Paweł Rabiej: chciałbym uruchomić w Warszawie program mieszkań na wynajem
Paweł Rabiej nie składa broni i wciąż chce być kandydatem Nowoczesnej na prezydenta Warszawy. W rozmowie z portalem PolskieRadio.pl polityk opowiada, jak wygląda stolica jego marzeń i zaprzecza konfliktowi z Ryszardem Petru.
2017-03-03, 10:08
Dalej jest pan zainteresowany startem w wyborach na prezydenta Warszawy?
Tak, chcę ubiegać się o nominację Nowoczesnej.
W takim razie mam dla pana zagadkę dotyczącą historii miasta. Przedstawiciele, którego narodu dokonali rzezi Woli?
Podpuszcza mnie pan i nawiązuje do mojego tweeta, w którym postanowiłem doprecyzować, że były to nazistowskie Niemcy.
Doprecyzować? Przecież pan zasugerował, że nazistów nie należy utożsamiać z Niemcami.
Twitter to złe miejsce na tłumaczenie niuansów. Niepotrzebnie wdałem się w tę polemikę, a osoby które zrozumiały, że neguję winę hitlerowskich Niemiec przepraszam. Ona jest oczywista. Chciałem zwrócić uwagę , żebyśmy przy mówieniu o winie Niemiec za zbrodnie z czasów II wojny światowej podkreślali, że były to Niemcy nazistowskie. Warto zwrócić uwagę, że właśnie w ten sposób zostało to ujęte na tablicy Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Podejrzewam, że większość warszawiaków, których prezydentem chciałby pan zostać nazwałaby sprawy po imieniu i odpowiedziała, że ich miasto zostało zburzone przez Niemców.
Całkowicie zgadzam się z nimi. Historyczna wina Niemców jest bezdyskusyjna. Warto jednak dopowiedzieć, że w latach 30. i 40. XX wieku nasz zachodni sąsiad został przeżarty rakiem nazizmu i stał się państwem bezprawia. Warszawę zburzyli Niemcy, a hitlerowscy zbrodniarze zbudowali obozy koncentracyjne na naszych ziemiach. Zwłaszcza w Warszawie musimy o tym pamiętać. Ale powinniśmy też pamiętać, że Warszawa i Berlin to dwie ważne europejskie stolice, które dziś powinny patrzeć także w przyszłość i wspólnie jednoczyć Europę.
REKLAMA
Aby móc kandydować na prezydenta Warszawy, musi pan przekonać do siebie koleżanki i kolegów z partii. Może być trudno, gdy jest się skonfliktowanym z liderem.
To bzdura. Między mną, a Ryszardem Petru nie ma żadnego konfliktu. Jestem w zarządzie głównym Nowoczesnej, często ze sobą rozmawiamy, dyskutujemy. Zgadzam się z większością działań przewodniczącego, a on chętnie uwzględnia moje uwagi i pomysły. Skupiamy się na celach i idziemy do przodu. Tego typu spekulacje w ogóle mnie nie interesują.
Jak w takim razie zamierza pan przekonać do swojej kandydatury Ryszarda Petru i resztę członków Nowoczesnej?
Dobrym przygotowaniem, determinacją, i dobrym programem dla Warszawy. Wygrać możemy jedynie wspólną pracą. Aby móc się rozwijać stolica potrzebuje zmiany, świeżego oddechu. W mieście jest wiele wyzwań zaniedbanych przez Hannę Gronkiewicz-Waltz.
Na przykład?
REKLAMA
Przez ostatnią dekadę Warszawa rozwijała się, ale niedostatecznie szybko i spójnie. Miasto powinno być przyjazne i szczęśliwe, bo to najważniejsze dla każdego mieszkańca, a przy tym uczciwe i nowoczesne. Niestety, uczciwości zabrakło chociażby w nadzorze nad reprywatyzacją.
Co składa się na dobry program, który pan przygotowuje? Jak wygląda stolica pańskich marzeń?
Chciałbym, żeby Warszawa przestała być miastem dwóch opowieści. W którym z jednej strony są cwaniacy - reprywatyzatorzy czy deweloperzy, którzy szybko zorientowali się, że przez ustawę ministra Szyszki mogą nabyć działkę bez drzew. A z drugiej - mieszkańcy, o których miasto się nie troszczy, którzy żyją poniżej minimum socjalnego, są wyrzucani na bruk. W porównaniu z innymi europejskimi metropoliami, w Warszawie mamy bardzo duże rozpiętości w poziomie życia. Jako przyszły prezydent chciałbym zmniejszyć te dysproporcje i poprawić sytuację osób uboższych.
Jakie konkretne kroki podjąłby pan w tym kierunku?
