Dlaczego nie można ufać Rosjanom gdy prowadzą śledztwa ws. katastrof?
Historia pokazuje, że śledztwa jakie Rosjanie prowadzili w sprawie zamachów terrorystycznych były "frustrująco bezowocne lub nieprzekonujące”. Tak samo może być w przypadku ostatniego ataku – ocenił w rozmowie z PAP publicysta "The Economist" Edward Lucas.
2017-04-10, 09:12
Odniósł się w ten sposób do wydarzeń z ubiegłego poniedziałku, kiedy w zamachu w metrze w Petersburgu zginęło 14 osób, około 50 zostało rannych.
- Problem z zamachami terrorystycznymi w Rosji polega na tym, że śledztwa, które mają je wyjaśnić, są zawsze frustrująco bezowocne lub nieprzekonujące. Nadal przecież nie wiemy, kto wysadził bloki mieszkalne w Moskwie w 1999 roku, nie wiemy czemu źle poszło odbicie zakładników w Biesłanie, ani dlaczego doszło do ataku terrorystycznego na +Nord Ost+ i co później tam się wydarzyło. Mamy całą masę tajemniczych zamachów terrorystycznych i bardzo niekompetentnie prowadzonych i dziwnych śledztw, które następowały po nich. Obawiam się, że ten atak w Petersburgu będzie kolejnym – powiedział Lucas.
Powiązany Artykuł

KATASTROFA SMOLEŃSKA
W jego ocenie na obecnym etapie „jednym co możemy zrobić, to złożyć kondolencje rodzinom i bliskim ofiar, które zginęły lub zostały ranne”. Zwrócił jednocześnie uwagę, że w związku z tym, iż „mamy tu do czynienia z prawdziwą ludzką tragedią (…) nie powinniśmy być zbyt szybcy, aby postrzegać to wydarzenie z perspektywy politycznej”. Przyznał jednak, że zachowania Moskwy w przeszłości mogły przyczynić się „do powstawania teorii spiskowych”. Odniósł się tym samym do zarzutów, jakoby za zamachami na bloki mieszkalne w stolicy Rosji stały tamtejsze służby specjalne.
Publicysta „The Economist” zwrócił jednak uwagę na stonowaną reakcję prezydenta Rosji Władimira Putina na zamach. W jego ocenie Putin okazał współczucie i nie posługiwał się, tak jak w przeszłości, ostrą i zdecydowaną retoryką. Jednak w chwili obecnej nie można powiedzieć, czy Kreml wykorzysta ten zamach do swoich celów takich jak walka z opozycją czy z imigrantami z Azji Środkowej lub Kaukazu.
Według dotychczasowych ustaleń 22-letni Akbarżon Dżaliłow, urodzony w Kirgistanie obywatel Rosji, zdetonował ładunek wybuchowy w wagonie metra pomiędzy stacjami Siennaja Płoszczad i Technołogiczeskij Institut. Wcześniej Dżaliłow pozostawił na innej stacji metra, Płoszczad Wosstanija, ładunek wybuchowy domowej roboty ukryty w atrapie gaśnicy, który udało się unieszkodliwić.
pp/PAP