Gen. Polko o umowie SKW i FSB: Tusk odpowiada za to, jak pracowały służby

- Donald Tusk musi wypowiedzieć się w tej sprawie. Skoro nie oddelegował nikogo do zadań związanych z koordynowaniem służb, to od początku do końca odpowiada za to, jak one pracowały - mówi portalowi PolskieRadio.pl gen. Roman Polko, komentując wątek współpracy polskiego SKW z rosyjskim FSB. Ekspert odniósł się również do ostatnich odejść z polskiej armii.

2017-03-15, 23:35

Gen. Polko o umowie SKW i FSB: Tusk odpowiada za to, jak pracowały służby

Z dowództwa polskiej armii odszedł gen. Jerzy Gut. Rezygnacja kolejnego, tak doświadczonego wojskowego powinna nas zaniepokoić?

Zdecydowanie tak. W ostatnich latach politycy upodobali sobie ingerowanie w sprawy wojska, nie mając ku temu kompetencji. Takie działania są dla mnie niezrozumiałe. Po raz pierwszy od II wojny światowej dorobiliśmy się armii, której doświadczenie bojowe jest napisane żołnierską krwią. Powstały elitarne wojska specjalne, nasi żołnierze brali udział w misjach w Iraku i Afganistanie. Poprzednia administracja już po 12 latach służby z lubością zwalniała do rezerwy żołnierzy szeregowych, blokując im możliwości pozostania w wojsku, a tym samym rozwoju i awansu. Minister Antoni Macierewicz zatrzymał ten niekorzystny trend i stworzył perspektywy dla szeregowych, ale zaczął zwalniać wysokich oficerów. Sytuację tę oceniam negatywnie, ponieważ przy swoim doświadczeniu generałowi ci mogliby nie tylko skutecznie dowodzić polską armią, ale także zajmować wysokie stanowiska w strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego, na czym wszystkim powinno zależeć.   

Jak pan myśli, dlaczego generał Gut, a wcześniej kilku innych dowódców, zdecydowało się odejść z armii? Istnieje wspólny mianownik łączący te rezygnacje?

Rozmawiałem z dowódcami, którzy odeszli - z gen. Gocułem studiowałem w Akademii Obrony Narodowej, a z gen. Gutem znam się od stopnia majora - choć posiadali oni wysokie stanowiska i wielką odpowiedzialność, to brakowało im komunikacji z ministrem Macierewiczem. Byli oni przez niego izolowani, nie otrzymywali zaproszeń na odprawy. W związku z tym nie wiedzieli jaką strategię i cele mają realizować. Poza tym byli zaskakiwani decyzjami kadrowymi, co stawiało ich w trudnej pozycji w stosunku do podwładnych żołnierzy. W takiej sytuacji ludzie honoru nie rozkładają bezradnie rąk, tylko składają dymisję.

Minister Macierewicz tłumaczy, że zależy mu, aby oficerowie obejmujący stanowiska "nie byli zaangażowani w kształtowanie błędnego systemu dowodzenia armią, który został zaplanowany, a następnie zrealizowany (…) pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego".  

Ta argumentacja w żaden sposób mnie nie przekonuje. Z tego co wiem to gen. Gocuł był przeciwny wspomnianej reformie. Mało kto jest tego świadom, bo armia jest milczącym niemową. Na wojsko nakłada się kaganiec, który nazywa się cywilną kontrola i dlatego nie wypowiada się ono we własnych sprawach, a z drugiej strony oczekujemy, że przy absurdalnych decyzjach będzie gryzło przez ten kaganiec, choć nie wiadomo jak ma to wyglądać. Jestem zwolennikiem tego, żeby żołnierze, którzy mieli ogromną odwagę na polu walki i sprawdzili się w sytuacjach bojowych, otwarcie mówili o tych sprawach. W styczniu 2008 roku pisałem w tej sprawie do ministra Klicha. Postulowałem, aby do publicznej dyskusji na temat kwestii bezpieczeństwa dopuszczono do głosu ludzi, którzy mają na tym polu ogromne, merytoryczne przygotowanie, wynikające z wieloletnich studiów w Polsce, działań bojowych oraz kontaktów międzynarodowych. Niestety, w tej sprawie nic się nie zmieniło. To smutne, że ze służby odchodzą tak doświadczeni żołnierze, a państwo polskie nie ma dla nich żadnej propozycji.

Jak należałoby wykorzystać ich potencjał?

Wystarczy popatrzeć jak robi to Donald Trump. Prezydent Stanów Zjednoczonych ma dwóch sekretarzy stanu ds. bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, którymi są byli admirałowie. Spośród generałów rekrutuje się także doradców, a pozostali oficerowie realizują różne misje na rzecz administracji USA. U nas nie funkcjonuje podobne myślenie. Wydajemy mnóstwo pieniędzy na szkolenie wysokich oficerów, ale nikt nie przejmuje się, gdy odchodzą oni ze służby. To smutne, że pan prezydent nie widzi dla nich miejsca w swoim otoczeniu. A przecież w tamtych strukturach mogliby oni funkcjonować i przygotowywać się do objęcia ważnych stanowisk w NATO. Niestety, prezydent Andrzej Duda nie wykonał żadnego gestu w ich kierunku.

REKLAMA

Gdy jedni odchodzą, to inni mają szanse awansować. We wtorek szef MON Antoni Macierewicz mianował Dowódcą Komponentu Wojsk Specjalnych gen. bryg. Wojciecha Marchwicę. Z kolei nowym szefem GROM został płk. Mariusz Pawluk. Jak ocenia pan te nominacje?

Bardzo dobrze. W szczególności cieszy mnie awans pułkownika Pawluka, który był moim podwładnym. Znam go od wielu lat. Był w Iraku, ma ogromne doświadczenie bojowe i został przez świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego wyróżniany krzyżem komandorskim orderu krzyża wojskowego. Dowodził morskim oddziałem bojowym, a GROM zna od poszewki. Dlatego bardzo cieszę się z tej nominacji. Z kolei generał Marchwica jest wszechstronnie wyedukowany, posiada ogromną wiedzę. Nie przeciwstawiałbym go generałowi Gutowi, bo w istocie niczego mu nie brakuje. Choć nominacje te oceniam pozytywnie, to podkreślę raz jeszcze, że szkoda się wykrwawiać, gdy ma się tak wielu dobrych żołnierzy, bo za chwilę zacznie nam brakować generałów.

Aktualnie jest ich podobno w polskiej armii za dużo...

Nie wiem, kto rozsiewa te nieprawdziwe informacje.

W środę mówił o tym m.in. prezydencki minister Andrzej Dera.

Za prezydentury Lecha Kaczyńskiego robiłem takie zestawienie, ilu mamy generałów w porównaniu z innymi armiami na tysiąc żołnierzy. Okazało się wtedy, że wojsko polskie plasuje się raczej wśród tych, którzy mają ich najmniej. Błąd bardzo często polegał na tym, że inne kraje liczą tylko generałów 4 gwiazdkowych, a my wszystkich.  

W ostatnim czasie w mediach zrobiło głośno na temat współpracy między polskim SKW, a rosyjskim FSB. Co sądzi pan o tej sprawie?

Powiem tak. Ostatnim człowiekiem, który mocno trzymał służby i potrafił je kontrolować był minister Zbigniew Wassermann. Potem zostały one pozostawione same sobie i bez należytego nadzoru. Nie chcę za nic winić premiera Donalda Tuska, ale skoro nie oddelegował on żadnego człowieka do tego, żeby zajmował się kontrolą służb, to spada na niego odpowiedzialność za ich funkcjonowanie. To ogromny błąd, który musi być naprawiony. Nie może być tak, że służby grają same na siebie lub prowadzą działania, które są zastanawiające, nie tylko na gruncie krajowym, ale i NATO-wskim. Relacje z Rosją są zbyt delikatną materią, aby mogły być tu jakieś niejasności. Dlatego tę sprawę trzeba gruntownie wyjaśnić i to jak najszybciej. Ludzie, którzy funkcjonują w strukturach SKW doskonale wiedzą, że przy podejmowaniu decyzji o takim znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, należy informować się wzajem na pewnych szczeblach o tym, że prowadzona jest jakaś gra, która może mieć inny charakter niż deklarowany.

REKLAMA

Kto w tej sprawie zawinił?

Nie chcę spekulować. Mam nadzieje, że wyjaśnią to odpowiednie komisje. Nie ma wątpliwości, że konieczne jest spotkanie prokuratora z premierem Donaldem Tuskiem. Chodzi o gruntowne wyjaśnienie pojawiających się wątpliwości. Donald Tusk musi wypowiedzieć się w tej sprawie. Skoro nie oddelegował nikogo do zadań związanych z koordynowaniem służb, to od początku do końca odpowiada za to, jak one pracowały.

- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej