SZ" Merkel oczekuje od brytyjskiej premier Theresy May szczegółowych planów dotyczących przyszłych związków Wielkiej Brytanii z UE. "Obie damy przygotowują się do finałowej rozgrywki" - pisze Kornelius. Ostrzega, że May od dawna przygotowuje się do "pokerowej rozgrywki", a niektóre kraje "gotowe są wielkodusznie wyjść je na przeciw, żeby tylko uratować pokój".
Zbyt wiele sił odśrodkowych w Europie
Odnosząc się do stanowiska Polski, Kornelius pisze, że Jarosław Kaczyński "ma swoje własne plany względem UE". "(Kaczyński) chce przeforsować szeroko zakrojoną zmianę traktatów, pozbawić władzy Parlament Europejski w Strasburgu, przywróci zasadę jednomyślności w Radzie Europejskiej, co oznacza prawo weta dla każdego kraju" - czytamy w "SZ".
"Merkel spogląda na te specjalne życzenia z troską, gdyż w UE istnieje zbyt wiele sił odśrodkowych" - stwierdza autor komentarza.
"Dlatego przeciwstawia im formułę różnych prędkości, co - mówiąc bez ogródek, oznacza: kto nie chce brać udziału we wspólnej obronie, ten powinien zostać na zewnątrz, lecz nie powinien blokować" - tłumaczy Kornelius.
Stanowisko Merkel zawiera "pragmatyczną esencję": "koniec z polityką prezentów, koncentracja na najważniejszym". Dla Merkel oznacza to połączenie polityki bezpieczeństwa i walki z terroryzmem oraz rozwiązanie problemu migracji - wyjaśnia autor. "Kto uważa, że może w Unii wszystko blokować, temu trzeba wskazać inne formy współpracy" - przytacza Kornelius opinię "z otoczenia kanclerz".
To, czy Merkel przeforsuje swoje pomysły, będzie zależało - jak zawsze w Europie - od pieniędzy - przewiduje autor, zaznaczając, że w tej dziedzinie Niemcy mają "najwięcej do powiedzenia". Nowy budżet UE będzie dopiero w 2021, jednak rozmowy o finansowym planowaniu rozpoczynają się już w tym roku - przypomina Stefan Kornelius w "Sueddeutsche Zeitung".
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP) / agkm
REKLAMA