Ważnym elementem programu dla stolicy powinno być położenie większego nacisku na rozwój dzielnic prawobrzeżnej Warszawy, które do tej pory były traktowane trochę po macoszemu. Przecież w Wawrze nadal tylko połowa gospodarstw ma wodę z miejskiego wodociągu, a tylko 35 proc. - kanalizację miejską. Zmiana tego stanu rzeczy jest wyrównywaniem dysproporcji, o których mówię. Poza tym uważam, że w mieście powinno powstać więcej lokali komunalnych. Osobom w trudnej sytuacji materialnej, którzy np. w wyniku powikłań reprywatyzacyjnych wpadli w spiralę zadłużenia, trzeba zaoferować abolicję czynszową. W mojej ocenie to rozwiązanie zapewniłoby tym ludziom dobry, nowy start. Ich problemy finansowe często są spowodowane działaniem oszustów, na których miasto przymykało oko. Chciałbym też uruchomić w Warszawie program budowy mieszkań na wynajem.
Programy mieszkaniowe są już realizowane przez państwo.
To prawda, ale uważam, że stolica może mieć własny. Zależy mi na tym, aby z jednej strony rozwiązać kwestie mieszkaniowe osób o mniejszych dochodach, a po drugie przyciągnąć do stolicy ludzi, którzy chcą tu żyć i robić kariery. Stosunkowo tanie mieszkania na wynajem mogłoby podziałać na nich jak magnes, tak jak w Berlinie. Dziś jest tak, że młodzi ludzie, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, ¾ swojej pensji przeznaczają na wynajem mieszkania przez co niewiele środków zostaje im na życie. To pomogłoby w zawodowym starcie. Program byłby dedykowany do osób w wieku 20-30 lat i ograniczony np. do pięciu lat. To rozwiązanie dawałoby młodemu człowiekowi czas na rozwój zawodowy i awans w hierarchii społecznej, który wiązałby się z przejściem na rynek komercyjny. Miałoby też efekt prorodzinny, bo gdy ma się zapewniony byt mieszkaniowy to łatwiej o założenie rodziny.
REKLAMA
Skoro o rodzinie mowa, to trudności wciąż sprawia np. znalezienie miejsca dla dziecka w żłobku czy przedszkolu.
Tu też potrzebny jest program miejski, który będzie stymulował powstawanie prywatnych żłobków na osiedlach. Można wykorzystać oddolną aktywność społeczną i potencjał, który tkwi w mieszkańcach. Dostrzegam, że w Warszawie zaczyna rodzić się wspólnotowość, której nie było jeszcze 10-15 lat temu, sąsiedzi coraz częściej wchodzą ze sobą w bliższe relacje. Załóżmy, że na jakimś osiedlu jest matka, która nie ma pracy i opiekuje się dzieckiem. Warto stworzyć mechanizmy, które umożliwią jej zajmowaniem się kilkoma dziećmi sąsiadów. Taka samopomoc społeczna, odwołująca się do kapitału społecznego, mogłaby rozwiązać problemy z brakującymi miejscami w żłobkach i przedszkolach. Miasto powinno też mieć własny program wspierania prywatnych żłobków i przedszkoli.
Wiele do zrobienia jest też na polu transportu miejskiego. Stolica jest jednym z najbardziej zakorkowanych metropolii w Europie, brakuje miejsc parkingowych, a do tego zaczęliśmy borykać się ze smogiem. Jaki ma pan pomysł na rozwiązanie problemów komunikacyjnych, z którymi zmagają się warszawiacy?
Z badań przeprowadzanych na świecie wynika, że tempo dojazdu do pracy jest jednym z kluczowych czynników oceny jakości życia w mieście. Niektóre opracowania mówią o tym, że osoby, które podróżują do pracy powyżej 45 minut są aż o 40 proc. bardziej zagrożone rozwodem. Długi czas dojazdu do pracy jest więc poważnym problemem społecznym, który w dużym stopniu dotyczy Warszawy. Stolica jest bardzo rozległym miastem, dlatego trzeba poprawić i uspójnić transport. Na pewno należy domknąć śródmiejską obwodnicę, zbudować kolejne mosty, lepiej wykorzystać transport szynowy. W mniejszym stopniu tramwaje, w większym kolej. Nowe ścieżki rowerowe, więcej transportu elektrycznego. Warto rozważyć wprowadzenie trolejbusów.
Trolejbusów? A to pewna nowość w dyskusji na temat stołecznej komunikacji miejskiej. Gdzie i dlaczego chciałbym pan uruchomić linie trolejbusowe?
Na przykład na linii do Piaseczna, gdzie kursowały w przeszłości. Duża ilość pasów na drodze do tej miejscowości sprzyja takiemu rozwiązaniu. Pod uwagę można brać też inne ulice, np. Hynka. Trolejbusy są rozwiązaniem ekologicznym, a Warszawy zmaga się dziś ze smogiem. Nie chcę jednak przywiązywać się do tego pomysłu, to tylko jedna z koncepcji, nad którą pracujemy, i którą – jak wszystkie - należałoby poddać dyskusji i ocenie mieszkańców.
Mówiąc o rozbudowie komunikacji miejskiej nie poruszył pan tematu metra. Dwie linie zaspokoją potrzeby warszawiaków, czy należy budować kolejną?
Byłoby dobrze, gdyby pojawiła się trzecia linia metra. Na polu infrastruktury podziemnej kolejki miejskiej Warszawa jest daleko w tyle za innymi stolicami europejskimi. Kolejna linia metra musi jednak wynikać z rozsądnej kalkulacji, którędy powinna przebiegać, żeby mieszkańcy zaludnionych części Warszawy mieli dojazd do innych dzielnic. Nie mówię „nie”.
REKLAMA
A co sądzi pan o pomyśle wydłużenia linii, które już istnieją?
To rozwiązanie realne. Pierwszą linię metra można wydłużyć w kierunku Piaseczna, co stworzyłoby alternatywę dla przejazdu samochodowego i w jakiś sposób zmniejszyło korki w tej części miasta. Z kolei z Młocin można zakręcić i pojechać na Białołękę. Dla tej dzielnicy warty rozważenia jest też wariant wydłużenia drugiej linii. Pamiętajmy jednak, że sprawna komunikacja miejska to tylko jeden z kluczy rozładowania korków w mieście.
Co pan jeszcze proponuje na tym polu?
Uważam, że centrum miasta powinno zostać otoczone parkingami typu „park and ride”. Wiele osób dojeżdża do stolicy z gmin podwarszawskich. Warto zachęcić ich do pozostawienia auta na jednym z takich parkingów i kontynuowania podróży transportem publicznym. Jednocześnie należałoby zagęścić komunikację miejską wewnątrz ścisłego centrum. Trzeba to zrobić tak, aby osobom, które przyjeżdżają do stolicy autem, opłacało się pozostawić je na parkingu. Opłaty za postój powinny być więc niższe od tych, które są na chodnikach w centrum miasta.
Pytanie, gdzie konkretnie chciałby pan budować te parkingi? Wokół centrum robi się coraz ciaśniej.
Nie zgadzam się. W Warszawie wciąż jest wiele niezagospodarowanej przestrzeni. Jest dużo miejsca na Pradze Północ naprzeciwko Cytadeli, mamy sporo terenów kolejowych zarówno wokół Dworca Wschodniego, jak i Zachodniego, które są dobrze skomunikowane z resztą miasta, jest obszar dawnego FSO. Takie parkingi są potrzebne, bo centrum miasta powinno być miejscem wolniejszego ruchu samochodowego, gdzie można swobodnie spacerować, a nie uciekać przed pojazdami. Odwiedzam miasta na całym świecie i widzę, że wprowadzają one różnego rodzaju ograniczenia. Na przykład w Bogocie są dni bez samochodu, gdzie zabronione jest poruszanie się autem po mieście.
I jako prezydent wprowadziłby pan to rozwiązanie w Warszawie?
Bogota ma dużo więcej mieszkańców niż Warszawa. Myślę, że przy obecnym natężeniu ruchu w zupełności wystarczą parkingi i poprawienie komunikacji miejskiej.
REKLAMA
Coś jeszcze chciałby pan zmienić w stolicy?
Więcej inwestowałbym w małe inicjatywy mieszkańców, bo to buduje fajną, miejską tożsamość. Mam wrażenie, że obecne władze miasta poszły w duże inwestycje, ponieważ kierowały się myśleniem, że tylko takie zostaną zauważone przez mieszkańców. A mniejsze inicjatywy też są piękne. Jest co prawda budżet partycypacyjny, ale on do końca nie spełnia takiej roli. Przydałyby się mikrogranty na inicjatywy lokalne. Hannie Gronkiewicz-Waltz przez lata nie udało się też wymyślić kulturalno-sportowego magnesu, który przyciągałby do Warszawy turystów z całej Europy, czegoś co stałoby się kulturową wizytówką miasta, wyróżniającą nas na tle europejskich metropolii, co kojarzyłoby się tylko i wyłącznie ze stolicą. To smutne, bo nasze miasto ma potencjał, aby posiadać w swojej ofercie taką imprezę czy miejsce.
Co zrobi pan, jeśli te propozycje nie przypadną do gustu członkom Nowoczesnej i upoważnią oni do startu kogoś innego. Dopuszcza pan możliwość wystartowania jako kandydat niezależny?
Jestem członkiem Nowoczesnej i myślę o jej interesie, a jest nim zwycięstwo w wyborach w Warszawie. To jest zresztą interes całej opozycji. Dlatego zaakceptuję każdy wybór partii. Powinniśmy wystawić osobę, która będzie miała szansę na wygraną. A niej przesądza również zdolność do dialogu i łączenia różnych środowisk. Sądzę, że je posiadam. W ciągu kilku miesięcy można wypromować każdego kandydata. Ale nic nie zastąpi zrozumienia prawdziwych problemów ludzi i rozmowy z warszawiakami. Każdego dnia spotykam się z mieszkańcami, zapoznaję się z ich punktem widzenia na różne sprawy. Wierzę, że energia, którą wkładam w tą działalność zaowocuje. Jako prezydent stolicy każdego dnia walczyłbym o to, żeby była miastem dla ludzi.
- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA