Mateusz Morawiecki: będziemy rządzili do 2031 roku, w najgorszym razie do 2027
- Pokazaliśmy wizję - powiedział wicepremier, minister rozwoju i finansów w wywiadzie dla tygodnika "wSieci".
2017-03-06, 11:31
- A opozycja? Jesienią Platforma Obywatelska dała medialny show, odpalając gabinet cieni. I co? Ile on istniał? Miesiąc? Dziś nie pozostał po nim nawet cień - stwierdził Mateusz Morawiecki.
W wywiadze wicepremier powiedział, że Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju zwany potocznie od jego nazwiska "planem Morawieckiego" przyniesie m.in. zwiększenie udziału polskiego kapitału w sektorze bankowym, nową jakość polityki eksportowej, pakiet ułatwień dla firm, początek elektromobilności w Polsce.
A także efektywne zjednoczenie instytucji rozwoju, ponad 50 tys. nowych miejsc pracy w sektorze zaawansowanych usług dla biznesu, wyższe płace w większości branż czy pozyskiwanie nowoczesnych technologii i inwestycji polskich oraz zagranicznych bez wyprzedaży majątku narodowego.
Mateusz Morawiecki Mam na biurku listę inwestycji, nad którymi z mozołem pracują setki ludzi z naszych resortów
Minister podkreślił, że bardzo ważnym zadaniem Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju jest równomierny wzrost we wszystkich regionach Polski.
- Nie godzimy się na jakieś "polaryzacyjno-dyfuzyjne" teorie poprzedniej władzy, w myśl której liczą się tylko wielkie miasta, a innym regionom Polski to mogą spaść jedynie okruszki z pańskiego stołu - oznajmił.
REKLAMA
- Mam na biurku listę inwestycji, nad którymi z mozołem pracują setki ludzi z naszych resortów. I tam znajdują się nazwy grubo ponad 300 małych i średnich miejscowości, w których powstaną inwestycje w konkretnych firmach - od Koszalina po Chełm i od Świebodzina po Łomżę - wymienił.
- Nie ma też interesów na zasadzie "grupy kolegów". Jest jasny proces, są dobre mechanizmy kontroli i wykonania - oświadczył.
Wicepremier zadeklarował również, że zabiega o takie zagraniczne inwestycje, "które nie niszczą polskich firm, które są z najwyższej półki technologicznej i tworzą najlepsze miejsca pracy".
- Bardzo nam na tym zależy. Proszę zwrócić uwagę na zasadniczą różnicę: my niczego nie sprzedajemy, zapraszamy tych, którzy chcą tu stawiać fabryki - powiedział.
- Niestety w przeszłości przyciągano kapitał zagraniczny głównie w oparciu o wyprzedaż, także najcenniejszych sreber rodowych. To było najłatwiejsze. Często, zdecydowanie za często, takie prywatyzacje kończyły się zniszczeniem polskiej firmy. Szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie teraz staramy się przyciągać i wspierać inwestorów - zwrócił uwagę.
REKLAMA
kk
REKLAMA